Dwie kozy, matka i córka, urządziły sobie we wtorek rano spacer po Rzeszowie. Prawdopodobnie to uciekinierki. Czekają na właściciela.
– Około godz. 6:00 rano były widziane na ul. Witolda koło Biedronki. Szły drogą. Wtedy dostaliśmy pierwsze zgłoszenie od mieszkańców – mówi Marek Kruk, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Rzeszowie.
Kozy nie zatrzymywały się, nie bały się aut, odważnie spacerowały dalej. O godz. 6:30 dotarły na ul. W. Romańczuka.
– Wchodząc do firmy spotkałem dwie kozy chodzące sobie wolno po mieście. Miały obroże, znały człowieka, bo podchodziły i nie bały się. Poszedłem zostawić rzeczy przy biurku, chciałem zadzwonić po straż miejską i poczekać z nimi, ale niestety, gdy wróciłem, już ich nie było – poinformował nas Piotr i przesłał zdjęcia oraz krótki film.
Kozy poszły dalej, dotarły do izby przyjęć szpitala przy ul. Lwowskiej. – Żeby nie uciekły, personel medyczny przywiązał je bandażami do ogrodzenia – relacjonuje Marek Kruk.
– Nic im nie dolegało, elegancko pasły się na zielonej trawce – opowiada Robert Sączawa, lekarz weterynarii, który przyjechał na miejsce. – Pewnie uciekły. Na szyi mają opaski, musiały być przywiązane do żłobu. Uwolniły się i wyszły na spacer. Nie wiadomo tylko skąd.
Na razie nie wiadomo też, kto jest ich właścicielem. Kozy nie miały żadnego oznakowania. Weterynarz podał im środki uspokajające i zostały przewiezione do gospodarstwa na osiedlu Słocina. Tam czekają na właściciela. Na razie nikt nie zgłosił zaginięcia kóz.
(la)
redakcja@rzeszow-news.pl