Fot. Podkarpacki Urząd Wojewódzki. Na zdjęciu dr Stanisław Mazur, dyrektor Centrum Medycznego "Medyk" w Rzeszowie

– Nie marnujemy ani jednej kropli szczepionek. Wysysamy wszystko. Teraz na nas jest hejt. To chore – mówi w wywiadzie dla Rzeszów News dr Stanisław Mazur, dyrektor Centrum Medycznego „Medyk” w Rzeszowie. 

Marcin Kobiałka: W drugi dzień Świąt Wielkanocnych cała Polska mówiła o Rzeszowie, że na COVID-19 zaszczepiono już prawie 63 proc. mieszkańców stolicy województwa, a inne duże miasta są daleko w tyle.  

Dr Stanisław Mazur: – To nieprawda. Taki procent zaszczepiono w naszych punktach, których na całym Podkarpaciu mamy 105, w samym Rzeszowie jest ich ok. 20. Z punktów spoza Rzeszowa otrzymujemy raporty. Jak zostają szczepionki w innych punktach do wieczora, to wykorzystujemy je od godz. 22:00 i doszczepiamy w samym Rzeszowie, aby nie marnować szczepionek. Za to należy nam się pochwała, a nie linczowanie w Wielkanoc. 

W piątek i w sobotę szczepiliście w Rzeszowie w punkcie w „Full Markecie”. Mieliście szczepić bez rejestracji osoby 55+. Część polityków publikuje zdjęcia kolejek, w mediach społecznościowych napisali, że szczepiliście też 20-30-latków.

– W piątek i w sobotę szczepili się u nas policjanci, wojskowi, pracownicy służby więziennej, straży granicznej, strażacy, prokuratorzy, pracownicy sądów, nauczyciele, pielęgniarki, lekarze, ratownicy medyczni, studenci medycyny, którzy przyjechali do Rzeszowa na święta – czasami z innych województw.

Szczepiliśmy także osoby, które były zarejestrowane. Wpuszczaliśmy tylko osoby, które na telefonach mogły nam pokazywać godzinę rejestracji. Sam kierowałem ruchem. Był porządek, dyscyplina. Może kolejka była długa, ale nie było tłumu. Zaszczepiliśmy także pracowników Pratt&Whitney Rzeszów, którzy mieli więcej niż 55 lat. 

Mogły się zdarzyć pojedyncze młode osoby zaszczepione, ale to byli ludzie, których angażowałem do pracy. Indywidualnie rozpatrywałem też przypadki, gdy ktoś np. jechał na studia za granicę i potrzebował się zaszczepić. Cały dzień stałem na zimnie, jak bramkarz w dyskotece. To promil, że ktoś się mógł przemknąć. 

Jeżeli ktoś był z grupy „zero”, prosiliśmy, by przez 2 godziny pomógł nam w szczepieniach – w roznoszeniu szczepionek, dawaniu upoważnień. Młodych braliśmy do pracy w charakterze wolontariuszy. Jeżeli ktoś chciał się zaszczepić, nie miał upoważnienia, a miał istotne powody, by się zaszczepić, np. wyjazd na studia medyczne do Anglii albo do pracy w Szwecji, to szczepiliśmy.

W sobotę o godz. 14:00 napisałem do pracowników, by przyszli nam pomóc, bo w „Full Markecie” mamy dużo ludzi, a nie ma kto szczepić. Przyszło 12 szefów placówek. Kobiet nie mogłem oderwać od robienia świątecznego jedzenia. Na koniec soboty zostało nam 14 szczepionek Moderny, a Pfizera – 11 w strzykawkach. Przed godz. 22:00 wyszliśmy na zewnątrz i poprosiliśmy do szczepień najstarsze osoby w wieku 57, 58 i 60 lat. 

W „Full Markecie” jest populacyjny punkt szczepień. Drugi taki punkt od najbliższej środy uruchomiony będzie w hali Podpromie. Takich punktów w województwie jest 14 – w Przeworsku, Jarosławiu, Przemyślu, Sanoku, Krośnie, Mielcu, Dębicy, Tarnobrzegu… We wszystkich dużych miastach. Robimy takie duże punkty, bo tam się ludzie nie zakażają. 

Ile osób zaszczepiliście w piątek i w sobotę? 

– W samym „Full Markecie” 4080 osób. W sumie w Wielką Sobotę ok. 5000. W Wielkanoc i  w poniedziałek nie szczepiliśmy. Od wtorku zabieramy się do ponownych szczepień. Nie zmarnowaliśmy ani jednej szczepionki. Wykorzystanie naszych szczepionek wynosi 111,3 procent. Liczę na order.

Jak możliwe jest takie wykorzystanie szczepionek? 

– Zaoszczędziliśmy ponad 10 tysięcy szczepionek spośród 100 tysięcy dotychczas przeprowadzonych przez nas szczepień. Szczepionki wykorzystaliśmy do ostatniej kropli. 

Jakie szczepionki podajecie? 

– Mamy wszystkie trzy rodzaje: Pfizer, AstraZeneca i Moderna. Na początku głównie szczepiliśmy AstraZeneca. Wykorzystaliśmy wszystkich 35 tysięcy szczepionek. Wszyscy mówili, że AstraZeneca brzydka i niedobra, a myśmy szczepili. W ramach programów klinicznych zbieramy pacjentów do szczepienia szczepionką Johnson&Johnson, ale to nie jest zamówienie publiczne, z którego nie muszę się tłumaczyć. 

Chcę się upewnić. Dotychczas zaszczepiliście 100 tysięcy osób w całym województwie podkarpackim. Tak? 

