Kilkuletnie dzieci, młodzież i starsi protestowali dziś (8 marca) w Rzeszowie przeciwko aborcji. – Będziemy protestować do skutku, aż wyplenimy to dziadostwo, a naszym śladem pójdzie cała Polska – mówił Jacek Kotula, organizator manifestacji.

Protestujący stanęli pod Pomnikiem Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie z banerami: „Jak zabija się chore dzieci, ordynatorze Janeczko?”, „Janusz Kidacki, dyrektor medyczny Pro-Familii – Aborcja powinna być wykonywana w każdym szpitalu”. – Spaliłbym się ze wstydu, jakbym taki baner o sobie zobaczył na ulicy. Chcemy zmobilizować lekarzy, by tego zaprzestali. To są krwawe srebrniki. Niech leczą, a nie zabijają chore dzieci – przekonywał Jacek Kotula, prezes rzeszowskiego stowarzyszenia „Contra in vitro”, które zorganizowało manifestację.

Pikietę zorganizowano przeciwko szpitalowi Pro Familia oraz po to, by wesprzeć Agatę Rejman, położną, która ujawniła przypadki aborcji w tej placówce. – Chcemy w ten sposób zaprotestować przeciwko aborcji w naszym mieście. To jest hańba, że szpital, który może być jednym z najlepszych szpitali w Rzeszowie, organizuje zabójstwa nienarodzonych chorych dzieci – mówił Jacek Kotula. – Chcemy wesprzeć położne, które podpisały się pod protestem przeciwko zabijaniu dzieci.

Położne nie wiedzą, co mogą

Jacek Kotula dodaje, że klauzulę sumienia podpisało 28 kobiet. – Ani szpital, ani miasto nie powiedzieli im, czy maja prawo czy nie, odmówić takiego zabiegu – przekonywał Kotula. – Na stronach internetowych szpitala jest informacja, że ogłaszają nabór na nowe położne. To zastraszanie. Mówią im: jeśli wy nie chcecie pracować, to przyjmiemy takie, które będą wygodne – uważa Kotula.

Prezes „Contra in vitro” uważa, że szpital dopuścił się haniebnej rzeczy występując z pozwem do położnej Agaty Rejman, która ujawniła przypadki aborcji w szpitalu Pro-Familia. Kotula zapowiada, że „obrońcy życia” wesprą ją pikietami w sądzie oraz cotygodniowymi protestami pod szpitalami, gabinetami lekarzy, którzy dokonują zabiegów, oraz pod galeriami handlowymi i w innych ruchliwych miejscach w Rzeszowie.

– Mamy informację z NFZ, że na Podkarpaciu w tym roku dokonano dwunastu aborcji. Wystąpiliśmy, aby nam powiedzieli, gdzie konkretnie i będziemy tam protestować, aż wyplenimy to dziadostwo, jakim jest zabijanie nienarodzonych dzieci. I naszym śladem pójdzie cała Polska – mówiła Kotula.

httpv://www.youtube.com/watch?v=yUYLCeXiojg&feature=em-upload_owner

Chcą bojkotować szpital

Manifestujący uważają, że szpital próbuje teraz całą winę zrzucić na położną. – Dyrektor szpitala jest wielkim obłudnikiem, ponieważ, to, że protestujemy jest winą jego i szpitala. Jakby nie było zabijania chorych dzieci, to byśmy klaskali temu szpitalowi – mówił Kotula i dodaje, że jeśli szpital nie zaprzestanie zabiegów, to zwróci się do mieszkańców Podkarpacia, by bojkotowali placówkę.

– Dzięki Bogu żyjemy w regionie, gdzie ludzie są mocni wiarą i popierają nas. Na pewno 90 proc. jest przeciwko aborcji w jakimkolwiek wydaniu. I mówimy do dyrekcji szpitala: Pomyliliście się, powinniście go założyć w Korei albo na Białorusi, bo tu takie numery nie przejdą – dodawał stanowczo Kotula.

Mieszkańcy podzieleni

Mieszkańcy Rzeszowa w większości sceptycznie reagowali na „obrońców życia”. Jedni stukali się w czoło, inni szerokim łukiem obchodzili manifestantów, gdy ci robili rundę dookoła ronda Dmowskiego. – Nie chcę, by ktoś pomyślał, że idę razem z nimi, to wariaci, oszołomy – mówił starszy pan.

– Czy oni wiedzą, że to, co robią jest nielegalne? Jak można pokazywać czyjąś twarz i porównywać go do Hitlera? – pytali przechodnie. – Te zdjęcia są okropne, to jacyś chorzy ludzie. Zastanawiam się, gdzie jest policja, kto im wydał zgodę na tę manifestację i pokazywanie tak drastycznych zdjęć? – pytała przechodząca obok kobieta. – Takie są realia – odpowiadali „obrońcy życia”. – Nie przykrywamy tego kolorowymi obrazkami. Może zrozumiecie, że aborcja to zabójstwo.

httpv://www.youtube.com/watch?v=sa38xNr6rc4

– W pełni się z nimi zgadzam. Jestem za zakazem całkowitej aborcji, to barbarzyństwo. Na pewno nie pozwoliłbym mojej narzeczonej na zabicie dziecka w żadnym przypadku – przekonywał dwudziestokilkuletni mężczyzna.

Wśród młodych ludzi, którzy protestowali przeciwko aborcji przeważała chęć zmiany polskiego prawa aborcyjnego. Według nich prawo decyduje o tym, że dziecko staje się przedmiotem.

– Nie mogę przejść obojętnie, że obok nas zabija się chore dzieci – mówiła jedna z protestujących kobiet Monika Ogrodnik, studentka Uniwersytetu Rzeszowskiego. – Diagnoza nigdy nie jest stuprocentowa. To dziecko, zawsze może gdzieś tam podczas rozwoju się jeszcze rozwinąć. I nigdy do końca nie jest tak, że może się urodzić nieżywe – mówiła.

httpv://www.youtube.com/watch?v=vc_SEnbg8Ps

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama