Fot. Zlubaczowa.pl
Reklama

Policjantom nadal nie udało się ustalić kierowcy subaru, który w poniedziałek w Starych Oleszycach pod Lubaczowem doprowadził do kolizji.

– Cały czas próbujemy nawiązać kontakt z właścicielem samochodu. Jak na razie, nie ustaliliśmy, kto kierował pojazdem – powiedziała nam w środę sierż. Elżbieta Huber z lubaczowskiej policji.

Już we wtorek, jak informowaliśmy, sprawą poniedziałkowej kolizji w Starych Oleszycach zajęła się lubaczowska prokuratura. 

– Postępowanie dotyczy prowadzenia pojazdu mechanicznego w ruchu lądowym w stanie nietrzeźwości, co jest przestępstwem – mówi Agnieszka Nieckarz-Proszek, szefowa Prokuratury Rejonowej w Lubaczowie. 

9 rozpraw odwołanych 

O prowadzenie subaru po pijanemu jest podejrzewany sędzia Arkadiusz Broś, który orzeka w wydziale cywilnym lubaczowskiego Sądu Rejonowego. To na jego nazwisko jest zarejestrowany samochód, który w poniedziałek wieczorem wylądował w rowie. 

Gdy policjanci przyjechali na miejsce, kierowcy subaru przy samochodzie nie było. Funkcjonariusze od kilkudziesięciu godzin próbują dotrzeć do sędziego Arkadiusza Brosia. Do tej pory im się to nie udało. 

Prokuratura ma dowody na to, że sprawca kolizji w chwili zdarzenia mógł być pijany, dlatego porzucił samochód. O zdarzeniu powiadomiono prezesa sądu w Lubaczowie, a ten powiadomił prezesa Sądu Okręgowego w Przemyślu, któremu podlega lubaczowski sąd. 

Na razie nikt nie wie, gdzie jest sędzia Arkadiusz Broś. – Ostatni raz w pracy był w poniedziałek. Nie pojawił się w pracy ani we wtorek, ani w środę. Sędzia nie przedstawił powodów swojej nieobecności – mówi sędzia Małgorzata Reizer, rzecznik SO w Przemyślu. 

Na wtorek sędzia Broś miał wyznaczoną jedną rozprawę, na środę już osiem. – Żadna się nie odbyła, rozprawy zostały odwołane w związku z nieobecnością sędziego – słyszymy w przemyskim sądzie. 

Zgodnie z przepisami, sędzia ma dwa dni na dostarczenie dokumentów, w których uzasadni powody nieobecności w pracy. – Jeżeli tego nie zrobi, prezes sądu będzie podejmował dalsze decyzje – wyjaśnia sędzia Reizer. 

Wyrwał kluczyki i uciekł?

O tym, że subaru należy do Arkadiusza Brosia, we wtorek ujawnił portal tvp.info. W środę podał, że kierowca samochodu wjechał do rowu, gdy wcześniej wyprzedzał na podwójnej ciągłej. Jeden ze świadków miał podbiec do auta i wyciągnąć kluczyki ze stacyjki.

Kierowca – jak twierdzi tvp.info – wyrwał świadkowi kluczyki i uciekł. W samochodzie podobno były zamknięte puszki z piwem.

Prokuratura tego jednak nie potwierdza. – Nie będziemy ujawniać materiału dowodowego. Osobie, podejrzewanej o kierowanie auta w stanie nietrzeźwości, nie chcemy ułatwiać obrony – tłumaczy prokurator Agnieszka Nieckarz-Proszek. 

Przyznaje, że dotychczasowe próby dotarcia do właściciela subaru były nieudane. – Nie wiemy, gdzie przebywa – dodaje szefowa lubaczowskiej prokuratury. W związku z całym zdarzeniem, przesłuchano już trzech świadków. Ich zeznań, prokuratura nie zdradza. 

– Bo to może utrudnić postępowanie – twierdzi prokurator Nieckarz-Proszek. 

Sędzia Arkadiusz Broś, którego szukają policjanci, przez wiele lat był prezesem lubaczowskiego sądu, od 2018 roku stoi też na czele przemyskiego oddziału stowarzyszenia sędziowskiego Iustitia. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama