Z popisowym aktem potępienia ze strony władców Podkarpacia spotkały się ostatnio krętackie rządy Norwegii, Lichtensteinu oraz Islandii, bo okazało się, że właśnie ze wskazanymi krajami troskliwie zaopiekowane przez PiS województwo ma aktualnie mocno na pieńku. Chodzi zaś o to, że miał być hajs, a go nie ma.
W tym konkretnym przypadku wymienione państwa są otóż sponsorami tak zwanych funduszy norweskich (jest to w skrócie mechanizm finansowy wspierający od lat 90. biedniejsze kraje UE), a kiedy dowiedziały się o wiekopomnej uchwale na temat LGBT pomysłu i autorstwa radnych rządzącej Podkarpaciem prawicy, zgodnie z wcześniejszym ostrzeżeniem przesłanym do polskiego rządu, zakręciły kran z walutą. Wedle różnych szacunków pojawiających się w mediach, jako mieszkańcy województwa oficjalnie i urzędowo najeżonego wobec gejów, straciliśmy na tym jakieś 8 milionów złotych.
Oczywiście w trybie niemal natychmiastowym zareagował zarząd regionu wraz z walecznymi radnymi PiS, absolutnie nie zgadzając się z brutalnym werdyktem sponsorów, żaląc się z tej okazji dziennikarzom, że nie ma nawet jak się odwołać od tej krzywdzącej nas wszystkich i niezrozumiałej decyzji. Nie dodali tylko, że na pewno stali za tym Niemcy, ale może akurat nie było w pobliżu nikogo z TVP, kto zadałby stosowne pytanie.
Biedni mieszkańcy, marzący o krociach z turystyki żyjąc na bezdrożach jakiegoś karpackiego szlaku, na który miały pójść obiecane pieniądze z Norwegii, plują sobie pewnie teraz w brodę. Niewykluczone przecież, że może poczynili już jakieś antycypacyjne ruchy w postaci podreperowania swych agro-gospodarstw, licząc na napływ hord zagranicznych klientów, byle nie gejów?
Zapewne z myślą także o nich podkarpaccy radni przegłosowywali sławetną uchwałę, w której jak twierdzą nikogo nie skrzywdzili przecież, tylko wyrazili swój „sprzeciw wobec promocji i afirmacji ideologii tak zwanych ruchów LGBT”. Nie, no to super, wszystko w porządku, odezwa rajców nikogo wszakże nie piętnuje, ani nie stawia pod pręgierzem, a jedynie sprzeciwia się… no właśnie, chwileczkę. Wróć.
Nie od dzisiaj wiadomo, że głównym autorem tak zwanych uchwał anty-LGBT, których polskie samorządy naprodukowały już setki, jest ekipa ze stowarzyszenia Ordo Iuris, czyli taki kontrrewolucyjny think-tank stojący na straży bezkompromisowego katolickiego radykalizmu, jaki od paru lat próbuje ustanowić w Polsce Kaczyński. Konsylium owo ma w swym portfolio sporą część wariactw prawnych, których przyjęcie pokierowało nas w stronę krajów – reżimów autokratycznych, opartych na dogmatach religijnych.
Zakaz aborcji, front anty-LGBT, patriotyczny amok, ograniczanie praw mniejszości, niechęć do uchodźców, zblatowanie z kościelnymi fundamentalistami – gdyby kogoś jeszcze dziwiło to zestawienie, to wszystko już tutaj mamy. I żadni potomkowie Wikingów, czy innych alpejskich dzikusów, których na pewno uczyliśmy jeść widelcem, nie będą nam mówili, jak mamy swoich gejów traktować.