– Gdzieś tam te nasze małe, słabe szturchańce docierały do celu – mówił po meczu Asseco Resovii z Lokomotivem Novosybirsk libero rzeszowskiej drużyny Krzysztof Ignaczak.
Asseco Resova, mimo porażki z rosyjskim zespołem (2-3), awansowała do Final Four Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu resoviacy wygrali 3-1. W półfinale zmierzą się z drugim polskim zespołem PGE Skrą Bełchatów, która pokonała u siebie Sir Safety Perugia 3-1.
Po trzecim secie, po którym było już wiadomo, że Asseco Resovia zagra w FF, kibice rzeszowskiej drużyny odśpiewali klubowy hymn. Kto nie widział i nie słyszał, może zobaczyć TUTAJ.
W drugim półfinale Zenit Kazań zagra z gospodarzem Final Four – Berlin Recycling Volleys. Mecze w Berlinie będą rozgrywane w dniach 28-29 marca.
Krzysztof Ignaczak
O środowym sukcesie Asseco Resovii po meczu mówił w Polsat Sport Krzysztof Ignaczak, libero rzeszowskiej drużyny.
„Rosjanie przyjechali zaryzykować zagrywką i taki mieli plan. W pierwszym secie im to odpaliło. W drugim secie, jako zespół, daliśmy radę przeciwstawić się dobrze grającemu zespołowi rosyjskiemu chyba sercem, bo umiejętności mamy. Wiedzieliśmy, że nie możemy odpuścić. Trzeba było, jak przysłowiowy bokser, jak wielokrotnie wspominał Ireneusz Mazur, zasłonić się gardą i poczekać na wyprowadzenie kontry. Gdzieś tam te nasze małe, słabe szturchańce docierały do celu i w końcu wielki rosyjski niedźwiedź musiał się poddać” – mówił „Igła”.
Ignaczak powiedział, że o końcowym sukcesie zdecydowała twarda gra skrzydłowych Asseco Resovii, dobre rozegranie i obrona.
„Musieliśmy troszeczkę zmieniać taktykę. Rosjanie grali zupełnie inaczej niż w pierwszym spotkaniu. My też musieliśmy przestawić tryby i tory na inny sposób rozegrania. Byliśmy w miarę czytelni z tymi zagraniami, które do tej pory graliśmy, ale jak widać przyniosło to efekty. Jesteśmy w Final Four. Gratulacje dla Skry Bełchatów, która również awansowała. Mamy dwie polskie drużyny, w historii zdarza się to po raz pierwszy. Cieszymy się, bo polska siatkówka siłą stoi” – mówił Krzysztof Ignaczak.
Uważa, że powinno się zmienić system rozrywek Final Four. Do finału może dotrzeć drużyna tylko z jednego kraju. Zdaniem Ignaczaka w finale FF prawdopodobnie mogłyby zagrać dwa polskie zespoły.
„Pomału szykujemy się na bitwę, ale to daleko jeszcze przed nami, bo musimy się pilnować na własnych parkietach. Gramy niebawem półfinały z Jastrzębiem. Mecz goni mecz, nie ma czasu na odpoczynek” – powiedział „Igła”.
Andrzej Kowal, trener Asseco Resovii, dla Polsat Sport
Poczułem dużą ulgę, bo o Final Four walczyliśmy już kilka lat. Najpierw byliśmy blisko z Lubą, byliśmy w „6”, przegraliśmy. Dwa lata temu byliśmy w „12”, przegraliśmy z Maceratą, rok temu przegraliśmy w „6” z Jastrzębiem i teraz wywalczyliśmy awans. Czyli jakiś progres jest. Od wielu lat dobijaliśmy się [do Final Four – red.].
To były ogromne nerwy, one były spowodowane m.in. tym zwycięstwem na wyjeździe, gdzie było już tak blisko. Już nie wytrzymaliśmy, szczególnie w pierwszym secie. W dwóch setach oddaliśmy 23 punkty po błędach w przyjęciu i zagrywce. Wiedziałem, że chłopcy są w stanie grać na dużo lepszym poziomie. Pokazują to cały czas na treningu.
Wiedzieliśmy, że jesteśmy tak bardzo blisko, a zarazem tak daleko. Najważniejsza była cierpliwość. Może ta gra nie była taka, jak w ostatnich spotkaniach, ale w tym momencie to nie ma najmniejszego znaczenia. Oczywiście, że idę na piwo z drużyną.
Nasz klub obrał dobrą drogę. Ambicje rosną z roku na rok. Bardzo cieszymy się z awansu do „czwórki”, ale za jakiś czas będziemy myśleć, co zrobić, żeby zagrać w finale. Fajnie, że będzie polski półfinał. Któraś z polskich drużyn zagra w finale i to pokazuje, że nasza liga jest naprawdę bardzo mocna.
redakcja@rzeszow-news.pl