– Tak.

Czyli prawie 63 proc. zaszczepionych to osoby we wszystkich 105 waszych punktach, a nie w samym Rzeszowie? 

– Dokładnie. Aby osiągnąć taką liczbę w Rzeszowie na obecnym etapie, to musielibyśmy dzieci szczepić, a tego nie robimy.  

Część polityków zarzuca wam, że przeprowadzaliście szczepienia „polityczne”, bo w Rzeszowie 9 maja będą przedterminowe wybory na prezydenta miasta i rząd chce jak najwięcej osób zaszczepić, żeby wybory się odbyły. 

– Niech pan tak nazywa te szczepienia, jak pan tak uważa. Niech będą szczepieniami „politycznymi”. I dobrze. Moja partia to Rzeszów, Podkarpacie. To było przykre, gdy Podkarpacie 1,5 miesiąca temu było na przedostatnim miejscu w Polsce w szczepieniach, Rzeszów był jednym z ostatnich miast. 

Dźwigamy się. Byłoby niesłuszne, gdyby na Mazowszu, czy tam skąd pochodzą niektórzy krzyczący politycy, ludzie się zaszczepili, a na Podkarpaciu ludzie umierali. U nas nadal jest największa śmiertelność na COVID-19. Szczepimy kogo trzeba. Nie jestem automatem. Jestem lekarzem z uprawnieniami. Nie jestem urzędnikiem, ani politykiem. 

Podkarpacie w tej chwili zaszczepiło 17 proc. mieszkańców, a np. Mazowieckie, Podlaskie, Pomorskie mają po 19 procent. Jesteśmy nadal poniżej średniej, 1,5 miesiąca temu byliśmy na przedostatnim miejscu, teraz za nami są cztery województwa. W Wielki Poniedziałek wysłałem wiadomość do 1000 pracowników, by nie opuszczali głowy, ciężko pracują.

Ile osób zaszczepiliście w samym Rzeszowie? 

–  Na każdą placówkę w pierwszych tygodniach przypadało po 30 osób. To były dawki minimalne. W Rzeszowie szczepiliśmy ok. 600 osób tygodniowo. 

Mamy zamrażarki do -90 st. C. Możemy przechowywać naraz milion szczepionek, np. Pfizera. Na początku rozwoziliśmy szczepionki do ok. 60 punktów. Był chaos. Wszędzie musiał kurier przyjechać z rozmrożonymi szczepionkami. Wiózł np. w poniedziałek sześć ampułek i dany punkt musiał szczepionki zużyć do piątku, bo w sobotę się już nie nadawały do użycia. 

Np. w Iwierzycach szczepimy w dawnej szkole. Bibliotekarka, Bogu ducha winna, bała się się przyjąć ampułki. Zawieziono je do gminy Wiązownica. Ludzie nie wiedzieli, o co chodzi. Trudno to było skoordynować. Na naszą prośbę Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych przywozi nam szczepionki do jednego miejsca – w Rzeszowie. Tutaj je przechowujemy i nawet, jak trzeba, pożyczamy, np. szpitalowi MSWiA, gdy mu brakło. 

Nie marnujemy ani jednej kropli szczepionek. Wysysamy wszystko. Teraz na nas jest hejt. To chore. Mam 65 lat. Wiem, co robię.

Z utworzeniem punktów szczepień na Podkarpaciu był problem.    

– Tak. W listopadzie do prowadzenia punktów szczepień nikt się nie zgłosił. Na prośbę dyrekcji Narodowego Funduszu Zdrowia złożyliśmy ofertę, ale okazało się, że ona obejmuje tylko 33 procent województwa, mimo że wszystkie nasze placówki zostały do tego zaangażowane. Złożyliśmy więc ofertę na kolejne 33 duże zakłady pracy, by tam ludzi szczepić. To był nasz pomysł. Rząd dopiero teraz na to wpadł.

Dalej było mało. W trzeciej edycji naboru zgłosiliśmy oferty na prowadzenie punktów tam, gdzie nikt nie miał kto ich prowadzić. To rubieże Podkarpacia, gdzie diabeł mówi dobranoc – Lisie Jamy, Wielkie Oczy, Olszanica, Cisna… Lekarz, pielęgniarka, kierowca w styczniu jechali z 30 szczepionkami, 2,5 godziny w jedną stronę, szczepili do godz. 20:00.

Jeszcze o 23:00 przywozili do Rzeszowa resztki szczepionek. Dzwoniliśmy do pacjentów i pytaliśmy ich, czy chcą się o tej porze szczepić. Nie dzwoniliśmy do starszych osób, bo mogliby pomyśleć, że to jakaś próba oszustwa „na wnuczka”. Nie zmarnowaliśmy ani jednej szczepionki. Mam już przerypane ileś tam tygodni, siedząc w pracy do 22:30. Jestem frajer? Nie jestem. Robię to z pasją, dla idei. 

A są pochwały?

– W Wielki Poniedziałek dostałem od ludzi masę wyrazów sympatii, w życiu nie dostałem jeszcze tylu pochwał. We wtorek o 6:00 rano dostaniemy partię kolejnych 45 tysięcy szczepionek. Trzeba też pamiętać o jednej ważnej rzeczy. Seniorzy na Podkarpaciu nie bardzo chcą się szczepić. Jak oni nie chcą, to trzeba zaszczepić ciut młodszych, ludzi w zakładach pracy, żeby uzyskać populacyjną odporność. To nasze wspólne dobro.

Rozmawiał: MARCIN KOBIAŁKA

Reklama