Zdjęcie: Piotr Woroniec jr / Rzeszów News

– To zarządzanie iluzją – tak rządy w 2016 roku Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, oceniali opozycyjni radni PiS. Nic to nie dało. Ferenc został rozliczony za ubiegłoroczną pracę.

Absolutorium to taka procedura, w której każdego roku radni oceniają, czy wójt, burmistrz lub prezydent właściwie wykonali miniony budżet. We wtorek na sesji Rady Miasta Rzeszowa został jej poddany prezydent Tadeusz Ferenc. Dyskusja była burzliwa, trwała ponad dwie godziny, ale Ferenc, co było do przewidzenia, bez problemu absolutorium dostanie. I tak też się stało.

Za absolutorium głosowało 16 radnych z Rozwoju Rzeszowa, Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, 10 radnych PiS było przeciwko. To z ich strony płynęła krytyka pod adresem Tadeusza Ferenca. Wytykali mu, że z 366 mln zł, które w tamtym roku było przeznaczone na inwestycje, miasto wydało tylko 144 mln zł. Nadwyżka budżetowa wyniosła 84 mln zł. Ona też nie została wydana na inwestycje.

Ładne obrazki to za mało

Marcin Fijołek, szef klubu PiS, punktował, co nie jest jeszcze realizowane, a powinno. W wyliczance znalazła się chociażby obwodnica południowa, rewitalizacja Parku Miejskiego przy ul. Rycerskiej, adaptacja budynku przy ul. Reformackiej na potrzeby utworzenia Centrum Sztuki Współczesnego czy utworzenie Parku Naukowo-Rekreacyjnego na wzgórzach Zalesia oraz Rzeszowskie Centrum Komunikacyjne.

– To inwestycje, których nie ma, albo są realizowane w dość szczątkowej formie. Widzieliśmy interesujące projekty czy wizualizacje, ale ładne obrazki nie przynoszą pozytywnych skutków dla rozwoju miasta – stwierdził Marcin Fijołek. – Gdy słyszymy o inwestycjach, które chce miasto realizować, mamy do czynienia z polityką polegającą na zarządzaniu iluzją – dodawał.

– Przewrotność człowieka – raz mówienie tak, a potem inaczej. Przecież klub PiS głosował przeciwko tym inwestycjom, a w tej chwili mówicie, że brak ich realizacji budzi niepokój? Nie utrzymujecie linii w kierunku, aby miasto się rozwijało – opowiadał na zarzuty PiS Tadeusz Ferenc.

Czepianie dla czepiania

Koalicyjna  Platforma Obywatelska stwierdziła natomiast, że budżet za 2016 r. jest rozsądny, a utrzymanie w ryzach wydatków pozwala z wkładem własnym startować miastu w walce o pieniądze z Unii Europejskiej.

– W całym kraju w 2016 roku było spowolnienie inwestycyjne, które było spowodowane  zmianami prawa o zamówieniach publicznych, a Centrum Sztuki Współczesnej było inicjatywą radnych PO, ale wszyscy wiemy, że są problemy własnościowe na tym terenie – przypominała Jolanta Kaźmierczak, szefowa klubu PO.

Radny Konrad Fijołek z Rozwoju Rzeszowa zauważył, że w gimnastyce krytykanctwa zarządzaniem miastem, w której radni klubu PiS się specjalizują, niechcący uderzyli „w swoich”, ponieważ jednym z powodów niższego poziomu inwestycji w 2016 roku w Rzeszowie było opóźnienie we wdrażaniu programów unijnych, m.in. tych, które wymagały pomocy ze strony wojewody podkarpackiej, który jest przedstawicielem rządu PiS w terenie.

Robert Homicki, radny Nowoczesnej, stwierdził, że Marcin Fijołek żyje chyba w jakimś innym mieście. – Mamy nadwyżkę budżetową, nadwyżkę operacyjną, zmniejsza się dług, a tutaj słyszymy, że jest źle – mówił Homicki. – Czepianie się dla samego czepiania – podsumował krytykę PiS.

Unijny parowóz stoi

Tadeusz Ferenc narzekał, że 2016 roku miastu przysporzył problemów z inwestycjami, bo wraz ze zmianą prawa o zamówieniach publicznych zmieniły się również procedury.

– Nie został rozpędzony parowóz z pieniędzmi unijnymi, nie można było aplikować do ministerstwa. W całej Polsce inwestycje ze środków unijnych zostały zablokowane. Urząd Marszałkowski też wydał niewiele  pieniędzy, bo 119 mln zł – mówił prezydent Ferenc, któremu we wtorek radni podwyższyli wynagrodzenie o 160 zł miesięcznie

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama