porodowka-podkarpacie
Zdjęcie: SP ZOZ Lesko / Pixabay
Reklama

Losy oddziału ginekologiczno-położniczego w Lesku ważyły się do ostatniej chwili. Mimo uratowania leskiej porodówki, władzom szpitalu nie brakuje problemów.

Problem w tym, że szpital wciąż nie ma neonatologa, a oddział jest nierentowny, bo rodzi się coraz mniej dzieci.

Kluczowe głosowanie ws. porodówki

Radni powiatu leskiego w czwartek głosowali nad uchwałą w sprawie zmian organizacyjnych w szpitalu. Wniosek przygotował zarząd powiatu w związku z „trudną sytuacją finansową jednostki oraz brakiem kadry lekarskiej”. Zmiany miały polegać na likwidacji oddziału ginekologiczno-położniczego, w jego miejsce miał powstać oddział ginekologiczny.

– W ubiegłym roku oddział ginekologiczno-położniczy przyjął 1200 pacjentek, ale porodów było tylko 197. Te liczby pokazują, na jakie usługi medyczne jest większe zapotrzebowanie. Funkcjonowanie porodówki kosztuje pół miliona złotych miesięcznie, a wyceny Narodowego Funduszu Zdrowia nie wystarczają na utrzymywanie tego oddziału – tłumaczył w rozmowie z PAP wicestarosta leski Wiesław Kuzio.

Podczas czwartkowej sesji apelował do radnych o przyjęcie uchwały, bo jego zdaniem, tylko reorganizacja szpitala i wynikające z tego zmniejszenie kosztów, może uratować placówkę. Szpital ma już 116 milionów zł długu.

Działalność porodówki zawieszona

Z powodu problemów finansowych placówka 1 lipca zawiesiła działalność oddziału ginekologiczno-położniczego. Powodem były też brak lekarza neonatologa. Oddział miał wznowić działalność 1 września, ale jego praca została zawieszona na kolejny miesiąc. – I dalej generuje straty – podkreśla wicestarosta.

Ostatecznie radni nie przyjęli uchwały dotyczącej reorganizacji szpitala. Pięcioro zagłosowało “za”, sześcioro “przeciw”, a troje wstrzymało się od głosu.

Reklama

Porodówka w Lesku to jedyny taki oddział w tej części Podkarpacia. Trafiały do niego pacjentki z trzech powiatów: leskiego, sanockiego i bieszczadzkiego. Teraz, najbliższe oddziały ginekologiczno-położnicze mają w szpitalu w Brzozowie, Krośnie i Przemyślu.

Problemów nie brakuje

– Nie wiem co będzie dalej. Nie mamy pediatry, neonatologa, a oddział ginekologiczno-położniczy bez takich lekarzy nie może funkcjonować, bo nie będzie miał kto zbadać noworodka – podsumował wicestarosta.

Niemal trzy miesiące temu minister zdrowia Izabela Leszczyna obiecała, że oddział ginekologiczno-położniczy szpitala w Lesku nie zostanie zamknięty. – Porodówka w Lesku w lipcu i sierpniu jest w remoncie. Od września będzie funkcjonować – zadeklarowała wówczas ministra. Poinformowała również, że przyjęte tego samego dnia zmiany w ustawie o świadczeniach zdrowotnych, umożliwią konsolidację szpitali w Lesku, Sanoku, Ustrzykach Dolnych i powstanie jednego Szpitala Bieszczadzkiego. Dzięki temu, ciężarne z powiatu leskiego i bieszczadzkiego, nie musiałyby jechać na najbliższą porodówkę kilkadziesiąt kilometrów.

Po zmianie na stanowisku szefowej resortu, Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że „jedną z rozważanych koncepcji jest utworzenie w strukturach Izb Przyjęć lub Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych tzw. izb położniczych, przy założeniu, że świadczenia udzielane będą przez położne/położnych, przy jednoczesnym zapewnieniu funkcjonowania poradni położniczo-ginekologicznej oraz transportu sanitarnego do najbliższego oddziału położniczego” – napisano w przesłanym do PAP oświadczeniu.

(PAP)

Czytaj więcej:

Kolej inwestuje w Bieszczadach. Będą kolejne udogodnienia dla pasażerów

Czytasz Rzeszów News? Twoje wsparcie pozwoli nam działać sprawniej.

 

Reklama