Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Przed 10 października strajku w MPK nie będzie. Związkowcy nie tracą nadziei na przełom po spotkaniu z prezydentem Rzeszowa. Ale ten nic nowego im nie powie.

 – Przed 10 października strajku nie będzie – ogłosili w piątek, 30 września, przed południem przedstawiciele czterech związków zawodowych w rzeszowskim MPK. – Chcemy rozmawiać, jesteśmy gotowi spotkać się z władzami miasta – powtarzali wiele razy. 

Rano ustalono, że jeszcze tego samego dnia, do ratusza trafi oficjalne zaproszenie do rozmów. Proponują spotkanie na początku przyszłego tygodnia (3-5 października). – Zrobimy wszystko, by nie utrudniać ludziom życia w mieście – zapewniają związki.

– Prezydent spotka się ze związkowcami – deklarowała Marzena Kłeczek-Krawiec, rzecznik prezydenta Rzeszowa. Dodając, że stanowisko w sprawie podwyżek jest niezmienne. W czwartek mówiła, że „nie ma pola na negocjacje”, w piątek to w zasadzie podtrzymała. 

 – W budżecie miasta nie ma pieniędzy na podwyżki. Podwyższając pensje pracownikom MPK, musielibyśmy zrobić to kosztem kultury, wydarzeń sportowych lub pomocy społecznej – argumentuje Kłeczek-Krawiec.  

Nie podwyżka, a rekompensata 

Związkowcy nie kryją zdziwienia, ale spokojnie czekają na rozmowy z prezydentem Konradem Fijołkiem. Jeżeli nie będzie przełomu, zorganizują jednodniowy strajk. Na początek. – Jesteśmy zdeterminowani – mówią, i tłumaczą, co się dzieje w MPK.  

A dzieje się źle, skoro w środowym referendum większość pracowników poparła strajk

Batalia o wyższe wynagrodzenia dla pracowników rozpoczęła się w marcu br. To wtedy  związkowcy przygotowali pierwsze pismo w sprawie „regulacji płacowych”. Nie nazywają ich podwyżkami, tylko „rekompensatą” z tytułu rosnącej inflacji.

Weszli w spór zbiorowy i spotkali się z przewodniczącą Rady Nadzorczej MPK. Teresa Kubas-Hul przedstawiła im finanse spółki i mówiła żeby dać prezydentowi czas na zapoznanie się z sytuacją. Konrad Fijołek sprawował wtedy urząd od 9 miesięcy. 

Nieopłacalny wozokilometr 

Związkowcy słyszeli też od Kubas-Hul zapewnienia: będą dodatkowe pieniądze. I ostatecznie przekonała związki, by spór zbiór zbiorowy zawiesili.

– I cały czas prowadzimy rozmowy na temat podwyższenia stawki za wozokilometr, bo obowiązująca nie jest w stanie pokryć rzeczywistych kosztów związanych z przewozami. Powinna wynosić ponad 10 zł. Trzeba na to znaleźć pieniądze – mówi Teresa Kubas-Hul.

MPK jest operatorem komunikacji miejskiej, na garnuszku ratusza. Miasto co roku płaci spółce za każdy kilometr przejechany przez autobusy. Ale za mało. Obecna stawka to 8,90 zł. Wiosną br. wynosiła 8,31 zł, a wcześniej 7,99 zł. 

 – To kosmetyczne zmiany. Pieniądze nie pokrywają kosztów paliwa i wypłaty dla kierowców – mówi Wojciech Cwalina, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników MPK. Żeby spółka wyszła na zero, stawka za wozokilometr powinna wynosić 10,27 zł.

Negocjacje i fiasko rozmów
Zdjęcie: Agnieszka Lipska / Rzeszów News

Mijały kolejne miesiące, związkowcy wciąż słyszeli, że firma nie ma pieniędzy. Dlatego 1 sierpnia po raz drugi weszli w spór zbiorowy. Wówczas zażądali 900-złotowej podwyżki dla pracowników i podniesienia stawki godzinowej – do 5,29 zł, z wyrównaniem od stycznia. 

Był też postulat utrzymania dotychczasowego systemu premiowego. W wyniku negocjacji, żądania obniżono do 700 zł, a ostatecznie do 500. W związku z sytuacją w firmie i finansami miasta, zrezygnowano też z wyrównania od 1 stycznia br.  

