Przygotowania do odmulenia rzeszowskiego zalewu na ostatniej prostej. Jeśli ekolodzy znów nie oprotestują inwestycji, to do 2023 roku możemy spodziewać się czystego zbiornika wodnego.
O pracach nad odmuleniem rzeszowskiego zalewu poniedziałek poinformowali poseł Wojciech Buczak, kandydat PiS na prezydenta Rzeszowa, oraz Małgorzata Wajda, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Rzeszowie.
– Jest szansa, aby rzeszowski zalew był miejscem do odpoczynku w bardzo dobrych warunkach – ogłosił Wojciech Buczak. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska podpisał z RZGW w Rzeszowie umowę na współfinansowanie inwestycji. – W końcu można się zmierzyć z tym niełatwym przedsięwzięciem – dodał.
Odmulenie zalewu ma kosztować 49 mln zł, z czego NFOŚ przekaże 7 mln zł, resztę pieniędzy ma pochodzić z funduszy unijnego programu Infrastruktura i Środowisko. Jeszcze do niedawna mówiło się, że inwestycję będzie pilotował krakowski oddział RZGW, który jest właścicielem zbiornika. Ostateczne zapadła decyzja, że odmulania przypilnuje rzeszowski RZGW, powstały na początku 2018 r. Wszedł on do państwowej spółki „Wody Polskie”.
– Bardzo nam zależy na tym, aby zalewowi przywrócić w całości funkcje rekreacyjne – mówi Małgorzata Wajda, dyrektor RZGW w Rzeszowie.
Najprawdopodobniej jeszcze w czerwcu zostanie ogłoszony przetarg w formule „zaprojektuj-wybuduj”. RZGW przewiduje, że sama procedura wyłonienia wykonawcy odmulenia zalewu potrwa około czterech miesięcy. Na przygotowanie dokumentacji budowlanej trzeba będzie poświęcić znaczenie więcej czasu – rok.
– Same roboty chcemy rozpocząć w 2019 roku. Będą one trwały cztery lata. Odmulenie zalewu wystarczy na pięć lat, ale będziemy robić wszystko, aby ten proces wydłużyć maksymalnie – mówi dyrektor Wajda.
Odmuleniu nie będą poddane górne części zalewu, objęte programem „Natura 2000”. RZGW szacuje, że obecnie w zalewie znajduje się około 600 tys. metrów sześc. urobku, który będzie częściowo wydobywany refulerem, czyli specjalną koparką pływającą. Wydobyty muł będzie umieszczany na barce, a potem przewieziony do lasów łęgowych, gdzie nie ma wody.
Czy tym razem ten plan odmulenia zalewu uda się zrealizować? W zasadzie niewiadomo, bo nad procesem odmulania wciąż wisi widmo protestów ekologów, którzy w każdej chwili mogą zablokować inwestycję, twierdząc, że zagraża ona rzadkim gatunkom ptaków. Tak stało się w ub. r., ale Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Krośnie protest ekologów odrzuciło.
– Jest ryzyko, że ekolodzy storpedują nasz projekt, ale będziemy starać się ich przekonać, że potrafimy zastosować takie rozwiązanie, aby odmulić zalew i nie zaszkodzić ptakom – zapewnia Małgorzata Wajda.
Wojciech Buczak zaapelował do ekologów, by swoim działaniami nie doprowadzili do tego, by zalew stał się „tykającą bombą ekologiczną”. – Jestem przekonany, że zwycięży rozsądek i wola dialogu – uważa poseł Buczak.
Na zalewie gniazduje ok. 100 gatunków ptaków, jest on również największym w naszym kraju siedliskiem ściśle chronionej rośliny – kotewki orzecha wodnego, a ponadto bobrów i wielu gatunków ryb. Pod pretekstem ich ochrony w 2010 roku szybko przerwano pierwsze prace związane z odmuleniem zalewu.
W przypadku kotewki warto wyjaśnić, że zalew nie jest jej środowiskiem naturalnym, a kilkanaście lat temu została ona sprowadzona do Rzeszowa i umieszczona na zalewie.
O odmulanie zalewu od wielu lata stara się miasto Rzeszów, ale ma związane ręce, bo zalew, który powstał 1974 r., nie jest własnością samorządu miejskiego, a co za tym idzie, ratusz nie może być inwestorem inwestycji.
– Chcę, żeby teren zalewu był miejscem, gdzie mieszkańcy będą wypoczywali. Chcemy w tym rejonie rozwijać sporty wodne, m.in. kajakarstwo. Liczymy na to, że po odmuleniu zalewu terenami zainteresuje się biznes, że będą powstawały nowe restauracje – mówił w styczniu Rzeszów News Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.
Rzeszowski zalew jest atrakcyjnym miejscem dla inwestorów. W planach już jest, by nad zbiornikiem powstał pływający hotel oraz „Marina” – ośrodek sportów wodnych i rekreacji.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl