– Prezes Jarosław jest głównodowodzącym wszystkiego, co aktualnie państwowe, co stawia go w roli niemalże demiurga – pisze Łukasz Sikora w najnowszej Emisji Weekendowej.
Krajowe media mogą jedynie spekulować, o czym nocną porą 3 marca rozmawiali Jarosław Kaczyński z Andrzejem Dudą w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Osobliwe są jednak wszystkie pozostałe kwestie: miejsce, pora, a nawet czas spotkania, bo jak skrupulatnie wyliczyli reporterzy, trwało ono raptem 11 minut.
Nie po raz pierwszy to szeregowy poseł, jak zwykł określać sam siebie prezes rządzącej partii, znienacka spotyka się z głową państwa, nie podając przyczyn do oficjalnej wiadomości. Chyba tylko naiwni mogliby przypuszczać, że to wyższy szarżą prezydent wezwał „na dywanik” zwyczajnego członka klubu poselskiego PiS.
W tej nocnej naradzie jak w soczewce uwidacznia się jednak stopień faktycznej podległości jednego polityka względem drugiego, co daje z kolei – nie po raz pierwszy i nie drugi – bliższy ogląd na wnętrzności krajowej polityki w pisowskim wydaniu.
Oczywiście, mogłaby z tego powstać oficjalna informacja w formie komunikatu z Pałacu Prezydenckiego bądź z siedziby PiS, że oto szef rządzącego ugrupowania spotyka się na briefingu z pierwszym obywatelem RP, aby omówić nie cierpiące zwłoki sprawy związane z epidemią koronawirusa. Takiej „wersji oficjalnej” jednak nie będzie, bo i tak jej wiarygodność dryfowałaby w stronę zera.
Prosta konkluzja jest taka, że Kaczyński może sobie zawezwać kogokolwiek z aktualnie urzędujących ministrów, sekretarzy stanu, szefów prokuratury czy służb specjalnych, łącznie z szefami państwowych spółek czy agencji. Prezes Jarosław jest bowiem głównodowodzącym wszystkiego, co aktualnie państwowe, co stawia go w roli niemalże demiurga. I nie ma pośród całej plejady osób piastujących najważniejsze stanowiska w państwie takiego kozaka, który ośmieliłby się przeciwstawić woli tego prawdziwego pierwszego decydenta Polski.
Jesteśmy sobie krajem środkowoeuropejskim, należącym do wielu międzynarodowych organizacji, członkiem Unii Europejskiej, jednej z najważniejszych polityczno-gospodarczych sił na mapie świata.
Niedawno słyszałem o historii z mojej branży lotniczej, a była ona krótka i treściwa: otóż z jednego z arabskich krajów miał wylecieć samolot czarterowy z ważnymi pasażerami na pokładzie. Wszystko umówione i dograne, kiedy operator lotu nagle dostaje telefon z pałacu, czyli takiej tamtejszej „Nowogrodzkiej”: – Czemu samolot jeszcze nie wystartował?! Odpowiedź brzmi: – Bo do odlotu jeszcze została godzina, wszystko idzie zgodnie z planem. Pałac: – Jak to? Nie wiecie, że władca zarządził wczoraj zmianę czasu o godzinę do przodu?! Jesteście już spóźnieni!!!
Nie przepadam co prawda za symetriami, szczególnie w świecie polityki, ale byłoby ze wszech miar słuszne, aby nie spóźnić się do urn wyborczych w tym nadchodzącym krytycznym momencie.