Zarząd zaproponował 400 zł i zrównanie stawek w dwóch grupach zawodowych – do 21,80 zł. To miało też zahamować odejścia z pracy. Obecnie brakuje 30 kierowców. A ci, którzy jeszcze są, mają „nadliczbówki”, pracują 2,5 dnia więcej niż wynika to z umowy. 

19 sierpnia w MPK odbyło się pierwsze referendum. 638 pracowników zapytano, czy przyjmują propozycję prezesa. Frekwencja wyniosła 71 proc. 374 osoby były przeciwko. Rozpoczął się kolejny etap mediacji, który zakończył się fiaskiem i środowym referendum. 

Załoga żąda podwyżek pensji o 500 zł od 1 września, zarząd spółki zgadza się na taką kwotę, ale od października. I spór dotyczy formy wypłaty pieniędzy. Związkowcy chcą, by podwyżki wpisano do podstawy wynagrodzenia, władze MPK jako stały dodatek.   

Ale jazda, droga jazda 

To, że finanse MPK są w tarapatach, wiadomo nie od dziś, powodem jest gigantyczny wzrost cen paliwa. W 2019 roku średnia cena oleju napędowego wynosiła 3,81 zł. W 2020 – 3,22 zł, rok później 4,01 zł. W 2022 roku to już 6,03 zł za litr. 

Za gaz w 2019 roku firma płaciła 2,53 zł, w 2020 roku – 1,84 zł, w 2021 roku – 2,82 zł, ale w 2022 już 5,62 zł. Strata na koniec 2021 roku wyniosła 2,752 mln zł. – Pokryło ją miasto, ale nie wyciągnęło wniosków – mówi Michał Białogłowski, szef zakładowej „Solidarności”.   

W 2019 roku autobusy MPK przejechały 11,8 mln km. W 2020, czyli pandemicznym – 10,8 mln km, w 2021 roku – 11,3 mln km, a w 2022 – ok. 11,3 mln km. Kilometry mają znaczenie. Gdy jest ich mniej, kierowcy też mniej zarobią. 

Kto winny wyższym cenom biletów?

 – Jesteśmy umiejętnie rozgrywani przez rządzących w mieście polityków – skarżył się w piątek Wojciech Cwalina. Dowodem na to ma być ostatnia sesja rady miasta (27 września). Radni zgodzili się wtedy na 25-procentową podwyżkę cen biletów.  

– Od razu wprowadzono narrację, że to z powodu pracowników, którzy domagają się wzrostu wynagrodzeń. A przecież ta podwyżka była planowana już wcześniej – wspomina Cwalina

Anna Kowalska, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego w Rzeszowie, który organizuje komunikację, w piątek nie pamiętała, kiedy dokładnie zaczęli myśleć o podwyżkach cen biletów. – Po pierwszym półroczu – stwierdziła tylko.   

Związkowcy krytykują też samą decyzję radnych o podwyżkach cen biletów, obawiają się, że pasażerów będzie ubywać, ci wierni komunikacji przesiądą się do samochodów. – Nie będą czekać, będzie im wygodniej – uważa Wojciech Cwalina.

Związkowcy murem za prezesem

Związkowcy bronią prezesa MPK. Uważają, że ma związane ręce. W teorii mógłby się procesować z miastem, że nie wywiązuje się z umowy wobec spółki. – To jutro prezesem już nie będzie – mówią przedstawiciele załogi. 

Twierdzą, że regularnie raportują miastu, co się dzieje w MPK. – Zadłużenie spółki rośnie i nie ucieknie. Święty Mikołaj nie przyniesie nam milionów – dodaje Michał Białogłowski. 

Związkowcy mają żal do prezydenta Fijołka. – Myśleliśmy, że to będzie fajna współpraca. Z człowiekiem z 20-letnim stażem w samorządzie. Zostaliśmy kompletnie zbagatelizowani – mówi Jan Brocki, lider Związku Zawodowego Kierowców Autobusów Komunikacji Miejskiej.

 – Poczekajmy na spotkanie związkowców z prezydentem – apeluje Teresa Kubas-Hul, szefowa Rady Nadzorczej MPK. – Dopóki jest wola obu stron, warto rozmawiać – uważa.

A Marek Filip, prezes MPK, w piątek siedział przy skarżących się związkowcach. I milczał. 

agnieszka.lipska@rzeszow-news.pl

Reklama