Zdjęcie: Kamil Pudełko / Rzeszów News

Niewiele pieniędzy w tym roku jest zapisanych w budżecie Rzeszowa na miejską wypożyczalnię rowerów. Skutek? Rowerów i skuterów firmy Blinkee raczej nie zobaczymy. Przynajmniej w tym roku. 

Od lat w Rzeszowie zamiast miejskiej wypożyczalni rowerów mieliśmy straszaki na turystów. To zmieniło się w ubiegłym roku. To właśnie wtedy w stolicy Podkarpacia pojawiła się firma Blinkee. Mieszkańcom Rzeszowa zaproponowała 20 skuterów elektrycznych oraz 100 rowerów, z czego 30 było ze wspomaganiem elektrycznym.

Rowery i skutery od lipca do listopada dostępne były w ponad 40 strefach wyznaczonych na terenie Rzeszowa. Pierwsze pół godziny jazdy rowerem kosztowało 1 zł, każde kolejne – 2 zł. W przypadku skutera – za minutę jazdy należało zapłacić 59 groszy. Po ponad trzech miesiącach funkcjonowania wypożyczalni z jednośladami od Blinkee, firma odnotowała ponad 30 tys. wypożyczeń. Mieszkańcy przejechali łącznie 130 tys. km.

Miasto wynikami wypożyczalni było bardzo zadowolone, firma zresztą też. Na sam koniec tamtego sezonu ratusz zapowiadał, że wypożyczalnia wróci do Rzeszowa wiosną tego roku. Wydawało się, że operatorem wypożyczalni wciąż będzie Blinkee. Te nadzieje mogą okazać się jednak mocno przedwczesne.

Co o tym może świadczyć? Jeden z internautów zapytał firmę, czy w tym roku także będzie w Rzeszowie. Blinkee odpowiedziało: „Niestety, po rozmowach z miastem oraz Zarządem Transportu Miejskiego, (…) mimo sukcesu w poprzednim sezonie nie będziemy kontynuować działalności w Rzeszowie. Liczymy jednak na to, że miasto podejmie decyzję korzystną dla mieszkańców i będziemy mogli wrócić do Rzeszowa”. 

ZTM oferuje za małe pieniądze

Paweł Maliszewski, współzałożyciel firmy, mówi nam, że stanowcze „nie” jeszcze nie padło, ale nadzieje na to, że w tym sezonie Blinkee pojawi się w Rzeszowie są jednak niewielkie.

– W ubiegłym rok program pilotażowy potraktowaliśmy jako formę promocji. Symboliczne opłaty były po to, aby udowodnić, że w stolicy Podkarpacia rower miejski może się przyjąć. Miasto chce teraz, abyśmy na swoje barki przejęli cały koszt zarządzania wypożyczalnią – mówi Paweł Maliszewski.

Twierdzi, że skomercjalizowanie takiej usługi nie wchodzi w grę. – Polski użytkownik przywykł do tego, że płaci niewiele za wypożyczenie. Gdybyśmy mu teraz zaproponowali cenę na poziomie 4-5 zł za minutę jazdy, nikt by z tego nie korzystał – twierdzi  Maliszewski.

Miasto do ubiegłorocznej wypożyczalni, która działała 3,5 miesiąca, dołożyło 100 tys. zł. W tym roku ma zapisane w budżecie tylko 75 tys. zł i wypożyczalnia ma działać… znacznie dłużej – przez siedem miesięcy: od kwietnia do listopada.

Blinkee uważa, że propozycja jest nie do przyjęcia, bo ubiegłoroczna kwota była już za mała, ale firma zgodziła się na nią, bo sama nie wiedziała, czy jednoślady w Rzeszowie się przyjmą. Blinkee wyszło z założenia, że musi zainwestować w nadziei, że pieniądze jej się zwrócą. Aby biznes nie przynosił strat potrzebuje co najmniej 150 tys. zł. Ostateczna kwota zależy od tego, ile i jakiej jakości pojazdy ostatecznie ratusz chciałby widzieć w Rzeszowie.

– W tym roku nie udało nam się na ten cel wygospodarować większej kwoty. Po ogłoszeniu zapytania ofertowego, które planujemy na przyszły tydzień, będziemy się starali wnioskować jeszcze o dodatkowe 50 tys. zł – mówi Anna Kowalska, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego w Rzeszowie. 

– Każdej firmie proponujemy te same wymagania. Chcemy, by w Rzeszowie pojawiły się zarówno rowery zwykłe, jak i elektryczne oraz skutery. Wygra ten, kto da więcej pojazdów – twierdzi dyrektor Kowalska. W praktyce oznacza to tyle, że raczej nie ma większych szans, by w Rzeszowie znów pojawiło się Blinkee.

Generacja 3+ zamiast 4 

Daniel Kunysz, prezes stowarzyszenia Rowery.Rzeszów.pl, który zaangażował się w sprowadzenie w tamtym roku Blinkee do miasta, mówi, że jest na szczęście dobra wiadomość, bo uruchomieniem wypożyczalni interesuje się znany producent rowerów – Arkus & Romet Group z Podgrodzia koło Dębicy. 

Kunysz wraz z dyrekcją i przedstawicielami ZTM w miniony poniedziałek pojechali do Arkusa, by zobaczyć, jakim sprzętem firma może się pochwalić. – Romet zaproponował ponad 200 pojazdów, w tym rowery zwykłe, elektryczne, a także skutery. Miałaby one być wypożyczane w generacji 3+ – mówi Daniel Kunysz.

To oznacza, że do Rzeszowa znów wróciłoby 30 stacji dokujących. Byłyby one mobilne, czyli z możliwością przenoszenia z jednego miejsca na drugie, ponadto zasilane na baterie słoneczne. – Takie rozwiązanie ułatwiłoby wypożyczanie pojazdów osobom starszym, które nie mają smartfonów – uważa Daniel Kunysz.

To duża zmiana w porównaniu z Blinkee, bo w przypadku ich jednośladów można było je zostawiać w dowolnym miejscu wyznaczonej strefy. Wypożyczenie jednośladów Rometu polegałoby na zalogowaniu się do systemu przy stacji dokującej, a nie jak w Blinkee przez aplikację.

Co prawda wypożyczalnia Rometu umożliwiałaby zostawienie roweru, czy skutera w dowolnym miejscu, ale trzeba się wtedy liczyć z wyższymi opłatami niż wtedy, gdy odstawiamy je do stacji dokującej. Daniel Kunysz miał okazję przetestować e-rower Rometu. Twierdzi, że jest bardzo dobry. 

– Ma szybkie przyspieszenie, pełne oświetlenie, a także wbudowaną baterię, więc o jej ładowanie użytkownik nie musi się martwić – mówi Daniel Kunysz. – Minusem może być to, że Romet nie ma tak wandaloodpornych pojazdów, jak Blinkee. Chodzi o takie elementy, jak np. siodełka, czy oświetlenie, które można zniszczyć lub wykręcić. Trzecia generacja jednośladów zmusza do wprowadzenia stacji dokujących – twierdzi Kunysz.

Jego zdaniem wypożyczalnia w wersji Blinkee jest jednak lepsza od Rometu. Daniel Kunysz jest zdziwiony, że miasto po raz kolejny wypożyczalnię chce wprowadzić na zasadzie pilotażu, a nie wiąże się z operatorem na lata. O szczegółach oferty Rometu chcieliśmy w piątek porozmawiać z przedstawicielami firmy. Bezskutecznie. 

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama