Jaka szkoda, że produkcji TVP nie oglądają wszyscy Polacy, a jedynie jakiś tam procent!
Po seansie czwartkowych (12 bm.) „Wiadomości”, które – przyznaję uczciwie – śledzę bardzo sporadycznie, przekonałem się, że PiS rękami wszelkiej maści pomagierów, od szeregowych posłów, po szefów ministerstw na zarządzie TVP skończywszy, dopracował maszynę propagandową do absolutnej perfekcji. Dowiedziałem się otóż, że:
– PiS chce podnieść mi płacę, ale zawistnicy z Koalicji Obywatelskiej są – oczywista oczywistość – temu przeciwni;
– PiS chce mnie obronić przed islamskimi uchodźcami, których tysiące chciała sprowadzić do mnie Platforma Obywatelska, ale – na moje szczęście – jej się to nie udało;
– PiS bohatersko obronił mnie przed Rafałem Trzaskowskim (wiadomo skąd), który chciał mnie zalać ściekami z Wisły;
– PiS sfinansuje polskim dzieciom opiekę stomatologiczną w szkołach, którą podstępnie zlikwidowała – no, wiadomo kto;
– PiS odbuduje Stocznię Gdańską i cały polski przemysł stoczniowy, który barbarzyńsko zniszczyła, wiadomo kto;
– PiS kupi dla mojego bezpieczeństwa samoloty F-35 od USA, których złośliwie nie kupili przedstawiciele wiadomo kogo.
Można by jeszcze tak długo, bo przecież to zaledwie fragment JEDNEGO wydania tej prymitywnej propagandowej i co gorsza codziennej inscenizacji. Ale – bez zakusów na medioznawczą analizę – zrozumiałbym intencje takiego nadawcy, gdyby nie fakt, że jest to telewizja publiczna, finansowana z pieniędzy zarówno podatników kochających PiS, jak i tych, którzy co do PiS mają stosunek raczej chłodny.
Niestety, dla tej drugiej grupy, nie istnieje żadna medialna alternatywa finansowana z publicznych składek, która choćby odrobinę mniej wychwalała PiS, bowiem TVP Info – „informacyjny” kanał publicznej telewizji, jeszcze bardziej bryluje w swej niezłomnej miłości względem tej partii.
Wróćmy więc do pierwszej myśli – jaka szkoda, że TVP nie oglądają wszyscy Polacy, bo nie byłoby już tych, którzy mieliby wątpliwości co do intencji panujących. Nie istniałaby najmniejsza wola sprzeciwu względem działań PiS, a chwalebność czynów władzy byłaby zapewne na bieżąco odtwarzana z ulicznych głośników. Zgoda narodowa panowałaby wszędzie, od Suwałk po Śnieżkę, a złote myśli lidera partii noszonoby w specjalnych kieszonkowych książeczkach, a może nawet tablecikach rozdawanych w ramach kolejnej akcji „plus”.
Krótko mówiąc – „Program Partii Programem Narodu”, a wszyscy ci, którzy według PiS i TVP myślą nie to, co trzeba, graliby co najwyżej role postaci z teatrzyku osobliwości, które można by obśmiać albo zrobić sobie z nimi zabawne selfie na fejsbuka.
Nie, nie jest mi do śmiechu, bo właśnie w stronę takiej Polski aktualnie zmierzamy. Dla pokolenia dzisiejszych 50-, 60- i 70-latków kroi się najprawdziwsze deja vu.