– Trzeba mieć poczucie własnej wartości. Rzeszów ogromnie się ostatnio zmienił – mówił dobitnie w poniedziałek (8 grudnia) do swoich dyrektorów prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc.
Ferenca podbudowały ostatnie doniesienia w ogólnopolskich mediach na temat miasta. Głośno jest choćby o Joannie Mendrali, kierowcy MPK w Rzeszowie, która uratowała życie 22-letniego pasażera. W zeszłym tygodniu, w czwartek w „Dużym Formacie”, dodatku „Gazety Wyborczej”, o Rzeszowie felieton napisał Mariusz Szczygieł. Znany dziennikarz 4 listopada był w Rzeszowie z wykładem w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania.
Rzeszów to stan umysłu euforyczny
Szczygieł w swoim felietonie napisał, że w „Rzeszowie nie traci się oddechu”. Opisał swoją podróż do miasta, gdy jechał na wykład do WSIiZ. Szczygieł przywołał fragmentu reportażu „Rzeszów – karykatura czy awans” Zbigniewa Kwiatkowskiego z 1959 r. Kwiatkowki wtedy pisał o Rzeszowie, że to „biednieńkie miasteczko”, ale „z wyraźnym współczuciem dla wszystkiego (i wszystkich), co się w nim dzieje” i „miasto o sparszywiałych fasadach domów”.
Mariusz Szczygieł napisał, że podczas lotu z Warszawy do Rzeszowa siedząca obok niego kobieta mówiła mu, że Rzeszów się pnie i zachęcała go do tego, by zobaczył okrągłą kładkę, fontannę multimedialną i bulwary. Już na spotkaniu od studentów Szczygieł usłyszał, że Rzeszów jest świetnym miejscem do życia, bo w mieście nie ma metra, bo nie musi być. Inny student Szczygłowi powiedział, że Rzeszów to stan umysłu.
Znany dziennikarz w swoim felietonie napisał, że ten stan umysłu jest euforyczny.
Liczy się upartość
Tekst Mariusza Szczygła nie uszedł uwadze Tadeusza Ferenca, który sporo o nim mówił na poniedziałkowym spotkaniu ze swoimi dyrektorami. Z resztą Ferenc wszędzie, gdzie może, chwali się miastem. I to samo mówi od dawna swoim urzędnikom.
– Miasto to nasz dom, miasto to my. Musimy dbać o Rzeszów, jak dbamy o swoją rodzinę – powtarza swoim podwładnym prezydent.
W poniedziałek Ferenc kazał swojemu zastępcy Stanisławowi Sience przeczytać na głos felieton Szczygła, tak by wszyscy urzędnicy usłyszeli. Potem zabrał głos Ferenc.
– Te zmiany, o których piszą, to zasługa mieszkańców i was – mówił prezydent do dyrektorów.
– Wyjdźcie w końcu z tego zaściankowego myślenia. Rzeszów ma duży potencjał i jest pięknym miastem. Pamiętacie, jak to z fontanną było? Dyrektor Wąsowicz-Duch [Aleksandra Wąsowicz-Duch, szefowa miejskiej zieleni – red.] nie raz miała łzy w oczach, jak ją budowała, ale dało się. Liczy się upartość ludzi i nas to nie dziwi, że tak to się dzieje w Rzeszowie. Że się tak zmienił – mówił Tadeusz Ferenc.
Nie czuć się gorzej niż w Warszawie
I doradzał urzędnikom: – Musicie mieć poczucie własnej wartości, nie czuć się gorzej niż ci, którzy mieszkają w Krakowie, Warszawie czy Szczecinie – powiedział Ferenc, dziękując podwładnym za to, co robią dla miasta.
O Tadeuszu Ferencu krążą legendy, jak w środku nocy lub o świecie objeżdża rzeszowskie ulice, deptaki i Rynek, by sprawdzić, czy w mieście jest czysto. Wszyscy też wiedzą, że Ferenc nie znosi słów: „Nie da się panie prezydencie”. Potrafi na nie ostro zareagować.
„Nie da się?” – To zrób tak żeby się dało. To musi być zrobione, przepisami się nie zasłaniaj” – mówił nie raz do urzędników prezydent Rzeszowa.
redakcja@rzeszow-news.pl