Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmiertelnego w skutkach wypadku, do którego doszło w miniony piątek (18 grudnia) na terenie rzeszowskiego Zakładu Metalurgicznego.
Do dramatu doszło po godz. 20:15 w hali odlewniczej przy ulicy Matuszczaka, która do 2006 roku była częścią dawnej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego, obecnego Pratt & Whitney. Dziś Zakład Metalurgiczny jest oddzielną firmą.
Z dotychczasowych ustaleń śledczych wynika, że 40-letni mieszkaniec podrzeszowskiej gminy Kamień doznał poparzeń 80 procent ciała (trzeci stopień).
40-latek miał jednoosobowe stanowisko pracy. Dotychczas wiadomo, że mężczyzna do wypełnionego ogniem naczynia ceramicznego wlewał wiaderkiem skażony alkohol, który na co dzień był wykorzystywany przy innym stanowisku, a jemu nie był on potrzebny.
– W trakcie wlewania alkoholu ogień przeniósł się na pracownika. Mężczyzna trafił do szpitala z bardzo poważnymi poparzeniami ciała. Niestety, w poniedziałek (21 grudnia) zmarł on w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 przy ulicy Lwowskiej – mówi Wojciech Przybyło, szef Prokuratury Rejonowej dla miasta Rzeszów.
Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Dotyczy ono naruszenia przepisów BHP przez osobę odpowiedzialną za nadzór, a w konsekwencji nieumyślnego spowodowania śmierci. O zdarzeniu powiadomiona została także Państwowa Inspekcja Pracy. Na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów.
– Mamy szereg ekspertyz do wykonania – dodaje prokurator Wojciech Przybyło.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl