Zjednoczone siły rządowej opresji rzuciły się na Janusza Gajosa jak wygłodniałe psy na kawałek wątróbki – pisze w Łukasz Sikora z najnowszej Emisji Weekendowej.
Zagłębiam się ostatnio w tematy związane z wolnością obywatelską, bo wygląda na to, że ofensywa rządzącej Zjednoczonej Prawicy względem nieprawomyślnego odłamu społeczeństwa coraz bardziej przybiera na sile. I pal licho ogólniki, weźmy jeden konkretny przykład: Janusz Gajos.
Na niedawnym „owsiakowym” festiwalu ze smutkiem w głosie wspomniał on o małym człowieku, który podzielił kraj na dwa obozy, z których jeden wyrósł na wbijanym mu do głów przekonaniu, że ci drudzy to ten kradnący wszystko gorszy sort, a przecież w podobny sposób na świecie rodził się hitleryzm. To wystarczyło, żeby zjednoczone siły rządowej opresji rzuciły się nań jak wygłodniałe psy na kawałek wątróbki.
Wspierające PiS media wykorzystały nawet niepochlebną Gajosowi anegdotę (sic!) autorstwa Cezarego Pazury, który następnie musiał prostować jej treść w internecie, gdyż „media”, które go cytowały, nie byłyby już skłonne do podważenia swej tezy, że gość Owsiaka – za europosłanką Mazurek z PiS – to zwykły prostak.
W zmasowaną akcję typu blitzkrieg względem Janka z „Czterech Pancernych” włączyły się same strategiczne tuzy, z wicepremierem od kultury Glińskim oraz wicemarszałkiem Sejmu Terleckim na czele.
Niezawodnie stanęli też „eksperci”, występujący w każdym niemal wydaniu Wiadomości TVP, której to audycji – i jest to poza Koreą Płn. chyba jedyny taki przypadek na świecie – wydaje się, że głosi tylko słowo objawione. Niejaki Karnowski napisał w odniesieniu do wypowiedzi Gajosa, że Hitler nie podzielił, lecz… zjednoczył Niemców, co zdaniem propisowskiego felietonisty miałoby czynić wypowiedź aktora kompletnie bezsensowną i wypaczoną z jakiejkolwiek logiki.
W tym swoim słowotwórczym rozpędzie zapomniał biedaczysko, że owo „zjednoczenie” dotyczyło tylko tych, którzy faktycznie za fuhrerem się opowiedzieli, bo pozostałych czekał w najlepszym razie bezterminowy turnus w obozie, nie mówiąc już o tym, że aby móc uczestniczyć w tym wiekopomnym dziele zjednoczenia pod flagą III Rzeszy trzeba było jeszcze spełniać restrykcyjne kryteria rasowe.
I tak sobie płynie życie w kraju dwóch ojczyzn, gdzie przedstawiciele grupy aktualnie rozdającej karty mogą praktycznie wszystko: niejaka Ogórek straszy procesami o wiązanie jej osoby z jej… zatrzymanym za oszustwa mężem, nowiuśki prezes TVP bierze ponowny ślub kościelny głosząc, że… modlą się codziennie z nową ukochaną, a krytykowanie go traktuje jako… zemstę z zazdrości.
Można by jeszcze długo wymieniać dorobek osobistości jedynie słusznej proweniencji, np. Misiewicza (któż jeszcze go pamięta?), pozującego tabloidom w szczęśliwych objęciach ukochanej, bowiem w jego przypadku prokuratura wyjątkowo ślamazarnie zbiera zarzuty, co jest akurat odwrotnie proporcjonalne do działań względem aktywistów LGBT, ekologów, czy protestujących pod Sejmem.
Wypowiedź Janusza Gajosa należy z uwagą odczytać, no ale czytać – co w naszych czasach wcale nie jest tak oczywiste – też trzeba umieć.