Wzorem innych dużych miast również w Rzeszowie przygotowaliśmy uchwałę ws. stosowania się do wyroków Trybunału Konstytucyjnego – także tych nieopublikowanych. Niestety, nie została przyjęta.

Jej tekst wraz z uzasadnieniem jest tutaj: Uchwała ws wyroków TK. Mimo początkowego, sygnalizowanego mi desinteressement, Prezydent Ferenc polecił swoim radnym zdjęcie jej z porządku obrad, co też, dzięki wnioskowi radnego z prezydenckiego klubu – Bogusława Saka i oczywistemu poparciu radnych PiS, się dokonało. Na sesji spór na ten temat był krótki, bo moment, kiedy ustalany jest porządek obrad, nie nadaje się do takiej dyskusji. Dlatego tutaj chcę odrobinę rzecz całą skomentować.

Trudno się nie zgodzić z kolegami z PiS, że wielkiej polityki nie powinniśmy w samorządach uprawiać i tak też się dzieje: 99.9% naszych uchwał dotyczy spraw lokalnych. Jednak są sytuacje o zasadniczym znaczeniu dla naszego Państwa, które grożą daleko idącymi reperkusjami – także w stosunku do naszego miasta. Sytuacje, w których, moim zdaniem, milczeć nie wolno. A z taką właśnie sytuacją mamy teraz w Polsce do czynienia.

Pożar, jaki wywołał PiS i Jarosław Kaczyński obliguje nas do wyrażenia swojego sprzeciwu. Bo Polska weszła na równię pochyła zmierzającą do rozwalenia naszej młodej i wątłej jeszcze demokracji, do zlikwidowania trójpodziału władzy, do całkowitej utraty nieugruntowanej jeszcze, ale już dość wysokiej pozycji, jakiej Polska się dorobiła w Europie i na świecie.

Oczywiście, nie spodziewałem się, że naszą uchwałę poprze PiS. Amok, w jakim zdają się działać członkowie tej partii, wyklucza trzeźwą ocenę sytuacji. Zaprzeczanie oczywistościom, nadawanie słowom innych znaczeń, przypomina  najgorsze minione czasy, albo rzeczywistość opisaną przez Orwella w słynnym Roku 1984. Najlepszym dowodem na to jest komentarz zamieszczony obok przez mojego kolegę i zastępcę Waldemara Szumnego. Warto zacisnąć zęby i go przeczytać, bo jest to przykład wyjątkowy (parę słów na jego temat jeszcze dalej).

Dlatego z przykrością przyjąłem decyzję Tadeusza Ferenca i zachowanie większości kolegów z Rozwoju Rzeszowa. Zachowanie na zasadzie „moja chata skraja”, albo, jak kto woli, zgodnie z hasłem Wyspiańskiego „niech na całym świecie wojna byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna”. Tymczasem taka postawa jest oczywiście krótkowzroczna. Kiedy obok pożar, nie patrzymy, kto na czym się zna, jakie ma kompetencje, tylko wszyscy zabieramy się do jego gaszenia. A sytuacja jest bardzo dramatyczna. W tym przypadku to zaangażowanie jest tym bardziej uzasadnione, że już za chwilę urzędnicy miejscy mogą stanąć przed dylematem czy podejmując decyzje administracyjne uwzględniać nieopublikowane wyroki TK czy nie.

Stanowisko Rady w tej sprawie może być dla nich wskazówką.  Dlatego swoista dezercja kolegów z Rozwoju Rzeszowa jest tak bardzo krótkowzroczna. I nie ma co gadać, jak kolega Szumny, że powinniśmy się zająć sprawami bieżącymi, bo „mieszkańcy tego od nas oczekują” – tak jakby jedno stało w sprzeczności z drugim. Jakbyśmy nie byli w stanie uchwalić obu rodzajów uchwał. Jako reprezentanci mieszkańców powinniśmy czasem wyjść poza opłotki i odpowiedzialnie spojrzeć szerzej, dalej w przyszłość, przewidując jakie są zagrożenia i czym może się skończyć to, co nam zgotował PiS.

Zresztą cały jego tekst jest pozbawiony jakichkolwiek merytorycznych kontrargumentów dotyczących tego fundamentalnego sporu o Trybunał Konstytucyjnego. Oto charakterystyczny cytat: „projekt tej kuriozalnej uchwały zawierał wiele nieprawdziwych zapisów. Zarówno w jej treści, a szczególnie w uzasadnieniu pojawiało się sporo sformułowań, które pokazywały całkowite oderwanie od rzeczywistości. Można by je wymieniać po kolei, ale szkoda czasu i lepiej spuścić tu zasłonę milczenia. Po prostu radni nie powinni zajmować się tak odrealnionymi uchwałami, być może pisanymi „na kolanie”.”

Które zapisy były nieprawdziwe, które sformułowania okazały się oderwane od rzeczywistości. Dlaczego uchwała jest odrealniona i kuriozalna, dlaczego odrzucając uchwałę (jak we wstępie do wpisu) radni „opowiedzieli się za rozsądkiem i spokojem”, a nie np. za stagnacją już się nie dowiadujemy, bo „lepiej spuścić zasłonę milczenia”. A może dlatego, że tak naprawdę nie ma się nic racjonalnego do powiedzenia? Wszak tak sformułowane zarzuty można by równie dobrze postawić każdemu tekstowi, każdej uchwale i nic kompletnie z tego nie będzie wynikać. Jestem współautorem tej uchwały i mogę zapewnić, że jej redagowanie trwało długo, a już na pewno nie została „napisana na kolanie”.

Jednak „najlepsze” jest następujące sformułowanie. „Rząd stara się przecież znaleźć rozwiązanie z kryzysu zapoczątkowanego przez swoich poprzedników i tutaj nie należy na szczeblu samorządowym podstawiać nogi.” No więc przypomnijmy jak było.

Oczywisty grzech Platformy dotyczący Trybunału należało naprawić i PiS to nawet zaczął robić, bo skierował tę ustawę PO do Trybunału. Nie było nic prostszego, jak poczekać na wyrok Trybunału, wybrać dwóch nowych sędziów, których wcześniejsza koalicja wybrała niezgodnie z prawem i na tym rzecz by się zakończyła. Ale PiS, jak tylko wygrał wybory, swój wniosek z Trybunału wycofał i zaraz potem posunął się znacznie dalej, odmawiając zaprzysiężenia prawidłowo wybranych sędziów i nie publikując wyroków Trybunału. A teraz nam wmawia, że bohatersko „szuka rozwiązania problemu”, który sam z premedytacją stworzył. Tymczasem rozwiązanie jest proste, jak przysłowiowa konstrukcja cepa.

W tekście kol. Szumnego przewija się  także dorozumiana myśl, że polityka (nazywana wdzięcznie politykierstwem) jest czymś złym i niedopuszczalnym. To też jeden z tych argumentów, które, niczego nie wnosząc, mają zdyskredytować oponentów. Tak jakbyśmy w radzie nie byli reprezentantami partii i nie zajmowali się polityką.

I jeszcze na zakończenie. Idea PiS-u sparaliżowania Trybunału nie jest wbrew pozorom nowa. Oto już w 2007 roku posłowie PiS skierowali do sejmu analogiczny projekt ustawy w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Podpis po tym projektem złożył ówczesny wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS, Andrzej Duda. Szczegóły są tutaj. Wobec tego faktu, słuszne skądinąd zarzuty PiS wobec koalicji PO-PSL za czerwcową nowelizację ustawy o TK, jawią się w trochę innym świetle.

Reklama