Świąteczna ciężarówka Coca-Coli i nielegalny handel na Rynku. Bezskuteczna interwencja służb

Skandalem zakończyła się w niedzielę wizyta świątecznej ciężarówki Coca-Coli na rzeszowskim Rynku. Jej obecność wykorzystali nielegalni handlowcy. Wystawcy Jarmarku Bożonarodzeniowego są wściekli. 

 

Jarmark Bożonarodzeniowy jest częścią Świątecznego Miasteczka, które otwarto na Rynku 8 grudnia i ma ono działać do 21 grudnia. W każdy weekend są dodatkowe atrakcje. W miniony w sobotę odbywał się fire show, a w niedzielę atrakcją była świąteczna ciężarówka Coca-Coli. Na Rynku były tłumy mieszkańców. 

Świąteczny klimat zepsuli „dzicy” handlarze, którzy na Rynku rozstawili swoje namioty, gdzie można było kupić m.in. odpustowe świecidełka, zakręcone ziemniaki po 10 zł od sztuki. Dominowała tandetna „chińszczyzna”. Rynek zdominowała grupa nielegalnie handlujących obwoźnych odpustowiczów. 

Handlowcy z Jarmarku Bożonarodzeniowego wezwali straż miejską i policję. Pan Miłosz, jeden z właścicieli domku, gdzie sprzedaje gastronomię, doliczył się 21 „dzikich” wystawców. – Cała praca wykonana z budowaniem pozytywnego wizerunku Świątecznego Miasteczka poszła się bujać. Rzeszów stał się stolicą polskiego odpustu – nie kryje oburzenia pan Miłosz, który poinformował nas o całym zdarzeniu.

„Dzikich” handlowców próbowali usunąć strażnicy miejscy. Ci wystawcy, którzy nie zdążyli rozłożyć swoich kramów zwijali je, by niedługo potem rozkładać je w innej części Rynku. Podczas zdarzenia brakowało większej liczby strażników miejskich. Był zaledwie jeden patrol, który nielegalnym sprzedawcom wystawiał mandaty, ale handel kwitł w najlepsze. 

– Przez 6 godzin urzędnicy i policja przerzucali się odpowiedzialnością – relacjonuje Miłosz Kulczycki. „Dzicy” handlowcy wyśmiali strażników miejskich. Odebrali mandaty, ale ich wysokość w porównaniu ze skalą handlu i potencjalnym zarobkiem nie stanowiła żadnego problemu. – Cyrk to mało powiedziane – twierdzi pan Miłosz. 

Interweniował także Marcin Dziedzic, dyrektor Estrady Rzeszowskiej, która jest współorganizatorem Świątecznego Miasteczka. – Byliśmy zaskoczeni obecnością nielegalnych handlarzy. Dowiedzieliśmy się, że jeżdżą oni po całej Polsce za świąteczną ciężarówką Coca-Coli i wykorzystują sytuację, że w danym miejscu jest dużo ludzi i sprzedają im swoje towary – mówi nam Marcin Dziedzic. 

Potwierdza, że strażnicy miejscy wlepiali „dzikim” handlarzom mandaty. – Staraliśmy, by domki podczas Jarmarku Bożonarodzeniowego były jednolite, ze smakiem. Handlarzy, którzy pojawili się w niedzielę na Rynku, nikt z nas nie zapraszał – zapewnia dyrektor Estrady Rzeszowskiej. – Ich namioty nie wyglądały estetycznie – dodaje. 

Wystawcy Jarmarku Bożonarodzeniowego są zbulwersowani też działaniem, a bardziej brakiem działania policji. Wystawcy chcieli, by „dzikich” handlarzy usunięto z Rynku. Tak się jednak nie stało. Policjanci stwierdzili, że „żadne zagrożenie życia nie występuje”.Wystawcy jarmarku już liczą straty.

– Ja straciłem ok. 3000 zł. Ci, którzy sprzedawali ludowe rękodzieła, zabawki ręcznie robione również mieli ogromne straty, bo zamiast u nich ludzie kupowali chińskie świecące i mrugające zabawki. Zamysłem Świątecznego Miasteczka z natury jest promocja regionu, a nie odpustowe działanie – podkreśla pan Miłosz. 

Jakby tego było mało, „dzicy” sprzedawcy pozostawili po sobie sporą górę śmieci. 

(ram)

Zdjęcie: Czytelnik Rzeszów News
Reklama