Harris, bo tak ma na imię jastrząb-wybawca od gołębich odchodów, „pracuje” na Stadionie Miejskim w Rzeszowie już od 1 marca. Jest nadzieja, że gołębie wyniosą się już na stałe.
Choć rozmiarów są niewielkich to potrafią narobić szkody, zwłaszcza gdy jest ich dużo. O kogo chodzi? O gołębie, które paskudzą odchodami m.in. trybuny Stadionu Miejskiego przy ul. Hetmańskiej.
Ratusz z ptasimi amatorami sportu, kultury i wszystkich innych wydarzeń, które na stadionie się odbywają, próbował już walczyć poprzez specjalną siatkę i urządzenie, które wydawało dźwięk jastrzębi. Do repertuaru „antygołębich” urządzeń dodano także w 2016 roku lampy stroboskopowe, które dodatkowo emitują ultradźwięki.
I co się okazało? Że gołąb nie taki głupi na jakiego wygląda i za nic ma sobie to, czym próbują go straszyć i dalej wiadomo co robi. Efekt? Gdy idziemy na np. mecz żużlowy mamy problem, aby znaleźć czystą ławkę.
Dlatego też ratusz postanowił w tej „śmierdzącej” sprawie postawić na… ptaka. Ale takiego od zadań specjalnych, który z gołębim towarzystwem rozprawia się w mig. Kim jest ten jegomość? To jastrząb Harris.
– Jastrząb póki co lata tylko raz w tygodniu dzień przed wydarzeniem, które ma rozgrywać się na stadionie – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. – Przepędzane przez niego gołębie są zamykane w specjalnych klatkach i wywożone poza teren stadionu – dodaje.
Harris po Miejskim Stadionie grasuje już od 1 marca i m.in. kibiców „czarnego” sportu przed gołębimi odchodami będzie chronił do października. Za swoją usługę wraz z właścicielem Harris „skasował” od miasta 25 tys. zł.
Niezależnie od metod, z jakimi ratusz próbuje walczyć z gołębiami, urzędnicy wciąż zwracają uwagę, że do problemu przyczyniają się sami odwiedzający stadion, którzy zamiast resztki słoneczników i przekąsek wyrzucić do kosza na śmieci, zostawiają je pod krzesełkami. A na to już Harris nie pomoże.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl