O Wiadomościach TVP jako modelowym przykładzie współczesnej twórczości propagandowej powiedziano już wiele, choć nie sposób pozbyć się wrażenia, że granice w tworzeniu alternatywnej rzeczywistości są przez autorów wspomnianego programu nieustannie przesuwane – pisze Łukasz Sikora w najnowszej Emisji Weekendowej.
Pierwszy z brzegu przykład to tak zwani „eksperci” pojawiający się niemal za każdym razem, kiedy z offu padnie kultowe niemal już zdanie o brzmieniu: „nie brak opinii, że…” No i wtedy na ekran wjeżdża postać ze „świata dziennikarskiego”, gdzie jedynym kryterium doboru pozostaje dobrze wyćwiczony nawyk pochlebiania zjednoczonej prawicowej władzy.
Tym sposobem w państwowej telewizji można ujrzeć jedynie redaktorskie twarze, reprezentujące wszystkie te niszowe i mało popularne tytuły w rodzaju Gazety Polskiej, Sieci, czy tajemniczej Agencji Informacyjnej, którą to na fejsie obserwuje całe 611 osób, a na Twitterze aż 48 ciekawych świata użytkowników.
Według Polskich Badań Czytelnictwa najwyższe miejsce spośród reprezentujących media „ekspertów” występujących w Wiadomościach zajmują Sieci, które są na chlubnej 16. pozycji w kategorii tygodników. Jak widać nieustanna i cokolwiek nachalna promocja w państwowej telewizji niewiele pomaga – nakład wypocin braci Karnowskich jest wciąż ponad dwukrotnie niższy od Polityki, a ponad trzykrotnie od Newsweeka.
Reprezentanci dwóch wspomnianych tytułów, pomimo że znacznie poczytniejszych, nie mają jednak co liczyć na zaproszenie przed kamerę TVP ponieważ są – eufemistycznie rzecz ujmując – dość krytyczni względem poczynań miłościwych władców.
Podobnie jest zresztą z głównymi dziennikami (Fakt, Super Express, Gazeta Wyborcza), czy portalami informacyjnymi w rodzaju Onetu czy Wirtualnej Polski. Dosłownie wszystkie te media są przez publicznych nadawców zepchnięte na antenowy margines, pomimo posiadania wielomilionowej grupy odbiorców.
Rozumiana w tak opaczny sposób „równowaga” na rynku medialnym przynosi ze sobą dość opłakane rezultaty. Za publiczne dwa miliardy promowane jest bowiem tandetne pseudodziennikarstwo, opiewające PiS ze swymi przystawkami, a za wrogów mające wszystkich tych, którzy mają czelność być krytycznymi wobec rządowych elit.
W składce na ten „patriotyczny” projekt autorstwa Jacka Kurskiego biorą udział wszyscy, bez względu na to, czy opłacają abonament, czy nie. Jak zresztą niedawno widzieliśmy, kasę dla publicznych mediów można zaklepać w ekspresowym tempie, z dodatkowym bonusem w postaci paluszka posłanki Lichockiej, pozdrawiającej opozycję.
Studnia z kasą zdaje się więc nie mieć dna, podobnie jak bezkresna wydaje się pomysłowość autorów Wiadomości w zakrzywianiu polskiej czasoprzestrzeni. Tak jak w przypadku wywiadu z Igą Świątek w roli niby-live Gościa Wiadomości. Tenisistka odpowiadała z okienka na pytania prowadzącej Danuty Holeckiej, a w tym samym czasie… siedziała w studio z Moniką Olejnik na antenie TVN24. W tym drugim przypadku na żywo.