Nowoczesna na Podkarpaciu przestała istnieć. Legitymacjami partyjnymi rzuciło prawie 200 osób. Winą za to liderka partii w regionie Anna Skiba obarcza Platformę Obywatelską.
Z członkostwa w podkarpackiej Nowoczesnej w piątek w południe zrezygnowali wszyscy działacze, zostały rozwiązane wszystkie struktury partii w regionie. – Ponad 80 proc. osób, które należały do Nowoczesnej, wcześniej nie było związanych z polityką. Idee, z którymi ci ludzie przychodzili do partii, zostały zgaszone. Trudno wymagać pracy od kogoś, kogo idee są ignorowane – mówi nam Anna Skiba.
Nie wiedzieli, kto startuje w wyborach
To właśnie Skiba od 14 lutego 2017 roku była szefową podkarpackiej Nowoczesnej. Rządy w partii przejęła po Mirosławie Nowaku, który odszedł z ugrupowania w atmosferze konfliktu z działaczami partii. Skiba miała ją postawić na nogi. W miarę się to udawało do momentu, gdy na szczeblu centralnym N. i Platformy Obywatelskiej zapadła decyzja, że obie partie w tegorocznych wyborach samorządowych wystartują pod jednym szyldem – Koalicji Obywatelskiej.
Na Podkarpaciu tylko dwie osoby z N. w ramach KO osiągnęły sukces. Krzysztof Feret w okręgu rzeszowskim został radnym sejmiku podkarpackiego, a do Rady Miasta Przemyśla dostał się Paweł Zastrowski. Reszta kandydatów Nowoczesnej przepadła. – Byli spychani na niskie pozycje. Do samego końca nie wiedzieliśmy, który z naszych kandydatów znajdzie się na listach KO. PO nie chciała nam udostępnić list – twierdzi Anna Skiba.
Według niej właśnie to zdecydowało, że działacze Nowoczesnej postanowili hurtem oddać legitymacje partyjne. Oddała ją także Skiba, która twierdzi, że działacze PO namawiali członków N., by przeszli na ich stronę, co podobno też spotkało się z oburzeniem.
„Podporządkowywanie i marginalizacja”
Anna Skiba uważa, że Koalicja Obywatelska na Podkarpaciu kompletnie się nie sprawdziła. – Nie było poszanowania wzajemnych programów i poglądów. Ani jeden punkt z naszego programu nie został uwzględniony w programie KO. Prawie dwa lata pracy nie jest czasem straconym, ale przykrym. Jak szybko KO wzbudziła nadzieje, tak szybko ta nadzieja zgasła – mówi dzisiaj Anna Skiba.
– Zostaliśmy zmarginalizowani. Nie jest nam po drodze z PO – dodaje.
To właśnie Anna Skiba wraz z Robertem Homickim, szefem rzeszowskich struktur N., w wyborach samorządowych startowali do Rady Miasta Rzeszowa z list… Rozwoju Rzeszowa – komitetu Tadeusza Ferenca. Na listach KO do rady nie było ani jednego członka Nowoczesnej. – Od początku mówiliśmy, że będziemy w wyborach popierać prezydenta Tadeusza Ferenca. Byliśmy z nim do końca – przekonuje Skiba. I ona, i Homicki do rady nie jednak weszli.
– Nie płaczemy po Ance. Nie można robić polityki na dwa tygodnie przed wyborami – słyszymy tymczasem od osób związanych z Rozwojem Rzeszowa. – Chciała do rady dostać się na plecach Tadeusza Ferenca. To za mało. Czar szybko prysł – dodają.
W liście, jaki Anna Skiba wysłała do centrali partii czytamy, że podczas prezentacji wspólnych kandydatów KO w wyborach głos zabierali tylko rekomendowani przez PO. Udział N. w KO Skiba nazywa „dodatkiem o marginalnym znaczeniu dla całego projektu”. Wytyka, że koordynację kampanii wyborczej na Podkarpaciu w całości przejęła PO, mimo, że N. miała też do tego swoich ludzi.
Anna Skiba podejrzewa, że „podporządkowywanie i marginalizacja” N. w KO odbywała się „za cichym przyzwoleniem” centrali partii.
