Wieś Lipce, Boryna, Jagna, Antek czy Hanka – to miejsce i postaci znane z powieści Reymonta. Krzysztof Garbaczewski pokazał na deskach teatru swoją wersję tego wybitnego dzieła literackiego.
Ostatni z ośmiu spektakli konkursowych, które mogliśmy zobaczyć podczas 4. Festiwalu Nowego Teatru przyjechał do Rzeszowa z warszawskiego Teatru Powszechnego. A byli to „Chłopi” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego.
Spektakl aktorzy rozegrali na Dużej Scenie „Siemaszki”, która kompletnie została przebudowana. Widownia została usadowiona w części, w której zazwyczaj aktorzy grają. Dlaczego? Bo scena rozrosła się kilkanaście metrów w widownię.
Ale nie tylko to dziwiło w „Chłopach” Garbaczewskiego, który znany jest przecież z tego, że gdy bierze na warsztat jakiś tekst to trudno go poznać potem w teatrze, bo tak daleko jest posunięta jego wizja i interpretacja.
Tak też było i w tym przypadku, ponieważ Garbaczewski wymyśl sobie „Chłopów” jako taki projekt badawczy grupy, która jest zainspirowana pracami Grotowskiego. Grupa ta jedzie na wieś i przygląda się jej tak, jakby patrzyła na jakiś wymarły lud.
– Krzysztof Garbaczewski powybierał z powieści wątki związane z przyrodą, ekologią, relacjami międzyludzkimi, czy zwyczajami ludowymi – mówi w rozmowie z Rzeszów News Paweł Łysak, dyrektor Teatru Powszechnego w Warszawie.
W spektaklu zostały odczytane duże fragmenty powieści opisujące zmiany pór roku oraz opisy ludowych tańców, które w nieco komiczny sposób inscenizują aktorzy.
Oczywiście, nie zabrakło charakterystycznych dla teatru Garbaczewskego dziwnych i niepokojących ujęć z kamery. W taki sposób pokazano m.in. śmierć Macieja Boryny, czy intymne spotkanie Jagny i Antka.
W spektaklu pojawiają się również „morgi”, które symbolizuje ziemia wykorzystywana przez nas do sadzenia kwiatów w domu. Aktorzy się nie obsypują, co podkreśla to, co jest charakterystyczne dla polskiej wsi – przywiązanie chłopa do ziemi. Jest też dużo emocji, zwłaszcza na linii Hanka, Jagna i Antek.
To, na co warto zwrócić uwagę, to fakt, że aktorzy przybywający na „planetę Reymont” mają pończochy na głowach, a jeden z nich nosi na czole wyświetlacz, a którym widzimy wyświetlane różne słowa lub animacje.
U Garbaczewskiego nawet chłopskie domostwa są inne – to tylko konstrukcja metalowe. Zwierzęta – krowa na sprzedaż i szalona kura – też zaskakują swoim wygładem.
– Chłopi to niezwykła, dziwna opowieść, która dzieje się gdzieś w przyszłości, gdzie nic nie jest takie, jak w realistyczni powieści Reymonta, a zarazem mamy do czynienia z magią wspólnoty, gromady, która trzyma się gdzieś w oddali od centrum – mówi Jan Nowara, dyrektor Teatru im. W. Siemaszkowej.
Co więcej, dyrektor „Siemaszki” uważa, że w „Chłopach” Garbaczewskiego nie jest tak łatwo dostrzec Reymonta, bo chociażby tak podstawowa reguła czterech pór roku zostaje okrojona tylko do symbolicznej zimy.
– To jest coś, co może teatr zrobić z tekstem klasycznym, traktując go tylko i wyłącznie jako podnietę do wyobraźni, a nie jako obowiązujący scenariusz, precyzyjny zapis, co ma się dziać na scenie – tłumaczy Nowara.
– Tu też w naturalny sposób sprzyja sytuacja, bo mamy do czynienia z powieścią, którą tak, czy inaczej człowiek teatru musi na scenie przełożyć, musi znaleźć jakiś ekwiwalent dla narracji świata, który musi ożyć – dodaje.
Dlaczego Lipce Garbaczewskiego mało przypominają te Reymontowskie? Bo takie jest autonomiczne prawo teatru, a Krzysztof Garbaczewski słynie z tego, że materiał literacki budzi jego wyobraźnie i ta wyobraźnia biegnie w różne zaskakujące strony i powstają z tego różne widowiska, która maja w sobie jakąś moc, która właśnie w taki a nie inny sposób porusza widza.
Dzisiaj wieczorem dowiemy się, który spektakl 4. Festiwalu Nowego Teatru okazał się najlepszy.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl