Nie takiego powitania się spodziewał w Rzeszowie Andrzej Duda w mateczniku PiS na finiszu kampanii wyborczej. W piątek na Rynku, gdy przemawiał, przez cały czas był regularnie zagłuszany i wygwizdywany.
Andrzej Duda, kandydat PiS na prezydenta RP, pojawił się w Rzeszowie po godz. 17:00. Wcześniej od rana odwiedzał Podkarpacie, był m.in. w Dębicy, Jaśle i Niebylcu. Do Rzeszowa Duda przyjechał ze swoją żoną Agatą Kornhauser-Dudą i córą, Kingą.
Zgodnie z zapowiedziami, na kilkadziesiąt minut przed wystąpieniem Andrzeja Dudy, na Rynku pojawili się zwolennicy Rafała Trzaskowskiego, kandydata Koalicji Obywatelskiej. Było ich około 30. Wielu z nich miało koszulki z napisem „Du…pa”.
Jeszcze inni mieli transparenty z napisami: „Duda 2020 – stop”, „Duda to obłuda”, „Pedofilia to nie sprawa rodzinna”, „Musztarda potaniała, życie podrożało”, „Rzeszów wita p. Adriana. Niech żyje tow. pRezydent”.
Interweniowała policja, która nakazała demonstrantom rozejść się, bo ci nie zgłosili zgromadzenia. – Ale to jest wiec partyjny, czy spotkanie z mieszkańcami? Dlaczego oni [zwolennicy PiS – przyp. red.] mogą tu być, a my nie? – pytała policjantów starsza kobieta.
– Jest zakaz zgromadzeń spontanicznych – odpowiadał jeden z funkcjonariuszy. Rzeszowscy policjanci byli bardzo wyrozumiali dla protestujących. – Nie róbcie nam problemów i sobie – szeptali im do ucha.
„Będziesz siedział”
Dochodziło do regularnych pyskówek zwolenników Dudy i jego przeciwników. Momentami padały wulgarne słowa, wielu zwolenników Dudy było podchmielonych, szukało zaczepek i słownych starć. – Dzieci UB-ków, komunistyczni działacze. Resortowe dzieci – krzyczeli.
– Głosowałem w pierwszej turze na Krzysztofa Bosaka. Teraz będę głosował na Trzaskowskiego. Prowadzę firmę, mam dość rozdawnictwa, muszę utrzymywać nieróbstwo – odpowiadał jeden z młodych mężczyzn.
Zwolennicy Rafała Trzaskowskiego starali się trzymać ręce na wodzy. Nie przejmowali się inwektywami pod swoim adresem. Krzyczeli: „Mamy dość!”, „Rafał, Rafał!”, „Konstytucja”, „Marionetka”, „Długopis”, „Będziesz siedział”, „Duda to komuna”.
Przeciwnicy Dudy byli na tyle głośni, że musiał zareagować Marcin Fijołek, lider PiS w Radzie Miasta Rzeszowa. Wszedł między obie grupy i zwolennikom Dudy wręczał emblematy wyborcze, by zasłaniali manifestantów.
Wyszło nieudolnie, zwolennicy Dudy zaczęli więc wyrywać transparenty protestującym, doszło do niegroźnych przepychanek. „Wypierdalać”, „Won”, „Do Berlina”, „Na szparagi” – wrzeszczeli. „Do Berlina” krzyczał m.in. Grzegorzy Koryl, rzeszowski radny PiS.
„Długopis”, „Marionetka”
Dopiero pojawienie się większej ilości policjantów sprawiło, że zrobiło się spokojniej, ale nie na długo. Poziom emocji i agresji słownej był ogromny. Zwiększył się, gdy na mównicę wszedł wreszcie Andrzej Duda. Kątem oka spoglądał, że na Rynku nie ma tylko fanów.
Jego wejście zapowiedział Rafał Bochenek, były rzecznik rządu PiS. „Zwyciężymy, zwyciężymy” – zaintonował. Tłum odpowiadał tym samym, ale zwolennicy Dudy byli zagłuszani, rozległy się gwizdy, które towarzyszyły Dudzie do samego końca.
„Mamy dość!” – krzyczeli raz po raz zwolennicy Rafała Trzaskowskiego. „Cykor, cykor”, „Wypad”, „Kłamca”, „Długopis”’, „Marionetka” – powtarzali. – Ile Trzaskowski wam zapłacił? Won z Polski. Won z Rzeszowa – odpowiadali zwolennicy Andrzeja Dudy.
Według szacunków policji na Rynku było ok. 4000 osób. Po zakończeniu spotkania policjanci spisywali uczestników antywiecu. – 7 osób wylegitymowano – mówił nam wieczorem nadkom. Adam Szeląg, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
Byliśmy świadkami, jak policjanci między sobą ustalali, że mają dokonywać „prawno-karnej” oceny zachowania zwolenników Rafała Trzaskowskiego. Dostali też polecenie przygotowania raportu dla Komendy Głównej Policji.
„Nie” dla Polski sprzed 2015
Andrzej Duda na „dzień dobry” dostał porcję gwizdów. Swoim zwolennikom dziękował, że wspierali go w kampanii wyborczej i przychodzili na jego wiece. – Te wybory rozstrzygną, jakie będą dalsze losy w Polsce, w jakim kierunku polskie sprawy podążą – zaczął Duda.
– Czy to będzie Polska wartości, czy to będzie Polska rozwoju, czy to będzie polska ambicji, godności, czy to będzie powrót do przeszłości, do Polski, która była zwijana, do Polski, w której podwyższano wiek emerytalny, zabierano pieniądze z OFE – ciągnął.
I pytał dalej: – Czy to będzie Polska, w której oszukiwano, czy to będzie powrót do Polski, w której likwidowano stocznie, czy to będzie Polska rozwoju, czy to będzie Polska, w której nic się nie opłaca, czy to będzie Polska wolności, czy Polska wchodzenia do redakcji gazety tylko dlatego, że są taśmy, które kompromitują władze?
– Nie chcę, żeby wróciła Polska sprzed 2015 roku. Nie chcę, żeby wróciła ta władza, którą nią rządziła przez 8 lat od 2007 roku – mówił Duda.
„Miliardy dolarów”
Zapewniał, że chce dla Polski rozwoju i takiej Polski, w której podtrzymywane są nasze tradycje. Duda stwierdził, że „Polska dzisiaj się rozwija, jest bezpieczna”, bo mamy wsparcie wojsk amerykańskich i NATO, podobno przychodzą do nas „wielcy inwestorzy” z USA, którzy mają wypchane kieszenie „miliardami dolarów”.
Według prezydenta, z powodu pandemii koronawirusa, świat i Europa pogrążyły się w stagnacji, ale Polska – jak twierdzi Andrzej Duda – dużo szybciej niż inni podnosi się z kryzysu „dzięki odważnym władzom”, bo wsparły przedsiębiorców kwotą 100 mld zł.
– Dzięki temu przetrwaliśmy pandemię – mówił Duda.
Stwierdził, że w wyborach startuje dlatego, by „ponownie nas nie okradano, jak za tamtej władzy, kiedy ginęło 50 mld zł rocznie z VAT-u”. Dziś podobno te pieniądze finansują sztandarowe projekty socjalne PiS: 500+, 300+ i „trzynaste” emerytury.
„Inna” druga kadencja
Duda na chwilę uderzył się w piersi, mówiąc, że ani rząd PiS, ani on sam, nie zawsze byli „nieomylni” przez ostatnie pięć lat. – Ale jak wam się teraz żyje? Jak wygląda teraz zasobność waszej rodziny? – pytał Andrzej Duda.
– Dziękujemy, dziękujemy – odpowiadali zwolennicy Dudy.
Andrzej Duda mówił, że „Polska cały czas się zmienia”. Zapowiedział, że jak wygra niedzielne wybory, to jego druga kadencja będzie „inna”, bo będzie druga i zarazem ostatnia. – Będę w niej odpowiadał przed Bogiem, historią i narodem – stwierdził.
Na Rynku przez cały czas rozlegały się gwizdy i kolejne okrzyki pod adresem Dudy: „Kłamca, kłamca”, „Mamy dość!”, „Marionetka”, „Długopis”, „Rafał, Rafał”. Duda to słyszał, ale starał się nie dać wyprowadzić z równowagi. – Ja wybieram przyszłość – mówił.
Duda i jego „szybowanie”
I po chwili przeszedł do języka szukania „wrogów”. – Czy Polska będzie podległa i będzie zawsze uważała, że interesy innych są ważniejsze, bo tak będzie uważała władza, że trzeba się podporządkować innym interesom? – pytał Andrzej Duda.
Sam się nazwał prezydentem, który będzie „twardo prowadził interesy”. – Ja mam Polskę w sercu. Polskie sprawy są najistotniejsze. Chcę, by Polska rozwinęła skrzydła, chcę, żeby te polskie skrzydła były zawsze otwarte, żebyśmy szybowali – ciągnął Duda.
Opowiadał, że już w przyszłym roku Polska może wrócić do takiego wzrostu gospodarczego, jak sprzed pandemii. Duda powoływał się na opinie „ekspertów”, ich nazwisk jednak nie podał, stwierdził, że Polska ma szansę szybciej dogonić też zachodnią Europę.
– Tylko trzeba realizować ambitny plan – mówił Andrzej Duda. Wśród tych „ambitnych planów” wymienił budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego i przekop Mierzei Wiślanej. – Jesteśmy ambitnym narodem, ambitnym państwem – kontynuował.
Bohaterzy i zdrajcy
I mówił, że Polska ma być oparta na dwóch filarach. Jednym z nich jest główny motyw w kampanii wyborczej Dudy – rodzina. Duda mówił, że rodzinę tworzą kobieta i mężczyzna oraz dzieci. O LGBT tym razem nie wspomniał ani słowem.
– Rodziny musimy chronić i strzec – podkreślał Duda. Obiecywał, że nigdy nie podpisze ustaw, które będą likwidowały lub ograniczały programy socjalne, które wprowadził PiS, m.in. 500+. – To kwestia mojego honoru – mówił z patosem prezydent.
Podkreślał, że należy również „mówić prawdę o naszej historii”. – Aby bohaterów nazywać bohaterów, a tych, co zdradzili, nazywać zdrajcami, aby nie bać się mówić, kto na nas napadł – mówił Duda, stosując antyniemiecką retorykę, znaną z jego kampanii.
Duda zapewniał, że będzie mówił „prawdę także w przestrzeni międzynarodowej, godnie reprezentując polskie interesy i nasze wartości”. – Tak trzeba. Trzeba bronić dobrego imienia naszego państwa i naszego narodu.
Praca zdalna w Kodeksie pracy?
Drugim filarem rozwoju Polski – według Dudy – powinna być nowoczesna gospodarka, nowoczesne państwo pod względem infrastrukturalnym. – Nowe drogi, linie kolejowe, których planujemy wybudować 1600 km, trzeba realizować program Kolej+ – wyliczał.
Duda obiecywał też szerokopasmowy internet w każdym polskim domu i szkole. Chce też, by pracę zdalną zapisano w Kodeksie pracy, jako „alternatywną formę świadczenia pracy”. – Sprawdziła się – uważa prezydent.
– Chcę realizować politykę europejską, politykę budowania sojuszy – mówił Andrzej Duda.
Stwierdził, że kampania wyborcza była trudna, poskarżył się, że pod jego adresem „padały różne kalumnie, fałszywe oskarżenia, pomówienia”. Na koniec podziękował swojej żonie i córce za to, że wspierały go w kampanii.
Pierwsza Dama apeluje do Trzaskowskich
Wiec Andrzej Dudy zakończyło wystąpienie Agaty Kornhauser-Dudy. Do Małgorzaty i Rafała Trzaskowskich zaapelowała, by z szacunkiem przyjęli wynik niedzielnych wyborów. – Niech zdecyduje większość – mówiła Pierwsza Dama.
Zaapelowała także o udział w niedzielnych wyborach. – Żeby zagłosować „za”, a nie „przeciw”. Niech wygra Polska, bo Polska jest najważniejsza – powiedziała Agata Kornhauser-Duda.
Na koniec odegrano hymn Polski. Śpiewali go zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy Andrzeja Dudy.
marcin.kobialka@rzeszow-news.pl