Do 15 lat więzienia grozi 47-letniemu Markowi K., ps. „Mistrzu”, który odpowie przed sądem za kierowanie „gangiem kantorowców”, mający na sumieniu brutalne napady m.in. na banki i kantory.
Marek K. ze Stalowej Woli zostanie osądzony po 12 latach od zakończenia działalności „gangu kantorowców”, który w latach 2001-2005 siał postrach na terenie Podkarpacia, województw świętokrzyskiego i lubelskiego. Ofiarami gangsterów byli właściciele kantorów, konwojenci i banki. „Kantorowcy” mieli opinię jednego z najbardziej brutalnych gangów, który w tamtym czasie działał na terenie Polski.
Marek K. stworzył w Stalowej Woli 10-osobowy gang z ludzi, których poznał w 2000 r. na siłowni oraz na dyskotece w Bielinach koło Niska (K. był jej właścicielem), gdy wrócił z Legii Cudzoziemskiej, do której wstąpił mając 19 lat. „Mistrzu”, jak go okrzyknęli „żołnierze”, był ostatnim elementem układanki rozliczenia „gangu kantorowców”. „Żołnierze” zostali osądzeni w 2014 r. Dostali wyroki od dwóch do 11 lat więzienia.
Sprowadzony z Florydy
Marek K. uciekł z Polski do USA pod koniec 2002 r., ale przez kolejne trzy lata gang działał już poza kontrolą „Mistrza”, ale według wypracowanych przez niego „reguł”. „Mistrza” udało się sprowadzić do Polski we wrześniu ub. r. Zatrzymano go na Florydzie w USA. Do naszego kraju samolotem przetransportowali go w konwoju policjanci CBŚP. Dwuletnia procedura ekstradycyjna zakończyła się sukcesem polskich organów ścigania.
Zatrzymanie „Mistrza” było efektem pracy specjalnego zespołu operacyjno-śledczego powołanego w CBŚP do rozpracowania zorganizowanej grupy przestępczej działającej we wschodniej Polsce.
Teraz przyszedł czas, by Marka K. z gangsterskiej przeszłości rozliczył sąd. W piątek Podkarpacki Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Rzeszowie wysłał do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu akt oskarżenia przeciwko „Mistrzowi”, który po sprowadzeniu do Polski siedzi w areszcie tymczasowym Zakładu Karnego w Rzeszowie.
– Markowi K. zarzucamy popełnienie czterech przestępstw. Pierwsze to kierowanie i udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym. Drugi zarzut dotyczy oszustwa na szkodę Europejskiego Fundusz Leasingowego. Marek K. zawarł z Funduszem umowę, której przedmiotem była toyota RAV4. Nie zamierzał spłacać rat, a samochód w 2002 r. wywiózł na Ukrainę i tam go zbył – mówi Rafał Teluk, szef podkarpackiego wydziału Prokuratury Krajowej.
Sceny, jak z gangsterskich filmów
Dwa ostatnie przestępstwa, jakich „Mistrzu” miał się dopuścić, to bezpośredni udział w dwóch napadach. W obu brało udział po czterech gangsterów. Do pierwszego doszło 24 kwietnia 2002 r. w Gościeradowie na Lubelszczyźnie. Gangsterzy napadli na miejscowy Bank Spółdzielczy, z którego ukradli ponad 50 tys. zł. Napad był skrupulatnie przygotowany, podobnie jak szereg innych, których dopuścił się „gang kantorowców”.
– Sprawcy posługiwali się bronią palną w postaci strzelby Mossberg oraz pistoletu – twierdzi Teluk.
Do drugiego napadu doszło tego samego roku – 7 czerwca w Stalowej Woli. Gangsterzy obserwowali konwojenta firmy Wtór-Stal, który z banku odebrał 100 tys. zł i pieniądze miał zawieźć do siedziby firmy. Gdy konwojent zjeżdżał z drogi głównej, drogę zajechał mu wartburg, którym kierował Marek K. Za konwojentem dwóch gangsterów jechało fiatem 126p. Bandyci uderzyli w fiata seicento, którym jechał konwojent, a potem zrabowali całą gotówkę.
– Napady przypominały sceny, jak z gangsterskich filmów. Sprawcy byli profesjonalnie przygotowani. Podczas napadu na konwojenta mieli na sobie kominiarki, rękawiczki i jednorodne kombinezony. W samochodach, których używali do napadów, były zmienione tablice rejestracyjne, przebite numery VIN, zamazane numery silnika, żeby nie można było dojść, kto był właścicielem aut, wycinano numery identyfikacyjne. Sprawcy swoje plany perfekcyjnie przygotowywali i je realizowali – mówi prokurator Rafał Teluk.
Marek K. w prokuraturze nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu do 15 lat więzienia.
Skruszony gangster pogrążył kolegów
„Gang kantorowców” udało się rozpracować w 2010 r. Poprzednie śledztwa związane z wyjaśnieniem napadów umarzano z powodu niewykrycia sprawców. Wznowiono je, gdy policjanci CBŚP namierzyli Tomasza W., jednego z gangsterów, ale wtedy do zupełnie innej sprawy. Poszukiwała go policja w Niemczech za napad w 2004 r. na właściciela kamienicy w Monachium i morderstwo prostytutki w Hamburgu. To wtedy Tomasz W. poszedł na współpracę z polskimi organami ścigania i opowiedział o działalności „gangu kantorowców”.
„Małym” świadkiem koronnym został także kolejny gangster – Tomasz K. Jego zeznania w największym stopniu przyczyniły się do rozbicia gangu.
Gdy Marek K. uciekł za granicę, gangsterzy dokonali jeszcze potem napadu (w 2003 r.) w Krzątce na ojca właściciela kantoru z Mielca. Mężczyzna jechał z pieniędzmi z kantoru w Stalowej Woli. Bandyci zrabowali mu 100 tys. zł. W 2004 r. sprawcy napadli na właściciela kantoru z Kolbuszowej, który wychodził z kantoru w Stalowej Woli. Stracił 415 tys. zł. Rok później w Staszowie (Świętokrzyskie) bandyci napadli na właścicielkę kantoru i jej zięcia. Ukradziono im 100 tys. zł.
Przed napadami sprawcy robili szkice planów napadów, testowali broń, organizowano rozpoznanie, typowano ofiary, drogi ucieczki, ustalali alibi w razie wpadki, po napadach palono auta.
W 2001 r. członkowie grupy podpalili dyskotekę „Rzeźnia” w Baranowie Sandomierskim, by jej właściciel mógł wyłudzić 450 tys. zł odszkodowania.
marcin.kobialka@rzeszow-news.pl