Zdjęcie: Facebook.com / Sympatycy Władka Frasyniuka

Władysław Frasyniuk, jedna z legend antykomunistycznej opozycji, znów pojawił się na chwilę w epicentrum medialnego zainteresowania.

Wywrzeszczał bowiem do mikrofonu na jednym z wieców w obronie niezawisłych sądów, żeby „j….ć pisiora”. Czyli coś jakby po kibolsku zaproponował pokazanie wyprostowanego środkowego palca obozowi rządzącej obecnie elity. Oj, posypały się gromy na Frasyniuka, od prawa do lewa, po całości i na odlew. Wymowne, że oberwał nie tylko od swoich zatwardziałych wrogów z PiS, którym już po wielokroć zachodził za skórę, ale też od szeroko rozumianej opozycji, która z przejęciem odżegnywała się od postawy byłego PRL-owskiego opozycjonisty.

Zastanawia mnie ten dość groteskowo wyglądający ruch wstrzemięźliwości werbalnej, jaki zawiązał się względem skądinąd kontrowersyjnych poczynań Frasyniuka. Przecież nie od dzisiaj wiadomo z przeróżnych nagrań, że polskie elity klną aż trzeszczy, no może za wyjątkiem Jarosława Kaczyńskiego. I nie to, żebym ochoczo dołączał do podobnych pokrzykiwań, ale z zupełnie innego powodu, a może raczej powodów. Nakreślę więc przykładową i nieprzeterminowaną sekwencję aktualnych wydarzeń.

Andrzej Duda, reklamujący na swoich wiecach PiS-owską „reformę” sądownictwa, piętnujący „komunistycznych sędziów”, a następnie po cichu i bez kamer odbierający ślubowanie od Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza. Nowych, nieskazitelnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego z mocnymi kwalifikacjami specjalistów ds. łamania Konstytucji.

Marian Banaś, przekwalifikowany z „Pancernego” na „Niezatapialnego”, ciągle w roli szefa NIK, z ciągnącą się za nim smugą osobistych „dokonań” na niwie krakowskiego hotelarstwa i niejasnych operacji podatkowych, długą niczym ogon komety Halleya.

Jacek Kurski, wychwalający pod niebiosa swój menedżerski talent w pro-reżimowych „Sieciach” i opowiadający o sukcesie TVP w szerzeniu… medialnego pluralizmu oraz jej wspaniałych wynikach finansowych. Co do tych ostatnich, czytelnik owego medium nie miał możliwości dowiedzenia się od prezesa rządowej telewizji, że podatnik (bez względu na przekonania polityczne) dołożył tylko w tym roku prawie 700 milionów do tego, aby „Wiadomości” mogły nadal wylewać pomyje na opozycję oraz bałwochwalczo hołubić PiS-owską władzę.

Już od 2015 roku niemal codziennie wszyscy ci, którzy choć trochę przejmują się polską polityką i niespecjalnie przepadają za PiS, oglądają wysztorcowany palec prezentowany im przez rządzących. Powyższe przykłady to tylko próbka, na więcej nie ma po prostu miejsca w felietonie. I tak sobie myślę, że na tym tle wyczyny werbalne Władysława Frasyniuka przybierają postać ledwie happeningu, tylko odrobinę bardziej dosadnego.

Reklama