Fot. Ewa Szyfner / Rzeszów News. Na zdjęciu prof. Sylwester Czopek, rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego
Reklama

Na ostatniej prostej Senat Uniwersytetu Rzeszowskiego nie zgodził się na przejęcie Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1, by na jego bazie w Rzeszowie powstał szpital uniwersytecki. Samorząd podkarpacki rękami uczelni chciał ratować zadłużoną po uszy placówkę. Wraca koncepcja budowy nowego szpitala.

Szpital uniwersytecki miał działalność rozpocząć 1 stycznia 2018 roku w wyniku połączenia szpitala przy ul. Szopena i Podkarpackiego Centrum Chorób Płuc przy ul. Rycerskiej. Trwające dwa lata rozmowy władz Podkarpacia z Uniwersytetem Rzeszowskim zakończyły się fiaskiem po tym, gdy w czwartek 21 grudnia Senat UR nie zgodził się przejąć majątku szpitala wartego ponad 200 mln zł.

– Szpital jest nam potrzebny, ale nie na zasadach, które nam proponowano. Szpital uniwersytecki to nie jest zmiana szyldu. Uniwersyteckość do czegoś zobowiązuje – mówił w piątek prof. Sylwester Czopek, rektor UR.

Takiej decyzji Senatu należało się spodziewać, gdy władze Uniwersytetu na początku grudnia zaczęły tonować hurraoptymistyczne nastroje, że powstania szpitala nic już właściwie nie zatrzyma, gdy na oddanie majątku w listopadzie zgodzili się radni sejmiku podkarpackiego. Ostateczny głos należał jednak do Senatu UR. 

Uniwersytet potrzebuje szpitala uniwersyteckiego na potrzeby kierunku lekarskiego, który uczelnia uruchomiła w 2015 roku. W tym celu powstało już Przyrodniczo-Medyczne Centrum Badań Innowacyjnych (jest tam 17 specjalistycznych laboratoriów) przy ul. Warzywnej oraz Zakład Nauk o Człowieku niedaleko szpitala przy ul. Lwowskiej

W szpitalach uniwersyteckich, co warto przypomnieć, prowadzone są zaawansowane badania naukowe, edukacja studentów, leczone ciężkie i nietypowe przypadki.   

Kredyt na start, by spłacić… długi

W 2016 roku prace nad powołaniem szpitala uniwersyteckiego w Rzeszowie przyspieszyły, pomysł poparł minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, ale realizacja tego planu od początku wywoływała protesty lekarzy Podkarpackiego Centrum Chorób Płuc, którzy twierdzili, że włączenie ich placówki do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1 skończy się katastrofą dla pacjentów. Protesty słane do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, by zablokował ten plan, nic nie dały.

Pomysłów na powołanie szpitala uniwersyteckiego było kilka. Najpierw mówiło się, że powinien on powstać na bazie Szpitala Miejskiego przy ul. Rycerskiej, ale na takie rozwiązanie nie zgodził się prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc. Był również pomysł przejęcia szpitala im. Św. Rodziny w Rudnej Małej, ale on też spalił na panewce.

Połączenie szpitala przy ul. Szopena z „płucnym” od początku wydawał się planem karkołomnym. Szpital tonie w długach (przekraczają one już 200 mln zł), sprzęt medyczny jest już 75 procentach wysłużony. Do tego dochodzi kiepska lokalizacja szpitala, która w z zasadzie uniemożliwia jego dalszą rozbudowę, placówka nie jest dostosowana do klinicznej działalności naukowej.

Ale na decyzję o tym, że Uniwersytet Rzeszowski nie przejmie szpitala, największy wpływ miał sposób, w jaki placówka miałaby być oddłużona. Podkarpacki Urząd Marszałkowski proponował UR, by uczelnia wzięła w Banku Gospodarstwa Krajowego 72-milionowy kredyt i spłacała go przed 25 lat. Przez pierwsze trzy lata po 200 tys. zł miesięcznie, w kolejnych – 500 tys. zł. Senat uniwersytetu powiedział „nie”.

– To nie jest kredyt na rozwój, tylko na spłatę długów. A co, jeśli restrukturyzacja szpitala się nie uda? Nie znamy się na specyfice finansowania służby zdrowia. To zbyt duże ryzyko. Chcieliśmy startować od zera – mówi prof. Grzegorz Ślusarz, prorektor ds. finansów i organizacji UR.

Kto poniesie największą stratę?

Uniwersytet proponował władzom Podkarpacia: najpierw sami oddłużcie szpital, potem powołajmy spółkę celową, w której UR będzie miał 51 proc. udziałów, a samorząd 49 proc. Na takie rozwiązanie urząd marszałkowski jednak się nie zgodził. Przestraszył się, że to droga do prywatyzacji szpitala. – Politycznie jest ona nam obca – mówi nam Władysław Ortyl (PiS), marszałek podkarpacki.

Uniwersytetu nie przekonały argumenty władz Podkarpacia, że szpital mając status uniwersyteckiego i będący w sieci szpitali będzie miał w pierwszej kolejności dostęp do centralnych funduszy, mógłby startować w konkursach, do których wojewódzkie szpitale nie mają dostępu, że samorząd zamierza wydać 50 mln zł unowocześnienie placówki (zakup m.in. robota Da Vinci, budowę sal dydaktycznych), że kontrakt szpitala z NFZ zwiększy się o 30 mln zł.

Nie podziałał też argument, że samorząd poręczy kredyt, a więc w razie kłopotów z jego spłatą przez UR, problem spadnie na barki samorządu. Padła też deklaracja, że samorząd rocznie będzie dotował szpital uniwersytecki kwotą 1,5 mln zł. – Sytuacja szpitala radykalnie się poprawi, wyjdzie na prostą – twierdzi marszałek Ortyl.

– Szpital uniwersytecki to wzięcie odpowiedzialności za pacjentów, poziom leczenia, za to, żeby to był szpital nowoczesny, by studenci kształcili się w warunkach odpowiadającym standardom XXI wieku. Tego nie mogliśmy otrzymać w KSW nr 1. Decyzja Senatu o nieprzejmowaniu szpitala jest wyłącznie decyzją merytoryczną – przekonuje rektor Czopek.

W piątek po południu Urząd Marszałkowski wydał oświadczenie nawiązujące do decyzji Senatu UR.  „Największą stratę ponoszą mieszkańcy województwa oraz studenci i pracownicy dydaktyczni, którzy nie mają możliwość korzystania z wysokospecjalistycznej placówki medycznej, której brakuje na medycznej mapie województwa i która finansowana z poziomu budżetu państwa zyskałaby nowe możliwości rozwoju”.

– Decyzja Senatu UR nie jest ani dobra dla Uniwersytetu, ani dla województwa – mówi Władysław Ortyl.

Nowy szpital od podstaw

Co teraz? Wraca koncepcja budowy szpitala uniwersyteckiego od podstaw. Władze UR twierdzą, że to byłoby najlepsze rozwiązanie i jest swego rodzaju „marzeniem”, ale jednocześnie zdają sobie sprawę, że to proces czasochłonny i kosztowny. Szpital miałby być częścią nowego kampusu uniwersyteckiego. Na jego powstanie potrzeba teren o powierzchni 50 ha, a wybudowanie szpitala może pochłonąć nawet 500 mln zł.

– To bardzo daleka perspektywa – przyznaje rektor Czopek.

Ale UR woli poczekać na nowy szpital, niż przejmować zadłużoną placówkę przy ul. Szopena. Urząd Marszałkowski twierdzi, że budowa nowego szpitala to „wybór idealny, a wręcz idealistyczny, aczkolwiek w aktualnych warunkach – karkołomny i trudny do realizacji”.

– W Rzeszowie trudno znaleźć miejsce dla nowej placówki szpitalnej. Budowa nowego szpitala wraz z jego zaprojektowaniem zajmie minimum siedem lat – twierdzi Władysław Ortyl.

Dodaje, że nowy szpital w Rzeszowie wywoła jeszcze inne konsekwencje. – Jeden z dwóch szpitali wojewódzkich trzeba będzie zamknąć. U nas nie ma problemów z liczbą łóżek dla pacjentów. Jest ona wystarczająca. Poprawić za to trzeba jakość usług – mówi Ortyl.

Uniwersytet chce jednak zrealizować „marzenie” o szpitalu uniwersyteckim zbudowanym od podstaw. – Trzeba mieć marzenia. Wygrywa ten, kto stawia sobie najwyższe cele. Warto w życiu o to grać. Warto to ryzyko podjąć – uważa prof. Sylwester Czopek.

Zapewnia, że odłożenie na półkę realizacji planu stworzenia szpitala uniwersyteckiego nie będzie miało żadnych negatywnych skutków dla studentów, jak i samego kierunku lekarskiego.

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama