– Gdy IPN oskarżył nas o próbę prowokacji, uznaliśmy, że po 17 latach czas przerwać organizowanie Marszu Żywych w Rzeszowie – mówią Rzeszów News jego organizatorzy.
Rzeszowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej dopiął swego i swoim oświadczeniem z 4 lipca doprowadził, że dotychczasowi organizatorzy Marszu Żywych zrezygnowali z przygotowywania kolejnych obchodów upamiętniających wydarzenia z 7 lipca 1942 roku, gdy hitlerowcy dopuścili się haniebnej likwidacji rzeszowskiego getta żydowskiego.
W tym roku Marsz Żywych odbył się po raz 17. Niestety, więcej mówiło się o przygotowaniach do marszu niż o samym marszu. Na trzy dni przed wydarzeniem, 4 lipca, rzeszowski IPN na swoim Facebooku wywołał burzę, twierdząc, że organizatorzy marszu mogą wywołać „prowokacje”, bo z plakatu promującego marsz nie wynikało, kto był odpowiedzialny za likwidację getta 77 lat temu.
IPN twierdził, że plakat tak skonstruowano, że mogłyby się pojawić wątpliwości, czy rzeczywiście getto zlikwidowali Niemcy, a winą za to obarczano by Polaków. IPN był również zdziwiony, że marszowi patronuje prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc (udzielał on patronatu od wielu lat), bo organizatorzy wydarzenia są anonimowi.
Cios prosto w serce
Jednym z nich od lat był Mirosław Kędzior, który niedługo po oświadczeniu IPN nie krył zdziwienia, gdy się zapoznał z jego treścią. Kędzior mówił nam, że IPN próbuje zdyskredytować całe wydarzenie. Dla organizatorów Marszu Żywych oświadczenie IPN było ciosem prosto w serce. – Cios padł ze strony, z której najmniej się spodziewaliśmy. Liczyliśmy raczej na poparcie ze strony historyków – mówi dziś Mirosław Kędzior.
– Gdy IPN oskarżył nas o próbę prowokacji, uznaliśmy, że po 17 latach czas przerwać organizowanie marszu. Niech się zajmie tym ktoś inny. Może IPN, może ktoś bardziej kompetentny, kto zaakceptuje lokalnych notabli – dodaje.
Chodzi m.in. o środowisko rzeszowskich biskupów. Organizatorom Marszu Żywych zarzucano, że nie zapraszają oficjalnie na marsz ważnych rzeszowskich dostojników kościelnych. – Nie robiliśmy tego z różnych przyczyn. Uważaliśmy, że każdy, kto ma ochotę przyjść na marsz, może się pojawić. Uznaliśmy, że nie będziemy specjalnie zapraszać ludzi Kościoła, który okrył się haniebnym milczeniem w czasie wojny – wyjaśnia Mirosław Kędzior.
Rezygnacja z organizowania Marszu Żywych jego pomysłodawcom nie przychodzi łatwo, szczególnie, że co roku brała w nim udział m.in. ocalała z Holocaustu Judit Elkin, która w getcie rzeszowskim straciła blisko 80 krewnych. Judit Elkin na marsz przyjeżdżała z USA, gdzie na co dzień mieszka.
Organizatorzy: akt tchórzostwa IPN
Organizatorzy Marszu Żywych wystosowali list otwarty do prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca. W liście napisali, że nie potrafią zrozumieć słów z oświadczenia IPN. Twierdzą, że budzą one „prawdziwy i uzasadniony niepokój”, jeśli są stanowiskiem wszystkich pracowników IPN. Pod oświadczeniem nikt z pracowników Instytutu się nie podpisał.
Dla organizatorów marszu to „zwykły akt tchórzostwa” i chowanie się za „szczytnym szyldem IPN”. W liście do prezydenta napisali też, że wcześniej „nigdy nie zdarzyło się by ktokolwiek, zarówno ze strony środowisk żydowskich, naukowych jak i urzędów państwowych i władz miasta, negował zawartość merytoryczną” marszowych plakatów.
Organizatorzy marszu w liście do Tadeusza Ferenca przypominają, że od lat dbają o to, by pamięć o haniebnej likwidacji rzeszowskiego getta nie umarła. Wymieniają chociażby położenie w 2005 r. kamienia pamięci na terenie starego XVI-wiecznego cmentarza żydowskiego, dziś placu Ofiar Getta, który przypomina o tym, czym było kiedyś to miejsce.
Autorzy listu przypominają także, że przed postawieniem kamienia na terenie dawnego kirkutu odbywały się alkoholowe biesiady „połączone z burdami i oddawaniem moczu na ziemie, w której przez 300 lat grzebano zmarłych”. Wypominają także IPN-owi i ratuszowi, że od czasów II wojny światowej niewiele zrobili, aby upamiętnić to miejsce.
Utytułowani „historycy” IPN
Organizatorzy Marszu Żywych nie pojmują, jak w IPN mógł w ogóle ktoś pomyśleć, że getto zlikwidował ktoś inny niż hitlerowscy okupanci. Uważają, że to dowód na to, że dzieci i młodzież potrzeba edukować w nadziei, że kiedyś będą prezentować większy poziom wiedzy od co niektórych, utytułowanych „historyków”.
