Jeszcze bardziej zdumiewające, że coraz większa wrogość w stosunku do społeczności LGBT jest szyta grubymi nićmi paździerzowej wersji narodowego pseudokatolicyzmu – pisze Łukasz Sikora w Emisji Weekendowej.
Gdyby w amerykańskiej kampanii wyborczej, która toczy się w cieniu walki z epidemią, którykolwiek z kandydatów zdecydował się na frontalny atak na osoby LGBT w stylu urzędującego polskiego prezydenta, jego szanse na wygraną zmalałyby dramatycznie, jeśli w ogóle jakieś by mu jeszcze zostały.
W USA w aż 37 stanach oraz w stołecznym Dystrykcie Kolumbia prawo zezwala na legalizację związków jednopłciowych (niekiedy w formie małżeństw, ale też sformalizowanych związków partnerskich), i dzieje się to już od lat. Po prostu, ludzie o odmiennej niż hetero orientacji płciowej traktowani są tam jak wszyscy inni, a wszystko to w kraju, w którym obecny prezydent obsadził Biały Dom rekordową liczbą ultrakonserwatystów na najwyższych szczeblach władzy.
Nikomu jednak nie przyjdzie do głowy, aby otwarcie potępiać osoby LGBT, bo wolność – mierzona najróżniejszymi kryteriami – jest dla Amerykanów świętością.
Tymczasem w samym środku Europy sztabowcy Andrzeja Dudy wykalkulowali, że uderzając w gejów i lesbijki, ich kandydat autentycznie powiększy swoje szanse na kolejną kadencję na Krakowskim Przedmieściu. W antytęczowym boju głowie państwa dzielnie sekundują propagandziści z jedynie słusznych mediów oraz oczywiście rządzące ugrupowanie, znane ze swoich ksenofobicznych zapatrywań, nazywanych niekiedy zwodniczo „patriotyzmem”, czy „obroną tradycji”.
Nie przeszkadza im rozgłos w światowych mediach, które w osłupieniu relacjonują poczynania partii kształtującej życie polityczne w dużym europejskim państwie poprzez jawne i nieskrywane wyrazy niechęci wobec mniejszości seksualnych. Nie przeszkadza również postawa najważniejszego hierarchy Kościoła, którego pontyfikat już stał się symbolem walki o prawa prześladowanych mniejszości na całym świecie, o czym sam Franciszek często powtarza w swoich wystąpieniach.
Polska według PiS-u, kościół według PiS-u, telewizja według PiS-u nie mają jednak nic wspólnego z wolnością światopoglądową, chrześcijańską miłością do bliźniego, czy respektowaniem praw człowieka, pomimo że jako kraj jesteśmy sygnatariuszami chyba wszystkich najważniejszych międzynarodowych dokumentów powstałych w trosce o równość obywateli.
Zdumiewające, że ten pełzający apartheid ciągle znajduje poklask pośród tak wielu Polaków, bo przecież słupki „zjednoczonej prawicy prezesa” trzymają się na poziomie 30-40 procent już od kilku dobrych lat. Jeszcze bardziej zdumiewające, że coraz większa wrogość w stosunku do społeczności LGBT jest szyta grubymi nićmi paździerzowej wersji narodowego pseudokatolicyzmu, a dosłownie żaden z krajowych biskupów nawet nie pisnął jednego słowa w obronie wytykanych palcami współobywateli.
Ale, jak ostatnio udowodnili bracia Sekielscy, oni po prostu wolą zabawę w chowanego.