Mieszkańcy rzeszowskiego osiedla Nowe Miasto mają utrudniony dostęp do siedziby spółdzielni mieszkaniowej. Mają telefonować, pisać e-maile. Chyba że wiedzą, gdzie jest ukryty tajemniczy dzwonek pod parapetem.
„W związku z utrzymującym się nadal zagrożeniem epidemicznym, mając na uwadze bezpieczeństwo interesantów-mieszkańców oraz pracowników Sp-ni, prosimy o załatwianie wszelkich spraw drogą mailową lub telefoniczną – z taką treścią od ub. roku wisi kartka na drzwiach Spółdzielni Mieszkaniowej Nowe Miasto przy ulicy Podwisłocze w Rzeszowie.
Mieszkańcy osiedla są wściekli, że mają utrudniony dostęp do siedziby spółdzielni. – Większość mieszkańców to osoby starsze, które nie są obyte z obsługą mailową, a na pewno dużą trudnością są dla nich ciągłe rozmowy telefoniczne, w których są odsyłani do kolejnych numerów wewnętrznych – twierdzi pan Konrad, mieszkaniec osiedla.
Symbolem paranoi nie tylko kij?
Mieszkańcy są zdziwieni ograniczeniami w dostępie do administracji spółdzielni, bo normalnie pracują jej szeregowi pracownicy, np. konserwatorzy czy sprzątaczki. Zamknięte dla mieszkańców są tylko biura zarządu spółdzielni. Mieszkańcy zwrócili uwagę na coś jeszcze, co wywołuje śmiech przez łzy. To ukryty dzwonek pod parapetem.
– Wiedzą o nim tylko wtajemniczeni. Czyżby sławetny kij z Tarnobrzega nie był jedynym symbolem paranoi i wykorzystywania pandemii do własnych celów? – zastanawia się pan Konrad, nawiązując do głośnej z jesieni ubiegłego roku sprawy kija w jednej z tarnobrzeskich przychodni. Pacjenci kija używali, by otrzymać skierowania na badania.
– Mieszkańcy, którzy są de facto żywicielami osiedlowych samorządowców, muszą kilkanaście razy dzwonić, bądź dobijać się do drzwi administracji. W dobie otwartych dyskotek, pubów, barów, basenów zamykanie biur jest niczym innym jak kpiną i nonsensem – ocenia pan Konrad.
Mieszkańcy Nowego Miasta próbowali się dowiedzieć w spółdzielni, jaka jest podstawa prawna do wprowadzonych ograniczeń w obsłudze mieszkańców. Jedna z kobiet usłyszała, że to efekt zaleceń wydanych przez sanepid. Sanepid temu zaprzecza. – Nie wydawaliśmy żadnych takich rekomendacji – zapewnia Dorota Gibała z podkarpackiego sanepidu.
Mieszkańcy zastanawiają się, czy Urząd Miasta w Rzeszowie nie może zmusić spółdzielni, by przywróciła normalną obsługę interesantów. – Nie ustalamy harmonogramu prac spółdzielni. Nie mamy na to żadnego wpływu – twierdzi Artur Gernand z biura prasowego rzeszowskiego magistratu.
Jak ktoś chce, to może
Dzwonimy do Spółdzielni Mieszkaniowej Nowe Miasto. Jej prezes Jerzy Kustra cierpliwie wysłuchuje, w jakiej sprawie się z nim kontaktujemy. – Nie jesteśmy zieloną wyspą – mówi na początek. – Jak pan przejdzie po innych urzędach, to zobaczy pan, że wszystkie wprowadziły utrudnienia – przekonuje nas prezes Kustra.
Wiosną ub. r., gdy w Polsce ogłoszono pandemię koronawirusa, biuro spółdzielni zamknięto na dwa miesiące. Po jej otwarciu w spółdzielni pracownicy masowo zaczęli chorować na COVID-19. – Większość ludzi u nas ma za sobą COVID-19, ale mamy dbać nie tylko o zdrowie pracowników, ale interesantów. To nie jest łatwa robota – mówi Jerzy Kustra.
Przekonuje, że ograniczenia w obsłudze mieszkańców muszą być, bo pandemia nie ustała, a przed nami jest duże ryzyko czwartej fali. Kierownictwo spółdzielni twierdzi, że z jej pracownikami można się spotykać, drzwi zostaną otwarte po wcześniejszym telefonie. Jerzy Kustra mówi, że cały czas jest otwarta sala operacyjna do obsługi mieszkańców.
– Nie jesteśmy całkowicie zamknięci – zapewnia prezes Kustra. – Prowadzimy wymiany urządzeń, nikt nas nie zwolnił z przeglądów, usuwamy awarie, odwiedzamy ludzi w mieszkaniach, jak trzeba, sam we wtorek odwiedziłem jedną kobietę. Jak ktoś naprawdę chce się z nami spotkać, może to zrobić – ocenia prezes SM Nowe Miasto.
Pan Bóg raczy wiedzieć
– A ten tajemniczy dzwonek pod parapetem dla kogo jest? – pytamy.
– Nie wszyscy pracownicy mają klucze do drzwi. Dzwonek bardziej jest dla pracowników, niż mieszkańców. Kiedy te ograniczenia się skończą? Wie pan… Pan Bóg raczy wiedzieć. Chciałbym, żeby to się skończyło jak najszybciej. Nam również to utrudnia pracę. Słyszymy o czwartej fali pandemii. Oby gorzej nie było – odpowiada Jerzy Kustra.
marcin.kobialka@rzeszow-news.pl