Zdjęcie: Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie

Pod pretekstem przygotowania do podróży, 41-letnia Magdalena V. zamknęła się z dwójką dzieci w łazience, zabiła je nożem, a potem popełniła samobójstwo. Kobieta nie chciała, by dzieci trafiły pod opiekę ojca.

W środę poznaliśmy szczegóły tragedii, do której doszło we wtorek w jednym z domów w przysiółku Chałupki na terenie Rudnika nad Sanem w powiecie niżańskim. 

Przed godz. 11:00 do domu Magdaleny V., która opiekowała się dwójką swoich dzieci – 4-letnim chłopcem i 6-letnią dziewczynką – w asyście policjantów z komisariatu w Rudniku nad Sanem przyjechali kurator sądowy, psycholog oraz ojciec dzieci – obywatel Niemiec.

– Kurator sądowy miał wyegzekwować prawomocny wyrok Sądu Okręgowego w Rzeszowie z 19 października 2020 roku. Na jego mocy dzieci miały być przekazane pod opiekę ojcu – mówi prokurator Andrzej Dubiel z Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. 

Co budzi wątpliwości śledczych? 

Na wyraźną prośbę kuratora policjanci zostali na zewnątrz domu, tam też pozostał ojciec. Negocjacje z matką na temat przekazania dzieci prowadzili kurator i psycholog. – Negocjacje odbywały się w domu – mówią śledczy. 

Zaprzeczają krążącym od wtorku informacjom, że w trakcie negocjacji Magdalena V. zraniła nożem kuratora. Rozmowy z matką były prowadzone spokojnie, policjanci zostali na zewnątrz, by swoim widokiem nie narażać dzieci na dodatkowy stres. 

– To budzi wątpliwości, dlaczego zapadła taka decyzja. Będziemy sprawdzali, czy kurator swoim zachowaniem nie dopełnił obowiązków. Nie wiemy na tym etapie, czy do tragedii by nie doszło, gdyby policjanci byli w domu – mówi prokurator Dubiel.

To była normalna rodzina

W pewnym momencie negocjacji matka miała oświadczyć, że przekaże dzieci ojcu. Pod pretekstem przygotowania dzieci do podróży, poszła z nimi do łazienki na parterze domu, by je umyć. Kurator i psycholog stracili z oczu całą trójkę.

Magdalena V. zamknęła się w łazience i tam zabiła dzieci, a potem popełniła samobójstwo. Dzieciom i sobie zadała ciosy nożem w okolice klatki piersiowej. Gdy kurator i psycholog weszli do łazienki, wszędzie było mnóstwo krwi. Natychmiastowa reanimacja nic nie dała. 

Do całej tragedii doszło ok. godz. 13:00. W środę zostanie przeprowadzona sekcja zwłok, która wykaże, co było przyczyną śmierci Magdaleny V. i jej dzieci. Biegli będą ustalali, czy kobieta w chwili zdarzenia była pod wpływem alkoholu lub psychotropów. 

– To była normalna rodzina. Nie było tam Niebieskiej Karty. Nie było skarg na matkę, że np. zaniedbuje opiekę nad dziećmi – dowiadujemy się w prokuraturze.

Walkę o dzieci wygrał ojciec

Wiadomo, że rodzice dzieci byli w trakcie rozwodu. Oboje razem przez długi czas mieszkali w Niemczech. Magdalena V. postanowiła wrócić na stałe do Polski w marcu 2020 roku. Ojciec do momentu wtorkowej tragedii kilka razy był w Polsce, by zobaczyć się z dziećmi.

Małżeństwo prowadziło walkę sądową o opiekę nad dziećmi. 19 października 2020 r. w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie zapadła ostateczna decyzja, że dzieci mają być przy ojcu. Mężczyzna we wtorek miał je odebrać i wrócić z nimi do swojego rodzinnego kraju.  

– W trakcie negocjacji nie było takiej sytuacji, że dzieci nie chciały być przy ojcu i matka za wszelką cenę chciała je bronić, mimo niekorzystnego dla niej wyroku. Wszystko wydarzyło się nagle. Śledztwo w tym zakresie zapewne umorzymy – przewidują prokuratorzy.

Bo niewykluczone, że w odrębnym postępowaniu śledczy będą badać prawidłowość działań kuratora sądowego, czy tragedii można było zapobiec. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama