– Science fiction – mówią zgodnie władze rzeszowskich klubów piłkarskich, komentując pomysł Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, który chce stworzyć miejską drużynę.
O planie Ferenca napisaliśmy we wtorek. Prezydent Rzeszowa chce stworzyć miejską drużyną piłkarską na bazie dwóch klubów Resovii i Stali (oba zespoły grają obecnie w trzeciej lidze) i doprowadzić ją docelowo do gry w Ekstraklasie.
– Chcę podnieść poziom piłki nożnej w Rzeszowie – mówił Tadeusz Ferenc.
Działacze piłkarscy pomysłowi przyklaskują, ale uważają, że plan w świetle obowiązujących przepisów jest nierealny. – Taką drużynę można oczywiście stworzyć, ale musiałaby grać od najniższej klasy rozgrywek – B Klasy. To marnotrawstwo co najmniej czterech lat – twierdzi Aleksander Bentkowski, prezes Resovii Rzeszów.
Jakie skutki połączenia?
Według Bentkowskiego, na stworzenie drużyny w wyniku połączenia Resovii i Stali oraz przejęcie licencji któregoś z tych klubów zgodzi się Polski Związek Piłki Nożnej, ale konsekwencją takiego rozwiązania będzie skreślenie zarówno Resovii, jak i Stali z trzeciej ligi.
– Rozwiązanie, w którym np. zgłasza się do pierwszoligowych rozgrywek drużynę, przedstawiając plan finansowy, jest możliwe w koszykówce, ale nie w piłce nożnej – mówi prezes Resovii. Władze klubu z ul. Wyspiańskiego widzą jeszcze jeden problem.
– Prowadzimy Szkołę Mistrzostwa Sportowego. Jej zawodnicy muszą się ogrywać w drużynie seniorskiej – tłumaczy Bentkowski.
Kilka lat temu pomysł stworzenia drużyny seniorskiej w wyniku połączenia Resovii i Stali zaproponował także Adam Góral, prezes Asseco Poland, głównego sponsora rzeszowskich siatkarzy. Asseco byłoby gotowe wyłożyć pieniądze na piłkę nożną pod warunkiem, że Resovia i Stal wycofałyby swoje pierwsze drużyny z rozgrywek.
O ile w przypadku Resovii byłoby to możliwe, bo ma ona drugą drużynę seniorską, to w przypadku Stali jest obecnie nierealne, bo Stal swoją drugą drużynę wycofała z rozgrywek – nie miała pieniędzy na jej utrzymanie.
– Zamiary prezydenta są godne poparcia, ale nierealne – uważa Aleksander Bentkowski. – Na teraz realizacja planu jest niemożliwa, ale trzeba usiąść i rozmawiać – dodaje Jacek Szczepaniak, prezes sekcji piłki nożnej Stali Rzeszów.
Przejadają, czy nie?
Teoretycznie pomysł władz Rzeszowa może być szybko zrealizowany. Co musiałoby się stać?
– Klub z pierwszej, drugiej, czy trzeciej ligi w trakcie trwającego sezonu postanawia wycofać się z rozgrywek, bo np. sponsor odszedł. Miasto Rzeszów wykupuje udziały w tym klubie i drużyna może kontynuować grę. Po zakończeniu sezonu siedzibę takiego klubu przenosi się do Rzeszowa. Ale to droga bardzo na skróty – mówią działacze piłkarscy.
Przedstawicieli zarówno Resovii, jak i Stali zabolały słowa ratuszowych urzędników sugerujące, że oba kluby przejadają pieniądze, które są im przekazywane z budżetu miasta – po ok. 700 tys. zł rocznie.
Resovia twierdzi, że z tej dotacji na działalność piłki nożnej sekcji seniorów trafia tylko 150 tys. zł, podobna kwota idzie na sekcję w Stali.
– Nakłady są znikome. Taki Motor Lublin, który jest liderem naszych rozgrywek, dostaje od miasta ponad 2 mln zł. Za pieniądze, które otrzymujemy, opłacamy przejazdy piłkarskie, pokrywamy opłaty sędziowskie, koszty wynajmowania stadionu. Nikt pieniędzy nie przejada. Na spotkania wyjazdowe mamy chodzić na piechotę? – pyta Jacek Szczepaniak.
– Każda drużyna w trzeciej lidze jest dotowana przez samorząd. Dotacja od miasta Rzeszowa jest najniższa z wszystkich drużyn grających na tym szczeblu rozgrywek – twierdzi Aleksander Bentkowski.
Piłka nożna to biznes, ale…
Działacze piłkarscy uważają, że pomysł utworzenia nowego klubu w Rzeszowie będzie miał wtedy sens, jeżeli za tym pójdą również pieniądze. Większe. Dzisiaj na poziomie trzecioligowym minimum budżetowe to około 600 tys. zł rocznie, w drugie lidze w granicach 1,5 mln, w pierwszej 2,5-3 mln zł.
– Nie czarujmy się, piłką nożną rządzą pieniądze. Jeżeli nie będzie możnego sponsora, większego wsparcia miasta, to dyskusja na temat łączeniu klubów, który był już wiele razy przerabiany, nie ma sensu. Kibice obu drużyn też nie wyrażali na to zgody – mówi prezes Szczepaniak.
Działacze piłkarscy zastanawiają się, dlaczego akurat teraz Tadeusz Ferenc wyszedł z tym pomysłem, biorąc pod uwagę spodziewane komplikacje formalno-prawne, by utworzyć drużynę już od przyszłego sezonu.
– Może prezydent z jakimś jeszcze innym klubem się dogaduje, może w PZPN dostał „zielone światło”, że nikt nie będzie rzucał kłód pod nogi – mówią przedstawiciele rzeszowskich klubów.
Studzą też wyobrażenia, że jeżeli będą tylko pieniądze, to od razu przyjdą wyniki. – Pieniądze nie grają. Polska ostatnio również miała wygrać z Kazachstanem i nie wygrała – przywołuje Jacek Szczepaniak.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl