Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

– Jednego Serca Jednego Ducha odbędzie się bez publiczności – zapowiadali organizatorzy koncertu. W parku Sybiraków zjawiły się jednak tłumy i… politycy: Marcin Warchoł i Ewa Leniart.

Tradycyjnie w Boże Ciało w Rzeszowie odbył się Jednego Serca Jednego Ducha. Organizatorzy zdecydowali się nie przenosić koncertu na inny dzień i zagrać go bez publiczności.

Dlaczego? Do 3 czerwca organizowanie koncertów plenerowych z udziałem publiczności było niemożliwe. Na podobne wydarzenia nowe zasady pozwalają dopiero od 4 czerwca, ale z zastrzeżeniem, że wysłucha ich na żywo nie więcej niż 250 osób (bez uwzględnienia w pełni zaszczepionych).

Taka liczba nie satysfakcjonowała organizatorów, tym bardziej że – ich zdaniem – ważniejsza jest wymowa wydarzenia. 

– Postanowiliśmy zostać przy koncercie w Boże Ciało (3 czerwca – przyp. red.), bo taka jest jego idea. Nie chcemy, by Rzeszów w to święto milczał. Przy pomocy telewizji i internetu dotrzemy z piękną wymową w najdalsze zakątki świata – mówił nam w środę ks. Andrzej Cypryś, jeden z organizatorów wydarzenia. 

Jednak z publicznością

Zdjęcie: Tomasz Nowak / Kuria Diecezji Rzeszowskiej

Zapewnienia o tym, że koncert Jednego Serca Jednego Ducha odbędzie się bez udziału publiczności, były tylko mydleniem oczu. 

Organizatorzy rzeczywiście wydzielili specjalną strefę, ale wbrew temu, co zapowiadali, nie była ona przeznaczona tylko dla służb porządkowych, medycznych i współpracowników. Tuż pod sceną pojawiły się osoby bez oznaczeń i VIP-owie, w tym politycy: Marcin Warchoł i Ewa Leniart.

Oprócz tego co najmniej kilkaset osób wysłuchało koncertu spoza strefy, wejście do parku Sybiraków nie było bowiem zabronione.

Jak ustaliliśmy, do udziału w Jednego Serca Jednego Ducha zachęcał wiernych po procesji Bożego Ciała Jan Budziaszek, jeden z pomysłodawców koncertu.

„Ludzkie i boże sprawy”

Zdjęcie: Tomasz Nowak / Kuria Diecezji Rzeszowskiej

– Wokół sceny skoncentrowali się, oprócz służb, tzw. diakoni koncertu, czyli osoby, które służą, wspierają i pomagają w zorganizowaniu wydarzenia – tłumaczy ks. Andrzej Cypryś. – Wydaliśmy w sumie ponad 200 identyfikatorów – dodaje.

Nie dowiadujemy się, dlaczego nie wszystkie osoby zebrane przy scenie nosiły je w widocznych miejscach.

A jak na teren wydarzenia udało się wejść Marcinowi Warchołowi i Ewie Leniart? W czwartkowy wieczór oboje chwalili się zdjęciami z koncertu na swoich facebookowych profilach. 

– Potraktowaliśmy polityków jako tych, którzy pomagają koncertowi. To są osoby publiczne i jeżeli chcą przychodzić, to my to szanujemy i przyjmujemy ich. Tego wymaga elegancja i grzeczność – wyjaśnia ks. Cypryś. 

Broni się także przed zarzutami o polityczność. – Przyjęlibyśmy każdego, niezależnie od pełnionej funkcji i przynależności. To nie są żadne rozgrywki polityczne. Tu chodzi o sprawy ludzkie i boskie, i o grzeczność – zapewnia. 

Politycy umywają ręce

https://twitter.com/marcinwarchol/status/1400509830821994503

 

Marcin Warchoł twierdzi, że na koncercie znalazł się przypadkiem. – Akurat przechodziliśmy z rodziną obok parku Sybiraków, często tam spacerujemy. A ponieważ był otwarty, skorzystaliśmy z okazji – wspomina w rozmowie z nami wiceminister sprawiedliwości. 

Do strefy przy scenie Warchoła mieli zaprosić harcerze. – Oczywiście miałem też oficjalne zaproszenie – przyznaje. – Ale nie legitymowałem się nim – podkreśla. 

Oficjalne zaproszenie otrzymała także wojewoda Ewa Leniart. Leniart zajęła miejsce w specjalnej strefie, przy biskupie Janie Wątrobie. 

Jej komentarza na ten temat nie udało nam się jednak uzyskać. 

Policja: „Nie łamano obostrzeń”

Koncert zabezpieczali funkcjonariusze rzeszowskiej policji. – Do łamania obostrzeń w strefie przy scenie nie doszło – mówi mł. asp. Anna Iskrzycka z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. Interwencje policji zdarzały się jednak poza nią. 

Zdjęcie: Tomasz Nowak / Kuria Diecezji Rzeszowskiej

(cm)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama