Nieoczekiwane skutki debaty radnych Rzeszowa o miejskiej oświacie. Waldemar Szumny (PiS) żąda przeprosin od prezydenta Tadeusza Ferenca i pełnomocnika ds. edukacji Henryka Wolickiego. Ratusz twierdzi, że przepraszać nie mają, za co.

[Not a valid template]

 

11 marca odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Miasta Rzeszowa. Z inicjatywy Waldemara Szumnego, wiceprzewodniczącego rady, radni mieli dyskutować o kondycji rzeszowskiej oświaty. Kilka dni wcześniej Szumny na konferencji mówił: – Z oświatą w Rzeszowie nie jest źle. Jest bardzo źle. Potrzeba więcej stypendiów motywacyjnych i doceniania danego ucznia za jego talent.

Zdaniem Waldemara Szumnego rocznie wystarczyłoby 100 tys. złotych na porządny program stypendialny.

Wtorkowa debata zamieniła się w pewnym momencie w personalne ataki. Henryk Wolicki, pełnomocnik prezydenta ds. edukacji, stwierdził, że Szumny został zwolniony z pracy na Politechnice Rzeszowskiej, a jego znajomy nie wygrał konkursu na dyrektora jednego z liceów. Szumny tłumaczył, że z pracy na uczelni odszedł sam. Na telebimie pokazał zdjęcia zniszczonych krzeseł w jednej z rzeszowskich podstawówek, które miały dowodzić, że szkoły są niedoinwestowane.

– Będę słuchał dyrektorów szkół, a nie specjalisty, którego zwolnili z uczelni – komentował prezydent Tadeusz Ferenc.

Wczoraj (14 marca) miejscy radni PiS – Waldemar Szumny, Robert Kultys, Jerzy Cypryś – zwołali konferencję. Szumny żąda przeprosin od Ferenca i Wolickiego za wypowiedzi na jego temat podczas debaty o oświacie.

– W związku z bezprawnym naruszeniem moich dóbr osobistych, wypowiedziami Henryka Wolickiego i Tadeusza Ferenca żądam, aby Henryk Wolicki i Tadeusz Ferenc dopełnili czynności potrzebnych do usunięcia skutków swoich wypowiedzi, a w szczególności oświadczenie publicznie na sesji w obecności uprzednio zaproszonych dyrektorów szkół i placówek oświatowych odwołujące nieprawdziwe informacje naruszające moje dobra osobiste – powiedział Waldemar Szumny.

– Nasze propozycje zostały potraktowane przez prezydenta, jak i przez niektórych radnych, jako atak na środowisko edukacyjne, a w szczególności na dyrektorów rzeszowskich szkół. Nie doczekaliśmy się od osób sprawujących rządy w Rzeszowie dyskusji o tym, co zrobić, aby miejska oświata miała lepsze wyniki – uważa Robert Kultys.

– Poziom i styl dyskusji o oświacie nie służy ani miastu, ani rzeszowskiej oświacie. Zamiast tego zostaliśmy zaatakowani personalnie, jako ci, którzy na oświacie się nie znają – dodał Jerzy Cypryś.

Radni PiS uważają, że podczas debaty o oświacie publicznie zniesławiono dyskutantów, a Henryk Wolicki próbował zdyskredytować Waldemara Szumnego. – Poprzez rozpowszechnianie pomówień szkalujących go w środowisku zawodowym i podważających jego wiarygodność. Z przebiegu zdarzeń wynika, że działanie to było celowe i zamierzone. Prezydent, który zamiast przywołać swojego urzędnika do porządku, nakazał mu kontynuować szkalującą wypowiedź, a potem sam kontynuował te zarzuty – stwierdził Robert Kultys.

Radnym PiS nie podoba się też język, jakim posługują się ratuszowi urzędnicy na czele z prezydentem Tadeuszem Ferencem.

– Prezydent albo się usprawiedliwia, albo szczyci, że on lubi rozmawiać mocnym językiem z urzędnikami i wymagać od nich rzeczy, których chce. Ale są pewne granice – uważa Kultys. – Przerywanie wypowiedzi i personalne atakowanie radnych stało się zjawiskiem powszechnym. Prezydent także wielokrotnie zwracał się do radnych bez elementarnego szacunku, czasami w słowach nielicujących z powagą i godnością miejsca i osoby publicznej.

Radni PiS chcą, by prezydent Ferenc i Henryk Wolicki, oprócz przeprosin, w ramach zadośćuczynienia kupili osiem krzesełek do jednej z rzeszowskich szkół podstawowych.

Na temat całej sprawy w imieniu ratusza wypowiedział się Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa. Uważa on, że ani prezydent Ferenc, ani Henryk Wolicki nie mają, za co przepraszać. – Nikt nie powiedział czegoś, co miałoby kogokolwiek obrazić. Jeżeli ktoś uważa, że został obrażony, to jest jego problem – powiedział dziennikarzom Chłodnicki. – Kampania wyborcza się rozpoczęła. Widać, że parcie na szkło jest olbrzymie. Należy się spodziewać dalszych takich konferencji.

– W urzędzie nie jest wersal: ą, ę i bawimy się. To jest ciężka praca i trzeba pokonywać codziennie różne przeszkody. Najważniejsze, że ta praca jest wykonywana, co na każdym kroku widać – powiedział rzecznik prezydenta Rzeszowa.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama