Podkarpacie zawsze rozwijało się trochę wolniej. Do nas z dużym opóźnieniem docierały różnego rodzaju sklepy firmowe, które mogliśmy zobaczyć albo w innym regionie, albo w reklamie telewizyjnej. Jeden z nich miał slogan „NIE DLA IDIOTÓW” i dotarł do Rzeszowa na samym końcu.

Niestety tego faktu nie odnotował jeden z liderów pewnej partii. Lider który nie ma żony, dziecka, prawa jazdy i konta w banku. Jedyne co ma, to mniemanie, że właśnie mieszkańców Rzeszowa można mieć za idiotów.

Przysłowie mówi, że każdy nosi w plecaku buławę marszałkowską. Dziś wiadomo, że w plecakach liderów list PiS w obawie przed stratą swojej pozycji, prezes Kaczyński zamienił ową buławę na spadochron. Nie pierwszy raz zdarza się, że na wspomnianych listach zamiast ludzi związanych z danym regionem, mających najlepsze rozeznanie i wiedzę o potrzebach jego mieszkańców, lądują ludzie z kręgów bliskich Kaczyńskiemu.

Kandydaci, którzy z pewnego pierwszego miejsca będą później stanowić zaplecze partii, ale zupełnie nie przejmować się sprawami regionu, z którego startowali. Tak było dotychczas, więc zapewne i tym razem nic się nie zmieni w tej kwestii.

Po konferencji moich partyjnych kolegów, dziewięć lat szkolona w Warszawie i przesiąknięta wartościami PiS kandydatka do Sejmiku obwieściła, że mentalnie nie wyprowadziła się z Jarosławia. To tak jak ja mentalnie jestem wprowadzony do Warszawy. Nie będę tu pisał o jakiejś belce w oku, bo nie jestem stolarzem, ale od nadmiaru szkoleń, wartości i działania dla partii bidulce coś się ewidentnie pomieszało.

Rzuciła na odchodne o jakiejś spółdzielni i stołkach. Zapewne bycie „aniołkiem” samego Prezesa spowodowało, że nie zrozumiała, iż to sam jej pryncypał tworzy właśnie spółdzielnie. Handlując stołkami z pewnych miejsc wyborczych, mając sobie za nic wyborców z Podkarpacia i łamiąc ciężko wypracowaną ideę samorządu stawia na ludzi, którzy zadbają o interesy jego partii, a nie mieszkańców regionu.

Czy to nie jest właśnie spółdzielnia? Czy to nie handel stołkami dla nominowanych przez Kaczyńskiego?

Jakby tego było mało dzisiaj wpadł do mojej skrzynki list. List, który potwierdza to haniebne działanie partii chełpiącej się najwyższymi wartościami. List od młodego człowieka, który pisze do mnie, że „obecnie pracuje nad rozprawą doktorską na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie”.

O czym młody przyszły doktor chce rozprawiać nie wiadomo, ale na pewno nie o przyszłości Rzeszowa. Na pewno nie o przyszłości miasta, w którym się nie urodził, nie mieszkał i nie wiadomo skąd pochodzi, bo o tym nie raczy informować. Do niedawna nosił teczkę europosła, a z Rzeszowem łączy go tylko biuro u jednej z posłanek, w którym odbierał telefony.

Teraz jako zwykły spadochroniarz startuje do Rady Miasta Rzeszowa. I to z pozycji nr 1, bo to kolejny przykład szmatławych wartości Prawa i Sprawiedliwości.

Reklama