– To tylko wierzchołek góry lodowej w coraz bardziej natężonym procesie topornego adoptowania skrajności (a nieraz zwykłych idiotyzmów) do roli rzeczy normalnych – pisze Łukasz Sikora w Emisji Weekendowej.
Trudno byłoby to sobie kiedyś wyobrazić, ale wałkowana na lewo i prawo rekonstrukcja rządu pokazała z pełną brutalnością, jakie są intencje rządzących względem zaostrzania ideologicznego kursu wobec wszystkich nieprawomyślnych. Że owe intencje są żarłoczne, to już wiedzieliśmy. Teraz wychodzi na jaw, że są wręcz mordercze. Potwierdzeniem powyższego jest otóż postać nowego ministra edukacji i szkolnictwa wyższego. Został nim Przemysław Czarnek, szczęśliwy posiadacz tytułu naukowego doktora habilitowanego nauk prawnych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Do tej pory Czarnek znany był z tego, że twitował, pojawiał się w telewizyjnych publicystykach, czasami występując też w newsowych konkursach na najgłupszą wypowiedź dnia. A tych było niemało.
Jako orędownik tradycyjnej polsko-katolickiej moralności dzisiejszy minister najczęściej ostrzeliwał werbalnie środowisko LGBT, mówiąc na przykład (luźny cytat): „że należy skończyć słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości”, oraz że „ludzie LGBT nie są równi ludziom normalnym”.
Do annałów przejdzie też zapewne wypowiedź o „tradycyjnej roli kobiety”, która powinna skupić się na rodzeniu dzieci, bo „jak pierwsze dziecko nie rodzi się w wieku 20-25 lat, tylko w wieku 30 lat, to ile tych dzieci można urodzić?” Dalej jest jeszcze ciekawiej, bo w niedawnym wywiadzie dla rydzykowej TV Trwam Czarnek dokonał ekwilibrystycznej syntezy doktrynalnej dowodząc, że wroga mu ideologia LGBT bierze się z… marksizmu, podobnie jak… ideologia nazistowska. Tyle wysublimowanej kreatywności w jednej, skromnej osobie nowego ministra!
Pewnie byłoby i nawet trochę do śmiechu, gdyby ten czterdziestoparoletni facet opowiadał o swoich wizjach w jakimś pubie, nocnej taksówce albo perorował do piwkujących koleżków na przystanku PKS-u. Podobne rozmowy toczą się przecież w takich miejscach regularnie i tylko stałe grono „eksperckie” ma do nich bezpośredni dostęp. Po takim „dyskursie” wypada tylko po kumplowsku klepnąć rozmówcę w plecy i życzyć udanego wieczoru, ciesząc się w duchu z opuszczenia lokalu. Rzecz w tym, że mówca adresuje swe rojenia do milionów ludzi jako ważny państwowy urzędnik, w dodatku odpowiedzialny za całokształt procesu edukacji, od podstawówek po wyższe uczelnie. Adresaci wynurzeń pana Czarnka raczej nie będą mieli okazji, żeby klepnąć w plecy i życzyć mu udanego wieczoru.
Radykalizm nowego ministra, będący totalnym zaprzeczeniem idei edukacji, nie wspominając już o ideologicznym pomieszaniu z poplątaniem, to tylko wierzchołek góry lodowej w coraz bardziej natężonym procesie topornego adoptowania skrajności (a nieraz zwykłych idiotyzmów) do roli rzeczy normalnych. Coś mi się zdaje, że zanosi się na powrót idei tajnych kompletów, żeby polska młodzież kompletnie nie ześwirowała.