Zapłać teraz, skorzystaj, jak zakończy się epidemia – tak ma funkcjonować #rzeszowskivoucher, który zaproponowali miastu w piątek radni Platformy Obywatelskiej.
Gdy wybuchła epidemia koronawirusa i rząd wprowadził szereg obostrzeń, m.in. trzeba było zamknąć hotele, lokale gastronomiczne, świadczące usługi kosmetyczne czy fryzjerskie, samorządowcy zaczęli zastanawiać się, jak ulżyć lokalnym przedsiębiorcom.
Swój pomysł na „pakiet ulg” dla rzeszowskich firm jako pierwsza przedstawiła Platforma Obywatelska. W apelu do Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, zaproponowali zawieszenie na trzy miesiące a następnie rozłożenie na raty podatku od nieruchomości przez przedsiębiorców.
Kolejne dwie propozycje dotyczyły zawieszenia czynszów przedsiębiorcom, którzy wynajmują lokale gminne, a którzy musieli wstrzymać swoją działalność wskutek pandemii koronawirusa oraz zawieszenie opłat za zajęcie terenów miejskich, na których prowadzą działalność gospodarczą.
Pakiet dla przedsiębiorców nieoczekiwanie wywołał polityczną burzę na linii PO-ratusz, którzy razem tworzą koalicję w Radzie Miasta. PO, dzięki koalicji, ma swojego wiceprezydenta Andrzeja Gutkowskiego oraz szefa Rady Miasta Andrzeja Deca.
Współpracownicy Tadeusza Ferenca byli wściekli na Platformę, gdy ta wyszła przed szereg. Uznali, że chce ona zbijać kapitał polityczny na dramacie przedsiębiorców, którzy cierpią na skutek epidemii koronawirusa.
– To robienie polityki tam, gdzie dochodzi do ludzkich tragedii. Hipokryzja i cynizm – mówili wówczas miejscy urzędnicy, który dzień później przedstawili ratuszowy „Pakiet dla przedsiębiorców”.
Ponad 100 zgłoszeń
W propozycji Tadeusza Ferenca właściciele firm w zależności od rodzaju prowadzonej działalności mogą starać się o odroczenie spłaty czynszu o 6 miesięcy lub ubiegać się o obniżenie czynszu do 50 procent na okres trwania stanu epidemicznego.
– Do piątku (17 kwietnia) otrzymaliśmy 102 zgłoszenia. Obecnie wydaliśmy już 30 pozytywnych decyzji – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Tymczasem radni rzeszowskiej Platformy – Marcin Deręgowski, Jolanta Kaźmierczak, Andrzej Dec i Wiesław Ziemiński – w piątek złożyli pismo do Tadeusza Ferenca z kolejną propozycją, która ma pomóc przedsiębiorcom przetrwać trudny okres epidemii.
Tym razem PO zaproponowała #rzeszowskivoucher, który ma funkcjonować na podobnych zasadach, jak popularny Grupon. Różnica jest taka, że kupujemy usługę w cenach regularnych, a nie promocyjnych.
Kupienie takiego vouchera, jak twierdzi PO, pozwoli w okresie epidemii zarobić firmom pieniądze „na przeżycie” w martwym okresie. „Realizacja zakłada korzyści dla przedsiębiorcy, który będzie miał możliwość przetrwania trudnego czasu ograniczeń i dla klienta, który z usługi przedsiębiorcy już korzystał” – przekonuje rzeszowska Platforma.
Miasto ma to uwiarygadniać
Miejscy radni PO twierdzą, że usługa #rzeszowskivoucher to także korzyści dla miasta. „Oferta usług zostanie utrzymana, przedsiębiorcy przetrwają trudny czas, płacąc jak dawnej podatki i dając zatrudnienie innym” – przekonuje Platforma.
W praktyce realizacja takiego vouchera od strony klienta miałaby wyglądać tak: powstaje specjalna strona, na której znajdziemy firmy, od których możemy kupić usługę z odroczoną datą realizacji.
Przykładowo wybieram fryzjera. Kontaktuje się z nim i umawiam, w jaki sposób mogę opłacić i odebrać voucher. W momencie, gdy ustaje epidemia, albo gdy rząd znosi zakaz prowadzenia tego typu działalności, przychodzę do fryzjera z voucherem i on realizuje np. we wrześniu usługę, którą opłaciłam w maju.
Jeśli zaś jestem przedsiębiorcą, wówczas podpisuję umowę partnerską z miastem. – Chodzi o to, by vouchery miały hologram miasta, by uniknąć sytuacji, że ktoś sobie coś wydrukuje i będzie żądał od przedsiębiorcy później wykonania usługi. Miasto w tym układzie pełniłoby rolę instytucji, która uwiarygodnia całe przedsięwzięcie – wyjaśnia Marcin Deręgowski.
A jak firma nie przetrwa?
A co w sytuacji, gdy przedsiębiorca nie wywiąże się z opłaconej usługi? – Jednym z warunków umowy musi być posiadanie przez przedsiębiorcę ubezpieczenia, które pokryje zwrot poniesionych kosztów przez klienta, jeśli ten nie będzie w stanie wykonać usługi – tłumaczy radny PO.
– Może się tak zdarzyć, że mimo pomocy dana firma nie przetrwa i nie będzie w stanie zrealizować opłaconej usługi, wówczas miasto pomaga w „ściąganiu” od ubezpieczyciela pieniędzy, które będzie można zwrócić klientowi – dodaje Deręgowski.
Radni PO gwarantują, że miasto nie poniosłoby z tytułu wprowadzenia „rzeszowskiego vouchera” żadnych kosztów. – Są chętne firmy, które stworzą stronę i wydrukują vouchery – przekonuje Marcin Deręgowski.
Pytamy w ratuszu, co tym razem sądzą o pomyśle radnych PO. – Trudno w jakikolwiek sposób odnieść się do tego, ponieważ pismo trafiło do urzędu w piątek, a prezydent nie miał jeszcze okazji się z nim zapoznać – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl