64 opakowania z dopalaczami zabezpieczyła policja i sanepid w rzeszowskim sklepie, który oficjalnie handluje akcesoriami modelarskimi. Sklep nie został jednak zamknięty.
Policjanci i pracownicy rzeszowskiego sanepidu weszli do sklepu przy ulicy Lenartowicza w ubiegły piątek po południu. To już szósta kontrola sklepu, który działa od połowy kwietnia.
Akcja w Rzeszowie odbywała się w ramach ogólnopolskich działań policji i sanepidu, którzy w miniony weekend przeprowadzili kilkadziesiąt kontroli w całym kraju. Zabezpieczono ok. 5 tys. opakowań z dopalaczami, zatrzymano 33 osoby.
Na Podkarpaciu akcję przeprowadzono we wspomnianym sklepie w Rzeszowie przy ul. Lenartowicza i w Krośnie. W obu sklepach zabezpieczono 108 opakowań z dopalaczami.
Pierwsze wyniki badań już są
Z rzeszowskiego sklepu policja zabrała 64 opakowania podejrzanych specyfików. A wśród nich były takie jak „imitacja sztucznego puchu śnieżnego”, „imitacja sztucznego mchu pawiego”, czy „imitacja sztucznego śniegu do makiet modelarskich”.
– Zabezpieczone substancje zostały przekazane do badań, które przeprowadzać będą biegli. Ani sklep w Rzeszowie, ani w Krośnie nie został zamknięty. Nikogo też policjanci nie zatrzymali – mówi Jacek Kocan z podkarpackiej policji.
Dopalacze zostaną zbadane przez laboratorium w Radomiu. Na wyniki trzeba czekać około 2-3 miesiące.
Sanepid ma już wyniki z pierwszych kontroli sklepu w Rzeszowie. – Badania potwierdziły, że w sprzedawanych produktach były substancje psychoaktywne tzw. środki zastępcze – mówi Jaromir Ślączka, szef rzeszowskiego sanepidu.
Niestety, dla policji nie jest to podstawa do wszczynania postępowań karnych, bo składniki ujawnione w dopalaczach nie znajdują się na liście substancji zakazanych. Ta lista jest coraz dłuższa.
Ale branża dopalaczowa nie próżnuje i współpracujący z nią chemicy co chwilę wymyślają nowe składy, które nie są ścigane przez polskie prawo. Dopisywanie do listy substancji zakazanych kolejnych też trwa. W ciągu ostatniego roku lista wydłużyła się zaledwie o 14 pozycji.
W sierpniu zamkną sklep?
Dopalaczowy biznes próbuje zlikwidować sanepid, który wszczyna postępowania administracyjne wobec właścicieli sklepów, ale i tutaj urzędnicy zmagają się z prawniczym ping-pongiem. Sanepid wydawał rzeszowskiemu sklepowi zakaz prowadzenia działalności. Ale taką decyzję musi odebrać właściciel sklepu, co często jest przez wiele tygodni odwlekane.
Gdy już decyzja o zakazie prowadzenia działalności dotrze do przedsiębiorcy, to okazuje się, że podczas kolejnej kontroli pod danym adresem jest zarejestrowana inna firma, której wydany wcześniej zakaz nie dotyczy. I tak w kółko.
Mimo tych trudności, być może na wakacjach sklep przy ul. Lenartowicza zostanie ostatecznie zamknięty, bo właścicielka lokalu wynajmując go nie wiedziała, jaka będzie w nim prowadzona działalność. Kobieta wypowiedziała umowę najmu.
– Okres wypowiedzenia ma się zakończyć w sierpniu – mówi Jaromir Ślączka. – Ale nie możemy wykluczyć, że właściciele sklepu szukają już kolejnego miejsca w Rzeszowie, gdzie będą nadal handlować dopalaczami – słyszymy w sanepidzie.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl