Jak nie porozrzucane po klatce schodowej, to przyklejone do szyb samochodów. Ulotki wyborcze Krystyny Wróblewskiej, kandydatki PiS do Sejmu, znów „robią” problemy mieszkańcom Rzeszowa.
Kampania wyborcza, a szczególnie jej końcówka, to taki czas dla polityków, że za wszelką ceną chcą się wryć w pamięć swojego wyborcy jak najgłębiej. Jedni stawiają na media społecznościowe, gdzie publikują miliony zdjęć i filmików, inni na billboardy, z których ich wielkie twarze spoglądają na nasze ulice, a jeszcze inni na ulotki. I to tak ulokowane, aby z wyborcą zostały na nieco dłużej niż podmuch wiatru.
Na tę ostatnią „opcję” postawiła posłanka Krystyna Wróblewska, która w niedzielnych wyborach parlamentarnych startuje z 5. miejsca z listy PiS w okręgu nr 23. Jej ulotki w czwartek wieczorem na parkingu przy ul. Broniewskiego w Rzeszowie włożono za wycieraczki samochodów.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że mamy jesień, wieczorami jest wilgotno, czasem popada także deszcz. Efekt? Ulotka przykleja się do szyby, a wyborca, który tego doświadcza, rwie włosy z głowy.
Tak było właśnie z Kamilem, Czytelnikiem Rzeszów News, który został „obdarowany” ulotką posłanki Wróblewskiej. „Ulotka przykleiła się do szyby. 15 minut drapałem skrobaczką i lałem wodą, aby ją oderwać i nie zniszczyć szyby. To skandal” – napisał Kamil.
Chcieliśmy na ten temat porozmawiać z Krystyną Wróblewską. W piątek nie odbierała od nas telefonów, na wiadomości SMS też nie zareagowała. Ulotki wyborcze rzeszowskiej posłanki PiS nie pierwszy raz wyrządzają „szkody”. Podczas kampanii do eurowyborów jej materiały wyborcze były porozrzucane w bloku przy ul. Dąbrowskiego.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl
Reklama