To była prawdziwa muzyczna uczta. Niestety, ostatnia. W niedzielę (30 listopada) kończąca karierę Budka Suflera zagrała w Rzeszowie swój pożegnalny koncert.

Biletów na rzeszowski występ żywej legendy polskiej muzyki nie można było dostać już od kilku tygodni. Każdy chciał jeszcze raz posłuchać szlagierów lubelskiej formacji ostatni raz na żywo.

Po 40 latach muzycznej działalności, grupa postanowiła zakończyć swoją wspólną karierę. Rzeszowski koncert w hali na Podpromiu był jednym z ostatnich na pożegnalnej trasie zespołu. Przed muzykami jeszcze spotkanie z publicznością w Krakowie i rodzimym Lublinie. Dokładnie 15 grudnia Budka Suflera przejdzie do historii.

Po raz ostatni usłyszeliśmy je na żywo

Ostatni podstawowy skład zespołu tworzyli jego założyciele: kompozytor Romuald Lipko i wokalista Krzysztof Cugowski oraz perkusista Tomasz Zeliszewski. Do udziału w pożegnalnej trasie muzycy zaprosili basistę Mieczysława Jureckiego oraz wokalistów, którzy na przestrzeni lat współpracowali z Budką.

W Rzeszowie gościem specjalnym był Felicjan Andrzejczak, który wylansował jeden z największych szlagierów zespołu „Jolka, Jolka pamiętasz”. Oprócz niego, artysta zaśpiewał również „Noc komety” oraz przeboje wykonywane przez zmarłego cztery lata temu Romualda Czystwa: „Nie wierz nigdy kobiecie” i „Za ostatni grosz”.

Krzysztof Cugowski wyśpiewał niezapomniane hity, m.in. „Sen o dolinie”, „Twoje radio”, „To nie tak miało być”, „Bal wszystkich świętych”, „Ratujmy co się da”, „Takie tango, „V bieg”.

Rzeszów to był mój drugi dom

– Rzeszów to jedno z moich ulubionych miast. Przez rok nawet tu studiowałem. Byłem dość niepokornym słuchaczem lubelskiego UMCS-u, więc karnie oddelegowali mnie na dwa semestry właśnie do Rzeszowa. To był jeden z piękniejszych okresów w moim życiu. Tym bardzie się cieszę, że przez te wszystkie lata często mogłem tutaj wracać – powiedział w rozmowie z nami Krzysztof Cugowski.

Ponad dwie godziny muzycznej uczty i kilkanaście prawdziwych przebojów oraz wielotysięczna publika zgromadzona w hali Podpromie. Tak wyglądało pożegnanie muzyków z rzeszowskimi fanami.

– Mam dokładnie tyle lat, ile Budka. Nie chce mi się wierzyć, że wraz z tym koncertem, stanie się ona tylko żywą legendą – podkreślił pan Piotr po wyjściu z występu.

Nic nie może wiecznie trwać

– Musimy od siebie odpocząć. Spędziliśmy ze sobą całe 40 lat. Poza tym mieszkamy też w jednym mieście. Trudno będzie nam siebie unikać. Poza tym, jedynie zamykamy pewien rozdział, nie żegnamy się z muzyką, bo ona jest całym naszym życiem. W głowie stworzył już nowy projekt, ale nie chcę o nim mówić dopóki nie rozliczę się z Budką Suflera – powiedział nam Romuald Lipko.

Zapytany, czy jest coś takiego, czego żałuje, kompozytor przyznał nam, że nie może odżałować, że nigdy nie usłyszał na żywo i nie stanął na jednej scenie z Anną Jantar, dla której napisał jej ostatni wielki przebój „Nic nie może wiecznie trwać”.

– Ania nagrała z nami zaledwie trzy utwory. Miało być ich znacznie więcej. Nasze plany przerwała jej okrutna śmierć. Tytuł tego proroczego utworu, o którym mówię, jest doskonałą pointą dla kończącej się przygody z Budką. Ale nie żegnamy się, lecz mówimy „do usłyszenia”. Tylko już w innych projektach – podsumował Lipko.

eMKa

redakcja@rzeszow-news.pl

 

Reklama