Bądź na bieżąco.
Obserwuj nas na Instagramie!„Nie będziemy pisać na plakatach informujących o Marszu, że zagłady dokonali „Niemcy”, gdyż my, organizatorzy, nie mamy żadnego moralnego i etycznego prawa do obarczania całego narodu niemieckiego winą za zbrodnie i bestialstwa hitlerowców, faszystów i nazistów zarówno niemieckich, jak i austriackich, włoskich, ukraińskich etc.” – czytamy w liście.
Organizatorzy marszu nie chcą komentować zarzutu IPN, iż organizowane przez nich wydarzenie jest „spekulatywne”. „Jedynie przyzwoitość i grzeczność nakazuje nam to przemilczeć” – piszą w liście. Organizatorzy marszu twierdzą także, że nie podpisują się na plakatach informujących o wydarzeniu, bo ich zdaniem „szukanie poklasku i tzw. „chwały” przy okazji wydarzeń tej rangi wydaje się być niegodne, by nie powiedzieć nikczemne”.
Twórcy marszu uważają, że każdy, kto brał udział w marszach ma taki sam wkład w „tworzenie tego dzieła” co sami organizatorzy i „raczej nie życzyłby sobie z tego tytułu splendorów i nagrody”. Organizatorzy obawiają się, że prowokacją są sugestie IPN o ich „rzekomej anonimowości” i „ukrytej narracji o współudziale Polaków w haniebnej likwidacji getta żydowskiego”.
Moralny i etyczny obowiązek
Autorzy listu twierdzą także, że wypominanie prezydentowi Rzeszowa, że udziela patronatu „anonimowemu wydarzeniu” budzi w nich „poczucie niesmaku i zwykłego sprzeciwu wobec krzywdzących insynuacji”. Po oświadczeniu IPN odnieśli wrażenie, że są „jakimś elementem wichrzycielskim, prowokatorami”, „spekulantami historii”, którzy wywołają prowokacyjne „boom”.
„Często spotykaliśmy się z zarzutami, że nie wychwalamy miejscowych tzw. „notabli” i nie jesteśmy wobec nich wystarczająco czołobitni” – czytamy w dalszej części listu. Organizatorzy marszu przypominają, że przez 17 lat nie ugięli się nigdy pod żadnymi naciskami. To dla nich dowód na to, że w żaden sposób marszu nie upolityczniali, mało tego, na każdym wyróżniali ich uczestników.
„Piętnowaliśmy i ostrzegaliśmy też przed narastającym antysemityzmem, który stopniowo w niektórych środowiskach zaczyna przypominać klimat przedwojennej, endecko – oenerowskiej rzeczywistości naszego kraju, z tą wszakże różnicą, że nie ma już Żydów w Rzeszowie i nie ma już Żydów w naszej ojczyźnie, prócz tej niewielkiej grupy, próbujących w większych ośrodkach miejskich, kultywować tradycję Judaizmu” – dodają autorzy listu.
Podkreślili, że marsz organizowano, by przypominać wydarzenia z 1942 roku w „poczuciu moralnego i etycznego obowiązku”.
IPN ma swoją politykę historyczną
IPN twierdzi, że popiera organizowanie Marszu Żywych, a oświadczeniem, które wywołało taką burzę, chciał zwrócić uwagę na to, by na plakatach jasno określano, kim byli naziści i kto dokonał mordu na Żydach. – Nic innego nie mieliśmy na myśli – zapewnia Katarzyna Gajda-Bator, rzecznik rzeszowskiego IPN. – Nie chcieliśmy ani nikogo obrazić, ani nikogo pouczać – dodaje.
IPN wytyka jednak organizatorom marszu, że nikt do nich nie zwracał się z prośbą o konsultację ani o współorganizację wydarzenia. – Nikt nie wyciągnął do nas ręki, a przecież my też prowadzimy swoją politykę historyczną – mówi Gajda-Bator. Twierdzi, że reakcja na plakat była konsekwencją tego, że do IPN zwracały się środowiska kombatanckie i ludzie „Solidarności”, by pewne wydarzenia historyczne nazywać po imieniu.
– Chodziło nam tylko o jasny przekaz na plakacie. Różne plakaty pojawiają się w przestrzeni Rzeszowa i pojawiają się na nich informacje, kto jest organizatorem danego wydarzenia. Owszem, plakat informujący o marszu jest od lat powielany, ale czas płynie, wszystko się zmienia i być może też należy zastanowić się nad zmianą plakatu i jego treści – uważa Katarzyna Gajda-Bator.
Ratusz: niezrozumiałe zachowanie IPN
Z kolei ratusz żałuje, że dotychczasowi organizatorzy marszu wycofali się z przedsięwzięcia. – Do tej pory nikt nie miał o nic pretensji do organizatorów. Trudno nam zrozumieć zachowanie IPN i pretensje, że ktoś może nie wiedzieć, kto w 1942 roku zlikwidował getto. To przecież wiedza z zakresu szkoły podstawowej – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl