Trochę przeraża uświadomienie sobie, czym zajmują się rządzący w Rzeszowie. O co tak walczą z potężną determinacją, że aż zwołują sesję nadzwyczajną z tego powodu.
Z bardzo ważnych przyczyn można oczywiście zwoływać sesje nadzwyczajne. Mówi o tym ustawa i jest też stosowny zapis w Statucie miasta. I w sprawach niecierpiących zwłoki lub szczególnie ważnych dla obywateli i bulwersujących mieszkańców nieraz takie sesje były zwoływane.
Ale po raz pierwszy zdarzyło się w Rzeszowie, że lewica z Platformą zwołały nadzwyczajną sesję w celu … zmiany regulaminu pracy Kapituły! A dlaczego to nie mogło poczekać – przecież planowane sesje odbywają się zgodnie z harmonogramem – bez tworzenia wokół sprawy nadzwyczajnych okoliczności?
Otóż cel był jeden, a w zasadzie dwa powiązane ze sobą: aby wyeliminować opozycję z ważnego głosu w sprawie uhonorowania jednego człowieka!
I tak naprawdę nie chodzi już nawet o to, czy Lech Wałęsa może być wzorem cnót obywatelskich – w tym tygodniu prawnicy wojewody powinni zająć się zbadaniem ważności uchwały, na razie nie jest jeszcze opublikowana w Dzienniku Urzędowym. Przerażać może postępowanie w tej sprawie czyli zmienianie zasad w trakcie kadencji (w połowie!), aby na siłę – a nie przy konsensusie i zgodzie, jak to było do tej pory – nadać komuś tytuł honorowy. Co to za honor i jak taki człowiek będzie się potem czuł? Niebywałe podejście do definicji honoru!
Ale drugim przygnębiającym powodem smutku jest zachowanie rządzącej większości, która chce w ten sposób zmarginalizować zupełnie zdanie opozycji – 10 mandatów radnych, ogromne poparcie w Rzeszowie, w ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich potwierdzone wynikami. I co – zaorać, zadeptać, usunąć od wpływu na rozwój miasta?
Ta sprawa forsowana tak gwałtownie (sesja nadzwyczajna!), uporczywie (drugi raz w krótkim czasie!) i chaotycznie (błędy w projekcie uchwały!) pokazuje prawdziwą twarz rządzących miastem. Zupełne nieliczenie się z opinią publiczną (liczne głosy oburzenia, przygotowywane listy protestu, planowane wiece i manifestacje oburzonych) ukazuje jak na dłoni postawę miejskich polityków zapatrzonych i zauroczonych prawdopodobnie władzą. Większość w Rzeszowie nie liczy się z innymi głosami, jakby posiadła monopol na władzę.
Z polskiej historii (tej smutnej) znane są podobne przypadki, więc już za 2 lata wyborcy stolicy Podkarpacia ocenią takie podejście – i wystawią rządzącym rachunek. Jedynie szkoda tej negatywnej i zawstydzającej antypromocji Rzeszowa. Bo o naszym mieście aż huczy na portalach ogólnopolskich w całym kraju.
A można było debatować o sprawach naprawdę ważnych dla mieszkańców, o rozwiązywaniu ich problemów, o planach finansowych i inwestycyjnych na przyszły rok, o wysokościach lokalnych opłat, o wielu innych sprawach istotnych dla portfeli i jakości życia rzeszowian – o tym ludzie mówią z obawą, bo te decyzje lokalnej władzy dotkną ich bezpośrednio.
Ale nie, podrzucono temat zastępczy. W jakim celu?