W sobotę odbyła się sesja nadzwyczajna sejmiku podkarpackiego. Nie doszło na niej do odwołania wicemarszałka Jana Burka. Jeden z radnych PO chce się dowiedzieć, ile osób w urzędzie marszałkowskim w Rzeszowie zawdzięcza pracę politycznym układom.

[Not a valid template]

 

Marszałek Władysław Ortyl zapowiedział w minionym tygodniu, że złoży wniosek o odwołanie ze stanowiska wicemarszałka Jana Burka. Ta decyzja jest wynikiem ujawnionych przez dziennikarzy informacji o tym, że dwóch, byłych już wicedyrektorów, podległych urzędowi,  prowadziło działalność gospodarczą obsługując projekty unijne. Chodzi o Pawła Stochmala, byłego wicedyrektora Filharmonii Podkarpackiej, a prywatnie zięcia wicemarszałka Burka, oraz o Konrada Łobodę, byłego wicedyrektora departamentu społeczeństwa informacyjnego, którego na stanowisko zatrudnił marszałek Burek. Współpracowali oni przy projekcie rewaloryzacji klasztoru oo. Bernardynów w Leżajsku, który został dofinansowany z funduszy unijnych.

Sobotnia sesja zaczęła się od drobnych złośliwości. Szef klubu PO Sławomir Miklicz przekazał  przewodniczącemu sejmiku Wojciechowi Buczakowi pozdrowienia od swojej rodziny. – Dziękują panu, że zwołał pan sesję w sobotę wieczór. To takie bardzo w duchu PiS i wspierania ogniska rodzinnego. Miał pan pięć dni roboczych na zwołanie sesji, jednak wybrał pan dzień wolny. Chyba liczył pan na to, że dziennikarze się nie zjawią – mówił Miklicz.

Podczas sobotniej sesji marszałek Ortyl szczegółowo wyjaśniał radnym, jak zareagował po uzyskaniu informacji na temat współpracy Stochmala i Łobody. – Podjąłem natychmiastowe kroki, dziennikarze mogą to zaświadczyć. Obaj panowie już nie pracują, a w urzędzie i jednostkach podległych trwa szczegółowa kontrola – przekonywał marszałek Ortyl.

Radni chcieli również usłyszeć od marszałka informacje na temat innych projektów, przy których pracował spółka EMG Engineering & Management, której współwłaścicielem jest Paweł Stochmal. Chodziło m.in. o budowę Instytutu Teologiczno-Pastoralnego w Rzeszowie oraz budowę parkingu i remontu Filharmonii Podkarpackiej.

– Szczegóły podam po kontroli, którą zarządziłem w urzędzie i jednostkach mu podległych – wyjaśniał marszałek i dodał, że o wszystkim poinformował Komisję Europejską oraz Ministerstwo Infrastruktury i Środowiska, które przyznało dofinansowanie unijne na klasztor w Leżajsku. Poinformował, że o sprawie rozmawiał już z wojewodą podkarpackim i minister Bieńkowską. – Komisja Europejska zwróciła się do nas o oficjalne pismo w tej sprawie, obecnie je przygotowujemy. Nasze działania są transparentne i chcemy wszystko wyjaśnić – przekonywał Ortyl.

Radni PO, PSL i SLD, którzy są obecnie w opozycji, nie byli zadowoleni z wyjaśnień.

– To, co powiedział marszałek, ujawnili już wcześniej dziennikarze, nie usłyszeliśmy nic nowego – mówił Sławomir Miklicz z PO. – Cały czas rodzą się nowe pytania, np. jakie kwoty wypłacał urząd firmie EMG i czy sprawa dotyczy tylko ujawnionych w tej chwili projektów, bo wnioskuję, że to tylko początek – ocenia Miklicz. Dodał, że to przez marszałka Ortyla doszło do całego zamieszania, bo to on powinien skontrolować dyrektorów. – Jakby się pan zainteresował wcześniej, nie byłoby sprawy.

Przewodniczącego PO poparł Mariusz Kawa, szef klubu PSL. – Mam wrażenie, że te zdarzenia mogą być początkiem góry lodowej, powszechnie nazywanej już „afery podkarpackiej”. Zastanówmy się, czy nie powołać speckomisji w tej sprawie, zarząd nie zadziałał, a do wiadomości powszechnie dostępnych dotarli dziennikarze a nie kontrola marszałka – przekonywał Kawa. Po sesji oficjalnie złożył wniosek o powołanie spec komisji.

Jerzy Borcz, radny PO, zainteresował się natomiast tym, ilu krewnych radnych, dyrektorów i członków zarządu jest zatrudnionym w urzędzie marszałkowskim i podległych mu jednostkach. – Już dawno powinienem złożyć taki wniosek. Nepotyzm jest straszliwą chorobą, która niszczy polską samorządność, nie tylko na szczeblu wojewódzkim – mówił Borcz. – O takim zatrudnieniu wiem nie tylko ja, ale i inni. Czas by społeczeństwo też poznało prawdę.

Podczas sesji nadzwyczajnej radni nie głosowali wniosku o odwołanie wicemarszałka Jana Burka. Marszałek Ortyl zapowiedział, że pojawi się on w porządku obrad sesji, która odbędzie się 26 maja. Obecnie Jan Burek jest nadal zatrudniony w urzędzie. – Jest pracownikiem, który przebywa na urlopie. Stosunek pracy nie został jednak zerwany, będzie kontynuował swoje obowiązki o ile sejmik go z nich nie zwolni. Do tego czasu departamenty mu podległe przejęli wicemarszałek Tadeusz Pióro i członek zarządu Bogdan Romaniuk – wyjaśnił radnym Lesław Majkut, sekretarz województwa.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama