Zdjęcie: Bartosz Frydrych / Rzeszów News
Reklama

W najbliższą niedzielę pół Polski poczuje smak wygranej. I na serio będzie to, jak mawiają niektórzy, mniejsza połowa, albowiem którykolwiek z kandydatów nie wygra, to znacznie więcej obywateli nań nie zagłosuje, chociażby z racji nieletniego wieku.

Dla mnie mijająca właśnie kampania była wyjątkowa z wielu względów. Jeden z nich traktuję jednak najpoważniej, bo czegoś podobnego w życiu nie widziałem. To potężny młot rządowej propagandy, finansowanej z naszych podatków, wycelowany w jeden tylko punkt znajdujący się między oczami Rafała Trzaskowskiego.

Wielokrotnie wspominałem, co w ostatnich miesiącach wyczyniają Wiadomości TVP, TVP Info, Polskie Radio, Rydzyk i reszta prorządowych mediów, hojnie wspieranych przez zawiadowane pisowskim aktywem spółki skarbu państwa. Jestem jednak pewien, że ogromna część odbiorców tej medialnej sieczki ma już od dawna zaburzenia dysocjacyjne, ponieważ żyje w zupełnie innym świecie. Objawia się to zresztą niemal co dnia, gdy w internecie pokazywani są przedstawiciele tej specyficznej społeczności, lżąc, klnąc i atakując swych oponentów.

No ale nic się nie dzieje bez powodu. Pisowscy furiaci dowiadują się co dnia, że pedofile będą adoptować ich dzieci, że ideologia LGBT zastąpi polską konstytucję, że ludzie opozycyjnie nastawieni względem obecnej władzy są podjudzani przez Niemców, a kandydat Trzaskowski to nie tylko niemiecka, ale i żydowska swołocz, bo on chce dać „500+” na zwrot pożydowskiego mienia.

Do tego dochodzi „skandal”, czyli wyjazd Trzaskowskiego do Brazylii za 63 tysiące, które należały do Polaków. O tym, że do Polaków należało 70 milionów, które poszły na majowe „wybory Sasina” można zaś usłyszeć, że to wina – wiadomo zresztą kogo.

Wyobraźmy sobie ludzi, którzy codziennie godzinami karmieni są takimi właśnie treściami. I nie mówię tylko o odbiorcach radia i telewizji, bo przecież największy ruch komunikacyjny to sfera online. Social media pękają w szwach od podobnych powyższym „newsów”, budujących polityczną świadomość nowej polskiej elity, którą wymarzył sobie Jarosław Kaczyński. Nie ma się bowiem co łudzić, że kandydatem PiS w tych wyborach jest Andrzej Duda. To, że prezesa i jego pretorian nie widać w tej kampanii, to stary i dobrze zgrany trik. Cała ekipa czeka już w napięciu, pochowana po kątach Nowogrodzkiej, aby w niedzielny wieczór ochoczo wskoczyć na podium w świetle reflektorów.

W tych wyborach są dwaj kandydaci: Trzaskowski, który buduje swoje ponadpartyjne zaplecze i głośno o tym mówi, oraz Kaczyński, który zaplecze już posiada, dokarmiając je tylko podłościami pichconymi przez Kurskiego z TVP. I jeśli ktokolwiek chciałby samarytańsko przywrócić do życia chociaż część tych zindoktrynowanych, którzy niezłomnie wierzą w prorządowe kocopoły, należy pójść w niedzielę na wybory. A tam, przy urnie, zapewnić panu prezesowi drugie miejsce ex-aequo z członkiem jego zaplecza.

Reklama