Zdjęcie: Paweł Januszkiewicz / WSIiZ

Trzy lata temu zaczęły studiować filologię angielską z językiem chińskim w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Dzisiaj swobodnie rozmawiają w języku niewyobrażalnie trudnym do nauczenia dla Europejczyków.

Agnieszka Kąkol zaczęła się interesować chińskim pół roku przed studiami. Wcześniej skończyła pedagogikę. Poznała kilka osób pochodzących z Chin, ktoś inny uczył się chińskiego, stwierdziła, że też tak chce. I nie przeszkadzało jej, że to jeden z najtrudniejszych języków świata. Wręcz przeciwnie. 

 – Pomyślałam, że jeśli nauczę się chińskiego, to każdy język jakoś pójdzie – mówi cztery lata później. Podstawy opanowała z pomocą aplikacji. 

– Chiny są fascynujące. Ale żeby poznać historię i kulturę tego kraju, trzeba rozmawiać z ludźmi. Młodzi mówią po angielsku, starsi tylko po chińsku. Trudno wymagać, żeby oni nauczyli się polskiego – opowiada Anna Stasiczak, również tegoroczna absolwenta filologii angielskiej z chińskim w WSIiZ w Rzeszowie.

Zdjęcie: Paweł Januszkiewicz / WSIiZ
Trzeba powtarzać nawet 100 razy dziennie
Przekonują, że podstawy nie są trudne. Naukę zaczyna się od stawiania kresek: poziomych, pionowych, z haczykiem, które tworzą znaki. Schody zaczynają się przy budowaniu znaków. – A później dochodzi coraz więcej znaków i coraz więcej znaków, i jest ich tak dużo, że przestaje być łatwo – mówi Anna. 

Znak to jest sylaba, a słowa składają się z dwóch albo jednej sylab. Najwięcej jest znaków dwusylabowych. 

W chińskim są też tony, więc jedno słowo ma kilka znaczeń w zależności od tego, jak je zaakcentujemy. – Ale często jest też tak, że jest ten sam ton, ale używa się innego znaku – dodaje Agnieszka.

Przykład? bā  – 八 osiem,  bá – 拔 wyciągnij, bǎ  – 靶  cel, bà – 爸 tata. 

Jest też inny problem. – Każdy znak, który jest sylabą, ma swój ton. Ale w zdaniu znak może zmienić ton, w zestawieniu z innym znakiem – dodaje Anna. Dlatego uważa, że słuch muzyczny pomaga w uczeniu się. Ale to nie oznacza, że jeżeli ktoś go nie ma, nie opanuje chińskiego. 

Trudne jest pismo. – Dlatego, żeby nauczyć się chińskiego, trzeba zapamiętać wygląd znaków. To jest najważniejsze – zdecydowanie twierdzi Qinghua Zhang-Żyradzka, która jest lektorem z Chin i prowadzi zajęcia ze studentami. Bo chińskie znaki są bardzo podobne do siebie, ale tylko podobne, więc mają inne znaczenie.

Wǒ, czyli „ja” to 我  i jest podobnie do 找, czyli zhǎo, co z kolei oznacza „szukam”. Albo: qíng, czyli 晴, a to znaczy słoneczny, ale już jīng 睛 to oczy. 

Trzeba więc ćwiczyć. Codziennie. Powtarzać pisanie jednego znaku po 50 i 100 razy. Aż wejdzie do głowy. A i tak nie ma gwarancji, że zostanie. 

– Dla mniej najtrudniejsze było zrozumienie, że coś jest dla kogoś – mówi Anna. – W języku chińskim jest kilka „dla”. Można dla kogoś przygotować prezent, ale też być jakimś dla kogoś. To są dwa różne znaki. I nasza lektorka ciągle się pytała: „Jak nie rozumiesz jakie „dla”? 

Qinghua Zhang-Żyradzka uważa, że język chiński jest łatwiejszy niż polski, czy angielski. Nie ma praktycznie gramatyki, deklinacji, są trzy podstawowe czasy. Żeby swobodnie posługiwać się chińskim, trzeba znać około 2 tys. znaków. Można wtedy czytać książki i gazety.

Zdjęcie: Adam Janusz / WSIiZ

Qinghua Zhang-Żyradzka świetnie mówi po polsku, ale wciąż uczy się tego języka. I tak już od ponad 20 lat. To właśnie wtedy poznała Piotra, swojego przyszłego męża. Przyjechał do Chin i zakochali się w sobie. Razem pracowali.

Przez 15 lat żyli między Chinami, Polską a Anglią. Qinghua Zhang-Żyradzka zaczęła uczyć się polskiego, żeby móc rozmawiać z teściową. Do Rzeszowa sprowadzili się w 2016 roku.  

Nowy Jedwabny Szlak

– Najwięcej rozumiem ze słuchu, potrafię przeczytać znak, najwięcej problemów sprawia mi ręczne pisanie – przyznaje Agnieszka, która przez jakiś czas pracowała dla chińskiej firmy budowlanej. Chciała przenieść biznes do Polski, więc potrzebowała informacji, jakie firmy działają w tej branży i czego im brakuje. 

Filologia angielska z chińskim jest na WSIiZ od 2013 roku. Do tej pory ukończyło ją ok. 100 osób. Uczelnią partnerską jest Anshan Normal University w północno-wschodnich Chinach, w prowincji Liaoning. Studenci z Rzeszowa mogą wyjechać tam na jeden semestr, w ramach bezpłatnej wymiany. 

Wtedy intensywnie uczą się języka chińskiego. Mają ok. 70 godzin tygodniowo. Kulturę chińską poznają podczas zajęć i wycieczek tematycznych. Mogą też skorzystać z programu wymiany studenckiej. Wtedy wyjazd do Państwa Środka trwa dwa tygodnie. 

Chiny to druga, po USA, największa gospodarka świata. Dlatego Agnieszka Kąkol uważa, że warto inwestować naukę tego języka. – Państwo Środka rozwija się dynamicznie, szuka dla swoich firm miejsca w Polsce i buduje Nowy Jedwabny Szlak.

(la)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama