Instytut Pamięci Narodowej w Rzeszowie podejrzewa, że znalezione w poniedziałek szczątki ludzkie mogą należeć do członków zarządu rzeszowskiego okręgu zrzeszenia Wolność i Niezawisłość: Władysławy Koby, Leopolda Rząsy i Michała Zygo.
[Not a valid template]
W poniedziałek IPN poinformował o znalezieniu na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie szczątków ludzkich co najmniej dwóch osób. Dalsze prace archeologiczne potwierdziły, że na głębokości ok. 45 cm odkryto szczątki trzech mężczyzn.
Prawdopodobnie ofiarami są wspomniani Władysław Koba, Leopold Rząsa i Michał Zygo, którzy zostali zamordowani 31 stycznia w 1949 r. w gmachu obecnego Sądu Okręgowego w Rzeszowie. W latach 40. i 50. ubiegłego wieku Zamek Lubomirskich był stalinowskim więzieniem, gdzie w piwnicach wykonywano egzekucje na działaczach niepodległościowego podziemia. Stracono tam ok. 350 osób.
Zamordowani „metodą katyńską”
O tym, że Koba, Rząsą i Zygo mogli być pochowani na cmentarzu przy ul. Podkarpackiej pracownicy IPN dowiedzieli się od świadków, których relacje poprzedziły rozpoczęte w czwartek poszukiwania ofiar komunizmu w Rzeszowie.
Informacje IPN-owi przekazał grabarz, który stwierdził, że spod ziemi mogła wystawać jeszcze noga. Rodzina zamordowanych członków zarządu rzeszowskiego okręgu zrzeszenia Wolność i Niezawisłość oraz żołnierzy Armii Krajowej nigdy się nie dowiedziała, gdzie cała trójka została pochowana, a właściwie gdzie ukryto zwłoki.
We wtorek pracownicy IPN, a także Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu oraz archeolodzy z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu, którzy prowadzą poszukiwania ofiar komunizmu, pokazywali na fotografiach odnalezione szczątki ludzkie oraz miejsca, gdzie je odkryto. Rozłożono je na specjalnie przygotowanym stole.
Skrępowani przed egzekucją
Wszyscy mężczyźni, których szczątki odnalezieno, zostali zamordowani „metodą katyńską”, czyli strzałem w tył głowy. Wcześniej byli skrępowani kablami elektrycznymi. Niektórzy z nawet w kilku miejscach na wysokości szyi, bioder, podudzia.
Kable oraz pęta przypominające pnącze korzeni, z zabezpieczających opakowań foliowo-papierowych wyciągnął ubrany w czarne rękawiczki lekarz Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Wrocławskiego dr Łukasz Szleszkowski.
– Ktoś, kto tych ludzi mordował, zadał sobie szczególnie dużo wysiłku, żeby ich wcześniej przed egzekucją skrępować w taki właśnie sposób – mówił prof. Krzysztof Szwagrzyk, szef zespołu w IPN, zajmującego się poszukiwaniem ofiar zbrodni komunistycznych.
Rodziny zamordowanych działaczy WiN i żołnierzy AK bardzo chciały uznać, że Cmentarz Komunalny przy ul. Podkarpackiej kryje szczątki ich najbliższych. Relacje świadków były różne: albo tam nie ma szczątków, albo są tam pochowani inni ludzie. Najpierw na cmentarzu powstał krzyż, a potem pomnik.
Najszczęśliwszy dzień w życiu
– Miałem 2 lata, jak mój ojciec został zamordowany. Jak odzyskałem pewność, gdzie jest ojciec, to był paradoksalnie najszczęśliwszy dzień w moim życiu – opowiadał wzruszony Wojciech Koba, syn zamordowanego Władysława Koby, który po raz pierwszy na grób, gdzie mógł być pochowany jego ojciec, przyjechał mając kilkanaście lat.
– Pamiętam moją mamę, która tam przyjeżdżała. Zwykle wracała nie ta sama – zapłakana, zadumana, pełna wspomnień. Szkoda, że ani ona, ani siostra, która w chwili aresztowania ojca miała 7 lat, nie doczekały tej chwili – powiedział syn Władysława Koby.
Aby potwierdzić, czy rzeczywiście znalezione szczątki należały do Władysławy Koby, Leopolda Rząsy i Michała Zygo, konieczne są badania genetyczne, które potrwają kilka miesięcy.
Szczątki czyszczą szczoteczką
Wcześniej jednak szczątki muszą być bardzo dokładnie oczyszczone. Warunki glebowe na terenie Cmentarza Komunalnego nie pozwalają na szybką pracę. Gleba jest bardzo zbita, sucha i oblepiająca kości. Szczątki oczyszczane są szczoteczką do zębów. Trzeba je opisać, sfotografować każdą kość. Drobne elementy kostne zmieniają się z wiekiem, dlatego medyk lub antropolog sądowy będą je wykorzystywać do ustalenia wieku ofiary.
Jednak już widać, że na dwóch z trzech odnalezionych czaszkach są dziury od strzału w tył głowy. Ofiara rzucona najgłębiej, twarzą do ziemi, skrępowana była grubym kablem elektrycznym, najpewniej dlatego, by powstrzymać opór ofiary.
Deformacja czaszki to nie tylko dziura wlotowa i wylotowa, ale także sieć pęknięć i złamań, które należy wiązać ze śmiertelnym postrzałem głowy. Obrażenia muszą zostać sprawdzone, czy zmiany widoczne na czaszce nie są wynikiem nawarstwiania się ziemi.
– Nie możemy pozwolić sobie na nadinterpretację, na puszczanie wodzy fantazji. Jeśli mówimy, że to postrzał, to wiemy to na pewno – przekonywał dr Łukasz Szleszkowski, który w środę wraz z antropologiem z Uniwersytetu Wrocławskiego będą przeprowadzać oględziny sądowo-lekarskie znalezionych szczątków.
Śledztwo IPN
Odkryciem archeologów zainteresowała się Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przy rzeszowskim IPN. Prokuratorzy IPN na ekshumację na terenie cmentarza przy ul. Podkarpackiej dostali pozwolenie od wojewody podkarpackiego.
Grzegorz Malisiewicz, naczelnik pionu śledczego IPN w Rzeszowie, powiedział, że Instytut 27 lipca wszczął śledztwo w sprawie zbrodni komunistycznej, która była jednocześnie zbrodnią przeciwko ludzkości. Polegała na skazaniu na karę śmierci Władysławy Koby, Leopolda Rząsy i Michała Zygo. Wyrok śmierci wydał 21 października 1948 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie. W 1992 r. wyrok został unieważniony przez warszawski sąd wojskowy.
Postępowanie IPN ma znaleźć winnych, którzy doprowadzili do skazania na śmierć żołnierzy AK. IPN sprawdza przebieg procesu karnego, jego okoliczności i legalność. Śledztwo dotyczy również okoliczności fizycznego i moralnego znęcania się nad Kobą, Rząsą i Zygo.
Znalezione szczątki będą jednym z dowodów śledztwa IPN.
Odkryto osadnictwo neolityczne
Odkrycie na terenie cmentarza przy ul. Podkarpackiej to część poszukiwań ofiar zbrodni komunistycznych na terenie Rzeszowa. Już drugiego dnia na terenie Zamku Lubomirskich (tył budynku Sądu Okręgowego) odkryto osadnictwo neolityczne – kilkanaście odłamków ceramiki i krzemienną siekierkę sprzed ok. 6 tys. lat.
Artefakty zostały znalezione pod zabudową współczesną pochodzącą z lat 50. O tym odkryciu IPN powiadomił konserwatora zabytków i rzeszowskich archeologów, którzy będą kontynuować prace na terenie bastionu.
– To trochę zaskakuje, że na terenie bastionu nie natrafiliśmy na żadne relikty potwierdzające rozliczne wojny, które się przez bastion przetoczyły, chociażby wojna północna, bardzo burzliwy XVIII wiek, w którym nastąpiła przebudowa zamku – zauważył Maciej Trzciński z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu.
Na razie na terenie Zamku Lubomirskich nie natrafiono na szczątki ludzkie. – Przekopaliśmy teren około pół tysiąca m kwadratowych. Będziemy tu nadal pracowali. Sądzę, że do końca tego tygodnia – zapowiedział prof. Krzysztof Szwagrzyk.
SABINA LEWICKA
redakcja@rzeszow-news.pl