Podczas wczorajszej wieczornej sesji Rady Miasta Rzeszowa rozgorzała zażarta dyskusja dotycząca funkcjonowania i przyszłości rzeszowskich osiedli. Warto bliżej poznać, w czym problem.

Aktualnie w naszym mieście mamy 29 osiedli, bardzo różniących się liczebnie i wielkościowo (powierzchniowo). Na większości z nich działają Rady Osiedli, które jeszcze w tym roku powinny być wybierane na nową kadencję. I tu już pojawia się pierwsza rozbieżność opinii – niektórzy chcą te wybory przeprowadzić dopiero na wiosnę przyszłego roku.

Kolejny spór dotyczy wymaganej frekwencji podczas tych wyborów. Otóż w poprzedniej kadencji Rada Miasta Rzeszowa zwiększając uprawnienia Rad Osiedli (oczywiście w granicach możliwości ustawowych) jednocześnie zwiększyła wymagany próg frekwencji podczas wyborów. A tak w ogóle to wczoraj dyskutowany był jeszcze inny sposób podejścia do samego aktu wyborów – przeprowadzić je na wzór wyborów samorządowych, z urną wyborczą, jednego dnia w całym mieście, bez wielogodzinnego zebrania wyborczego.

Dużo emocji wywołuje również fakt, że w obecnej sytuacji można łączyć mandat radnego miasta z przewodniczeniem Radzie Osiedla – jest coraz więcej zwolenników wprowadzenia tutaj zakazu. Bo aktualna sytuacja niejako faworyzuje takich przewodniczących w stosunku do pozostałych.

Należy pamiętać przede wszystkim, że osiedla są jednostkami pomocniczymi i Rady Osiedli nie mają uprawnień wiążących, lecz jedynie opiniujące i wnioskujące.

A że często pojawia się frustracja dotycząca chociażby finansów czy realnych możliwości i skuteczności działania – to już zupełnie inna historia.

Reklama