„Styl wielko-partyjnego hegemona”
List do władz N. wysłał też zarząd podkarpackich struktur ugrupowania, w którym przypomniano początki powstawania Nowoczesnej, zarówno w kraju, jak i na Podkarpaciu. To był 2015 rok, gdy powstanie partii ogłosił Ryszard Petru.
„Szybko okazało się jednak, że wśród wspaniałych osób do partii weszli też karierowicze, dla których idee to tylko puste słowa” – czytamy w liście. Prawdziwe załamanie nadeszło, gdy Ryszarda Petru na czele partii zastąpiła Katarzyna Lubnauer, choć działacze wiązali z tym duże nadzieje. Niedługo później przyszła frustracja i fala rezygnacji z członkostwa w Nowoczesnej. Tylko koło rzeszowskie N. straciło prawie połowę swoich ludzi.
„Liderzy naszej partii zajmowali się „WIELKĄ POLITYKĄ”, nie widząc, że .Nowoczesna sypie się od środka!” – czytamy dalej w liście zarządu podkarpackiej N., który twierdzi, że PO w KO narzuciła „styl wielko-partyjnego hegemona”. „Listy wyborcze okazały się jedną wielką farsą” – napisał zarząd do centrali N. Twierdzi też, że utrzymanie „jedynki” dla Krzysztofa Fereta w wyborach do sejmiku kosztowało partię „wiele wysiłku”.
„Nic nie znacząca przystawka PO”
W przypadku wyborów do Rady Miasta Rzeszowa działaczom N. zaproponowano na listach KO „miejsca będące poniżej godności współkoalicjanta, traktując nas jak ubogiego krewnego”. „Na to nie było naszej zgody” – twierdzi zarząd N. I krytykuje władze centrali partii, że w tej w sprawie nie zrobiły nic.
„.Nowoczesna staje się nic nie znaczącą przystawką Platformy Obywatelskiej. Nie możemy przejść obojętnie obok faktu zatracania przez .Nowoczesną swojej tożsamości. Nie godzimy się na utratę ludzi, którzy są solą naszej formacji. Nasza obecność w takiej formule partii politycznej nie mieści się w systemie wartości, z którym do niej wstępowaliśmy” – to kolejny fragment listu zarządu podkarpackiej N. do centrali ugrupowania.
„Z ogromnym żalem opuszczamy szeregi .Nowoczesnej, pozostawiamy tu kawał swojego życia, znajomych i przyjaciół. Mamy jednak nadzieję na dalszą współpracę z osobami dla których idee i wartości zawsze są na pierwszym miejscu” – dodano na koniec listu.
Rozmawiają z Petru i Biedroniem
Krzysztof Feret (też odszedł z N.), który dostał do sejmiku, będzie w klubie Koalicji Obywatelskiej, ale – jak słyszymy od dawnych działaczy N. – do PO nie zamierza się zapisywać. Teraz od decyzji centrali Nowoczesnej zależy, czy będzie odbudowywać regionalne struktury. Anna Skiba nie zamierza całkowicie odchodzić z polityki. – Na polskiej scenie politycznej powstaną nowe ugrupowania. Ja i byli członkowie N. do nich przystąpimy – zapowiada Skiba.
Nie chce zdradzić szczegółów. Nie wykluczone, że będzie to partia Roberta Biedronia, byłego prezydenta Słupska. Część działaczy N. rozmawia także z Ryszardem Petru.
W piątek wieczorem zapytaliśmy podkarpackich działaczy PO, co sądzą na temat listu Anny Skiby. – Z klasą trzeba umieć odejść – usłyszeliśmy krótko.
Anna Skiba marsz do polityki rozpoczęła kilka lat temu, gdy zaangażowała się w powstanie ruchu miejskiego Rzeszów Smart City, którego twórcą jest Konrad Fijołek, radny Rozwoju Rzeszowa, jeden z najbliższych współpracowników Tadeusza Ferenca. Nowoczesna dla Skiby była pierwszą partią, ale cały czas była „przyklejona” do Ferenca. To nie wystarczyło.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl