– Brońmy ile sił państwa świeckiego! Niech katolicy żyją jak chcą, ale niech nie narzucają swojego modelu życia wszystkim innym – mówi w wywiadzie dla Rzeszów News polski reżyser Andrzej Saramonowicz.
Twórca m.in. „Testosteronu” i „Lejdis” w minioną środę wywołał ogólnopolską burzę, komentując zapowiedź ustanowienia Podkarpacia „strefą życia” – wolną od aborcji, in vitro, edukacji seksualnej dzieci i ideologii gender. Na ten pomysł wpadł Jacek Kotula, radny sejmiku z PiS, organizator antyaborcyjnych protestów w Rzeszowie.
Kotula chce, by zdominowany przez PiS sejmik podjął uchwałę intencyjną o wprowadzeniu na Podkarpaciu strefy „pro-choice”. Andrzej Saramonowicz, krytyk pisowskiej „dobrej zmiany”, na Facebooku wezwał do „bojkotu” podkarpackich firm. Na reżysera spadły gromy, że dzieli Polaków na „lepszych i gorszych”. Co on ma teraz do powiedzenia?
Marcin Kobiałka: Pana „bojkot” podkarpackich firm, wezwanie, by na wakacje nie przyjeżdżać do naszego regionu, nie był na serio, a internauci zareagowali takim oburzeniem, jakby nie wiadomo jakie świętości Pan zdeptał.
Andrzej Saramonowicz: – Oczywiście, że nie był na serio, choć odnosił się do rzeczy bardzo poważnej, czyli próbie wymuszenia przez pisowskich radnych Podkarpacia prymatu rzekomych wartości chrześcijańskich nad polskim prawem. Chodzi o tzw. „strefę życia”, czyli obskurancką uchwałę, które de facto ma uniemożliwić mieszkańcom Podkarpacia korzystanie z ich obywatelskich praw, np. prawa do aborcji pod pewnymi warunkami, prawa do in vitro, które, przypominam, jest legalne, czy do edukacji seksualnej, która nie tylko nie jest zabroniona, ale powinna być poszerzana.
Nie mam żadnych wątpliwości, że to jest ogromne niebezpieczeństwo dla Podkarpacia, z którego jego mieszkańcy zupełnie nie zdają sobie sprawy. Podkarpacie zostało bowiem wytypowane przez fundamentalistów katolickich jako poligon doświadczalny dla mechanizmów, które pozwalają ograniczać konstytucyjne wolności obywatelskie bez zmiany konstytucji. PiS wyspecjalizował się w tego typu praktykach przy okazji niszczenia Trybunału Konstytucyjnego czy niezależności sądownictwa: unieważnia konstytucję, formalnie jej nie zmieniając. Poprzez wprowadzanie przepisów obocznych.
Wszelako przypominam, że Polska jest państwem świeckim, a tzw. wartości chrześcijańskie są jedynie subiektywnym oglądem świata, prawdziwym jedynie dla chrześcijan i tylko ich obowiązującym. Owszem, Polska konstytucja gwarantuje chrześcijanom prawo do ich subiektywnego światopoglądu, ale nie zezwala im pod żadnym pozorem, by ów subiektywny pogląd narzucali wszystkim pozostałym Polakom. A tym bardziej, by próbowali czynić z niego prawo.
Pomysł radnego Jacka Kotuli, by Podkarpacie uczynić tzw. strefą życia – czyli wymusić prymat subiektywnego religijnego światopoglądu nad konstytucyjnymi prawami obywatelskimi – jest zatem nie do zaakceptowania. A ja swoim ironicznym tekstem starałem się zwrócić na to uwagę. I, szczęśliwie, udało mi się to.
Chyba nie bardzo. Pan napisał o „bojkocie” Podkarpacia, a teraz Pana chcą bojkotować. Opłacało się?
– Walcząc o prawdę z siłami zakłamania, człowiek zawsze naraża się na niebezpieczeństwo. Ja mam tylko swój profil społecznościowy na Facebooku, a przeciw sobie wielką machinę propagandową: całkowicie zależną od PiS-u Telewizję Polską Jacka Kurskiego, propisowskie gazety i tygodniki, Radio Maryja i wiele prawicowych portali internetowych. Wszystkie te media usilnie starały się zakłamać sensy. Zarówno mojego ironicznego komentarza do głupich pomysłów podkarpackich radnych z PiS-u, jak i niebezpieczeństwa płynącego z samej uchwały o tzw. strefie życia.
Wyjaśnijmy zatem po kolei. Po pierwsze – mój tekst, nawołujący w przypadku wprowadzenia w życie uchwały o tzw. strefie życia na Podkarpaciu do bojkotu tego regionu przez mieszkańców innych regionów, był ironią. Żartem. Czy naprawdę są tacy, którzy sądzą, że w poważnym teście napisałbym o sobie i bliskich mi środowiskach „my – strefa wielkomiejskiego bezeceństwa i rozpusty”?
Ja wiem, że ludzie zwalczający liberalną inteligencję tak o nas myślą. Ale nie powinni zakładać, że my sami na serio też się tak określamy. To było wyłącznie ironiczne użycie języka prawicowej propagandy, mające wyśmiać taki sposób myślenia.
Po drugie – mój żart opierał się na znanym w całym wolnym świecie mechanizmie – tam, gdzie władza niszczy demokrację, musi liczyć się z reakcją. Ten mechanizm mówi rządzącym: nie działacie w próżni, więc nie możecie robić wszystkiego, co się wam podoba. Ktoś może zareagować na wasze działania innym działaniem, na przykład bojkotem. Więc się zastanówcie, czy warto jest wprowadzać głupie i niszczące rozwiązania.
Po trzecie – czyli chodziło o to, by pisowscy radni z Podkarpacia się opamiętali. To był komunikat do nich i w żaden sposób nie dotyczył mieszkańców regionu.
Przez mieszkańców Podkarpacia zostało to jednak odebrane inaczej.
– Na tym polega siła totalitarnej propagandy, że odwraca sensy, chcąc ukryć swoje prawdziwe cele. Prawdziwym celem fundamentalistów katolickich, którzy posługują się radnym Kotulą, jest zmiana polskiego prawa zgodnie z ich światopoglądem. To jest walka o wprowadzenie prawnego systemu teokratycznego.
Podkarpacie ma być poligonem, na którym chcą wypróbować metodę: najpierw ogłaszają uchwałę, która nie ma mocy prawnej, a potem – powołując się na tę uchwałę – zażądają zmiany prawa. Pisze o tym na swoich stronach Radio Maryja wprost: „planem jest również to, aby regiony, w których wygrało PiS, ogłosiły się za życiem. (…) w Sejmie wciąż czeka na rozpatrzenie projekt ustawy #Zatrzymaj aborcję”.
Ten cytat pochodzi z komentarza rozgłośni Tadeusza Rydzyka w sprawie uchwały radnego Jacka Kotuli. Widać z niego wyraźnie, kto gra Podkarpaciem. I że z pewnością nie jest to reżyser Andrzej Saramonowicz.
Mimo wszystko prawicowe i propisowskie media walą w pana, jak w bęben.
– Bo oni doskonale zdają sobie sprawę, że pisząc o planach uchwały o tzw. strefie życia popsułem im plan: by wprowadzić tę uchwałę bez rozgłosu. By wypróbować na Podkarpaciu mechanizmy zmieniające państwo prawa świeckiego w państwo teokratyczne. Zdaję sobie sprawę doskonale, że wielu czytających teraz te słowa, myśli, że przesadzam. Ale to nie ja przesadzam. To przesadza PiS, który od trzech lat dopycha w Polsce zmiany kolanem, nie bacząc na ich zgodność z prawem. Partia Jarosława Kaczyńskiego wymusza stan faktyczny. I, niestety, udaje jej się to!
A konkrety?
– Czy na Podkarpaciu kobieta, która zaszła w ciążę z powodu gwałtu lub wie, że urodzi upośledzone ciężko dziecko, może dokonać aborcji, choć to jest zgodne z prawem? Już nie, bo pozaprawnie to wymuszono na lekarzach i szpitalach.
Teraz pisowcy oraz fundamentaliści religijni chcą przesunąć granicę jeszcze dalej: zabronić ludziom mieć dzieci dzięki medycznej procedurze in vitro (która przecież jest legalna!), zakazać edukacji seksualnej itp. Powołują się przy tym na walkę z rzekomą demoralizację dzieci.
Ale już o tym, by przeciwstawiać się demoralizacji dzieci przez księży-pedofilów nie wspominają. A jak doskonale wiemy, jest o czym, również na Podkarpaciu. To przecież tu jest słynna Tylawa, gdzie ksiądz przez dziesięciolecia molestował dzieci. I był chroniony i broniony przez biskupów oraz wpływowych prawicowych polityków. Niech się zatem nad tym pochyli radny Kotula! Bo to jest prawdziwy grzech i wstyd!
W jednym szeregu oburzonych pańskim wpisem o bojkocie Podkarpacia stanęli w podkarpaccy narodowcy, ludzie z SLD, czy z Komitetu Obrony Demokracji. Jakby w myśl powiedzenia „Naszych biją, trzeba się bronić”.
– Ja nie mam o to do nikogo żalu, bo wiem, jak wielka potrafi być siła propagandy i manipulacji. Ludziom wmówiono, że jakiś rzekomo zarozumiały celebryta z Warszawy lekceważy ich i ich region. Więc się oburzyli. Ale to nie jest prawda.
Ja uwielbiam Podkarpacie, tu się urodziła moja mama, tu spędziłem najszczęśliwsze chwile mojego dzieciństwa, tu mam pełno rodziny. Życzę Podkarpaciu jak najlepiej, dlatego nie mogę spokojnie patrzeć na to, co władza robi z tym regionem. Przecież wielu mieszkańców boi się władzy związanej z PiS-em. Boi się wpływów miejscowych księży. A już najbardziej boi się związku „tronu z ołtarzem”.
Ludzie widzą, że zaczyna w regionie obowiązywać system kolesiowski. Sieci powiązań ludzi „miernych, ale wiernych”. Często więc kładą uszy po sobie, żeby tylko nikt się ich nie czepiał. Ale metoda „jak będę siedział cicho, to mi się krzywda nie stanie” nie działa, niestety. Ci, którzy chcą zbudować system autorytarny, którzy nie lubią wolności, którzy chcą narzucić swoją wolę innym, nigdy się nie zatrzymują.
Co Pan ma na myśli?
– Dziś fundamentaliści katoliccy mówią o walce z aborcją, in vitro i edukacją seksualną. Jeśli mieszkańcy Podkarpacia na to zezwolą, jutro ci sami fundamentaliści zakażą w regionie środków antykoncepcyjnych, pojutrze zabronią konkubinatów, a za tydzień powiedzą, że każdy seksualny stosunek poza małżeństwem sakramentalnym jest zbrodnią. Wiem, że to brzmi nieco jak science-fiction, ale wierzcie mi, państwo, nie dla integrystów katolickich.
Zapytajcie radnego Kotuli czy waszych biskupów, czy gdyby mieli takie prawne możliwości, pozwoliliby na sprzedaż środków antykoncepcyjnych. Zapewniam, że odpowiedź was przerazi.
Brońmy zatem ile sił państwa świeckiego! Niech katolicy żyją jak chcą, ale niech nie narzucają swojego modelu życia wszystkim innym! Nie dajmy sobie wmówić, że wszyscy Polacy widzą świat tak samo jak katoliccy fundamentaliści pod znaku Radia Maryja! Nawet większość katolików myśli inaczej niż radny Kotula, Tadeusz Rydzyk czy prokurator stanu wojennego Stanisław Piotrowicz, który na Podkarpaciu buduje swoje nici powiązań.
Powtórzyłby Pan swój tekst o bojkocie Podkarpacia, wiedząc, jakie on reakcje wywoła?
– Tak. Bo udało mi się tym tekstem upublicznić to, co fundamentaliści religijni chcieli zrobić chyłkiem: narzucić Podkarpaciu uchwałę, która jest niezgodna z polskim prawem. Uważam za swój sukces, że powoli zaczęli się z niej wycofywać: radny Kotula mówi, że to tylko tzw. uchwała intencyjna, która nie ma mocy prawnej.
Pytam zatem: po co Podkarpaciu uchwała intencyjna bez żadnej mocy? Żeby udawać, że pisowscy radni się czymś zajmują? A to nie mają nic ważniejszego do zrobienia? I co się zmieni na Podkarpaciu, jeśli samorządowcy będą się zajmować wyłącznie intencjami? Przecież to niepoważne! Mieszkańcy regionu oczekują konkretnych działań, a nie pozornych.
Mówię to, mając zresztą doskonale świadomość, że radny Kotula robi teraz dobrą minę do złej gry. Bo w jego planach – i w planach tych, którzy mu kazali zgłosić pomysł uchwały o tzw. strefie życia – to miał być początek pod realne zmiany prawne.
A co by Pan chciał powiedzieć tym mieszkańcom Podkarpacia, którzy myślą, że propozycją bojkotu regionu Pan ich obraził?
– Że ja jestem tylko rezonerem. Reaguję na rzeczy, które w moim mniemaniu niszczą Podkarpacie i komfort jego mieszkańców. Przecież gdyby nie było propozycji pisowskich radnych, którzy chcą uchwały nawołującej do zakazania rzeczy legalnych, do których obywatele mają prawo, w ogóle nie byłoby tematu.
Drodzy państwo, czy naprawdę uważacie, że kobiety z Podkarpacia, które zaszły w ciążę w wyniku gwałtu, mają jeździć do innego województwa albo za granicę, by ciążę usunąć?
Czy ludziom, którzy mają problemy z płodnością (a jest to problem cywilizacyjny, wynik zanieczyszczenia świata, a nie kara za rzekome grzechy!) każecie jeździć do klinik in vitro w Warszawie czy Gdańsku? To, waszym zdaniem, nie uderza w region?
Czy naprawdę uważacie, że w szkołach Podkarpacia nie powinno być edukacji seksualnej? Chcecie, by dalej kwitła nienawiść do homoseksualistów? I przekonanie, że kobieta jest podległa mężczyźnie, bo tak powiedział Żydom ich Bóg wiele tysięcy lat temu? Czy chcecie jeździć po środki antykoncepcyjne na Pomorze lub na Ukrainę?
Ja wam tylko chciałem swoim tekstem uświadomić, że takie zagrożenia uchwała o tzw. podkarpackiej strefie życia, wymyślona gdzieś w zakrystii u Tadeusza Rydzyka, wywołuje. Bo fundamentaliści religijni nigdy nie poprzestają na intencjach. Tego uczy historia świata i historia każdej religii.
Dlatego, szanowni mieszkańcy Podkarpacia, nie dajcie sobą manipulować! To, co chcą wam narzucić radni, jest znacznie groźniejsze niż żarty Saramonowicza o bojkocie. Możecie mnie uważać za idiotę, ale okażcie się w takim razie mądrzejsi i nie dajcie sobie narzucać ograniczeń wolności, które próbuje forsować obecna władza.
W Wiadomościach w TVP marszałek podkarpacki Władysław Ortyl z PiS, zaprosił Pana do nas. Przyjedzie Pan?
– Z ogromną chęcią. Pan marszałek istotnie powiedział, że zaprasza mnie na Podkarpacie i pokaże mi województwo. Za pośrednictwem państwa portalu chcę zatem powiedzieć: „Szanowny Panie marszałku! Serdecznie dziękuję za zaproszenie. Oczywiście, przyjmuję je i czekam na konkrety, głęboko wierząc, że nie rzucał Pan słów o zaproszeniu wyłącznie za wiatr”.
A jak się Panu teraz żyje w Polsce?
– Jestem przygnębiony, widząc destrukcję wartości, jaka ma miejsce w Polsce po 2015 roku. Moja młodość przypadła na czasy komunizmu. Walczyłem z nim, wierząc, że zawsze trzeba opowiadać się po stronie prawdy i prawości. Kiedy komunizm upadł, była to dla mnie wielka radość.
Miałem nadzieję, że wolność już nigdy nie będzie w Polsce zagrożona. Niestety, PiS idzie w stronę tzw. dyktatury demokratycznej. Z całego systemu demokratycznego zachowuje wyłącznie system wyborczy (choć też zmienia jego reguły), a resztę fundamentów demokracji oraz wiele jej instytucji lekceważy lub – to ulubione słowo dzisiejszej władzy – wygasza.
Poza tym, jako patriota jestem zrozpaczony, że PiS zmienia miłość do Polski w karykaturę. Piszę o tym w mojej najnowszej powieści „Pokraj”, która wyszła w maju tego roku. Przeraża mnie też, że Jarosław Kaczyński próbuje umacniać swą władzę, inicjując nienawiść do wszystkich Polaków, którzy mają inny pomysł na Polskę niż on i jego ludzie. Z tego nic dobrego urodzić się nie może.
Rozmawiał: MARCIN KOBIAŁKA
marcin.kobialka@rzeszow-news.pl