Zdjęcie: Komenda Miejska Policji w Rzeszowie

Blisko godzinę dyżurny rzeszowskiej komendy rozmawiał przez telefon z 36-letnim mężczyzną, który groził, że targnie się na swoje życie. Mężczyzna ostatecznie trafił do szpitala.

Do zdarzenia doszło w sobotę w Rzeszowie. Ok. godz. 15:00 pod numer alarmowy policji zadzwonił mężczyzna. – Oświadczył, że z powodów osobistych zamierza popełnić samobójstwo. Podawał różne wersje, m.in. taką, że zamierza strzelić sobie z broni w głowę – relacjonuje Adam Szeląg, rzecznik rzeszowskiej policji.

Z przebiegu rozmowy, dyżurny wywnioskował, że groźba może być realna. Mężczyzna wielokrotnie próbował zakończyć połączenie, mówiąc, że nie potrzebuje żadnej pomocy. 

– Policjant celowo przeciągał rozmowę, starając się tak ją prowadzić, aby rozmówca wskazał miejsce, z którego telefonował – dodaje Szeląg.

W tym czasie pozostali dyżurni i policyjne patrole starali się ustalić, gdzie jest mężczyzna. Po ustaleniu jego personaliów okazało się, że to 36-latek, który mieszka w powiecie brzozowskim. Miejscowych policjantów poproszono o sprawdzenie adresu i ustalenie, gdzie może przebywać. 

– Z odgłosów dochodzących z telefonu wynikało, że mężczyzna znajduje się w bardzo ruchliwym miejscu. Przełom nastąpił, gdy dyżurny usłyszał odgłos przejeżdżającego pociągu. To zawęziło krąg poszukiwań – twierdzi Adam Szeląg.

Ostatecznie mężczyzna przyznał, że jest na wiadukcie kolejowym przy ulicy Batalionów Chłopskich. Po chwili policjanci odnaleźli poszukiwanego 36-latka. Od odebrania telefonu minęło 45 minut. Mężczyzna został przewieziony karetką pogotowia do szpitala. Był on nietrzeźwy. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama