O prawdziwym cudzie może mówić kilkunastoosobowa grupa kibiców ubiegłotygodniowego 24. Rajdu Rzeszowskiego. O mały włos nie została rozjechana przez załogę TVN Turbo.
Rajd odbywał się w dniach 6-8 sierpnia. Renault Clio załogi TVN Turbo prowadzone przez Łukasza Byśkiniewicza na zakręcie wypadło z drogi i wpadło na łąkę. Samochód sunął wprost na publiczność. Kibicom, na szczęście, udało się uciec. W ostatniej chwili przed potrąceniem ojciec uratował kilkuletniego chłopca. Wśród publiczności były też matki z dziećmi.
– Wypadliśmy z drogi na zacieśniającym się zakręcie. Troszeczkę byłem zdekoncentrowany przez to, że przegrzewał się silnik. Przede mną na wyświetlaczu pojawił się „alert”. Włączyłem pokrętło, żeby więcej wody wpuścić na intercooler, aby schłodzić silnik. Nie usłyszałem dobrze, że zakręt się zaciska i wypadliśmy przy sporej prędkości w miejscu, gdzie stało bardzo dużo kibiców – mówił po wyścigu dla TVN Turbo Łukasz Byśkiniewicz.
Gdy zatrzymał się odetchnął z prawdziwą ulgą.
– Całe szczęście, że kibice byli przytomni, zaczęli uciekać. Na trawie, gdzie wypadliśmy, auto na oponach typu slick jeszcze przyspiesza. Ale tak starałem się omijać ludzi, żeby nikogo nie potrącić. Widziałem matki z dziećmi. Było naprawdę niebezpiecznie. Dziękuję Opatrzności, że nikogo nie potrąciliśmy. Mogliśmy pojechać dalej. Zorientowaliśmy się, że nikomu nie zrobiliśmy krzywdy, wyskoczyliśmy na drogę i ukończyliśmy bardzo trudny i ciężki rajd – powiedział Łukasz Byśkiniewicz.
W aucie, którym kierował, było 70 stopni C. Łukasz Byśkiniewicz jechał z pilotem Bartłomiejem Bobą. Boba zastąpił Macieja Wisławskiego, który wycofał się z rajdu z powodu kłopotów ze zdrowiem.
Załoga TVN Turbo zajęła w 24. Rajdzie Rzeszowskim 12. miejsce. Wygrał go francuski kierowca Bryan Bouffier.
redakcja@rzeszow-news.pl