Rzeszowski KOD zorganizował spotkanie z Jackiem Żakowskim, znanym dziennikarzem i publicystą, wykładowcą Collegium Civitas. Poniżej trochę nieuporządkowana relacja z tego spotkania.

[Not a valid template]

 

Przedmiotem refleksji była obecna sytuacja w naszym kraju i przyczyny tego stanu. Oto wizja naszego gościa.

Społeczeństwo zostało osierocone przez elity, które zajęły się sobą, uznając, że wszystko jakoś pójdzie i się niejako samo ułoży. Kult żołnierzy wyklętych jest klasycznym przykładem skutków tego zaniechania. Z punktu widzenie tych elit polskie sprawy szły dobrze, więc odpuściliśmy wiele rzeczy, które były ważne i same się poukładać nie mogły. Dobra zmiana to jest rewolucja frustratów. Słusznie sfrustrowanych, ale niebezpiecznych.

Byliśmy przyzwyczajeni, że wszystko załatwia państwo. Nie zainwestowaliśmy w społeczeństwo, czyli poniekąd w siebie. Lokalni działacze społeczni muszą być postrzegani, jako osoby pozytywne, a nie karierowicze. Nawet jeśli niektórzy z nich jakieś kariery zrobili. Ktoś przecież musi organizować życie społeczne, czy być w polityce. Potrzebne jest więc zaangażowanie w lokalne, niepolityczne inicjatywy, jak rady osiedli, czy czyny społeczne. Jeśli do tych rad nie ma chętnych, to skrzykuje się kilkunastu, którzy stawiają na Józka czy Franka, pojawia się druga podobnego typu grupka, co upolitycznia tę sferę i następuje polaryzacja. W efekcie celem aktywności nie stają się sprawy lokalne, tylko troska o usunięcia Franka.

Komunikacja merytoryczna pomiędzy elitami jest dzisiaj w zasadzie niemożliwa. Przykładowo, jego (J.Ż) próba rozmowy z prof. Zybertowiczem, mimo najszczerszych chęci obu stron, po paru minutach przerodziła się w pyskówkę.  Dlatego zmiana musi być oddolna. Jest zgromadzony zbyt duży nawis emocji. Trzeba odpolitycznić relacje na poziomie lokalnym. A to oznacza długą, ciężką pracę do wykonania. Wiele wskazuje na to, że w Polsce odtworzył się tan sam podział, który w latach dwudziestych minionego wieku doprowadził do zabójstwa Gabriela Narutowicza. Demokracja jest przede wszystkim produktem społeczeństwa, a dopiero w drugiej kolejności  systemem prawnym.

Media są porażką współczesnej Polski. W doświadczonych demokracjach podlegały ścisłej kontroli (nie cenzurze), mającej swoje źródło w kulturze i dobrych obyczajach. Po prostu pewnych rzeczy nie wypadało robić, czy pisać, a kto tego nie przestrzegał, podlegał ostracyzmowi czytelników i sankcjom redakcji. Jest jednak paradoksalna na pozór szansa, że patologii mediów przeciwstawi się internet. Pojawiła się w nim ewolucja w kierunku jakości. Coraz więcej jest tekstów merytorycznych, poważnych, które mają coraz więcej czytelników. Jacek Żakowski podaje jako przykład jego teksty publikowane w Wirtualnej Polsce, które zyskują nawet 200 tys odsłon. To jednak musi potrwać. Wydaje się, że musimy przejść przez czyściec, że obie strony muszą trochę pocierpieć, żeby jedni zrozumieli, że pewnych rzeczy robić nie wolno, a drudzy, że wolność wymaga stałego zaangażowania.

Mamy skłonność do przekonania, że wszelkie zło przychodzi do nas z zewnątrz. Tymczasem Niemcy wiedzą, że największe zagrożenia są w nich. My natomiast nie mamy lęku przed sobą. Na Zachodzie powstało bardzo dla nas niebezpieczne przekonanie, że Wschód Europy jest jednak inny. Że nie pasuje do Zachodu. Za tym może pójść tworzenie odrębnego jądra Unii – złożonego głównie z państw, które wprowadziły Euro. Nie bezie to więc oznaczać wyrzucenia Polski z UE z powodu nieprzestrzegania obowiązujących tam standardów demokratycznych, które przy wstępowaniu zaakceptowaliśmy, tyko stopniowe eliminowanie nas w kręgu państw, które cokolwiek tam znaczą. A ponieważ jesteśmy znacznie więksi i ważniejsi niż Węgry, to łamanie tych standardów, nie ujdzie nam na sucho. Zresztą Orban robi to znacznie sprytniej.

Student jako figura kulturowa zniknął. Mamy natomiast do czynienia z młodymi, którzy się uczą i pracują. Siłą rzeczy nie mają czasu ani na tworzenie pewnej nowwej jakości w przestrzeni miast, ani na zakładanie rodzin. Po studiach, jako single, zajmują się przede wszystkim znalezieniem stałej, stabilnej pracy, a o dzieciach myślą przed czterdziestką. Z tego m.in. wynika względnie małe zaangażowania młodych w ruchy społeczne, czy polityczne. Licealistów można by przyciągnąć jedynie poprzez jakąś inną, atrakcyjną formę działalności. I tu jest również olbrzymia praca do wykonania. (Przy tej okazji dość moim zdaniem (A.D.) ryzykowna teza, że znaczący udział w obaleniu komuny mieli u nas wychowankowie kilku szczepów harcerskich założonych przez Jacka Kuronia i jemu podobnych, jeszcze w latach 50-tych).

Spotkanie trwało ponad 2 godziny i stanowiło okazję do bardzo interesującej wymiany myśli oraz podzielenia się troską o naszą przyszłość. Gratulacje dla organizatorów, a Kuby Karysia przede wszystkim.

Reklama