Zdjęcie: Obiektywniej Maciej Banasik

Po „Mam Talent” chciała się zająć muzyką na serio. Jak postanowiła, tak też zrobiła. O kim mowa? O Magdzie Andres z Rzeszowa, która „wypuściła” na świat swój pierwszy singiel „Want me more”.

Finalistka 10. edycji „Mam Talent” w TVN Magdalena Andres powaliła, i to dosłownie, jury na kolana. We wtorek (27 lutego) światło ujrzał jej pierwszy singiel pt. „Want me more”. „Kochani! Z wielką radością oddaję Wam swój pierwszy autorski singiel. Puszczajcie dalej w świat! Wielkie dzięki!” – napisała rzeszowska wokalistka na swoim Facebooku.

Pierwszy singiel Magdaleny Andres został nagrany w studiu w Warszawie. Prace nad im trwały około miesiąca. Autorką słów jest rzeszowianka, z kolei kompozycją muzyki zajął się Jakub Wojciechowski.

Jak przyznaje sama wokalistka, praca nad jej debiutanckim singlem nie była najłatwiejsza z racji tego, że wybrała producenta z Warszawy. – Musieliśmy pracować nieco na odległość. Singiel tak naprawdę dopracowaliśmy i nagraliśmy w ciągu dwóch spotkań na żywo – wspomina w rozmowie z Rzeszów News Magdalena Andres.

„Want me more” to klimatyczny spokojny kawałek, jak na Magdę, nieco nietypowy, ponieważ wśród znajomych była znana głównie ze „zdzierania gardła”. Gdy zapytaliśmy ją, jak więc został wśród jej bliskich przyjęty singiel stwierdziła, że o dziwo całkiem nieźle.

– Spodziewałam się raczej podzielonych opinii. Ku mojemu zaskoczeniu jednak, niewielu znajomych było na „nie”,  co bardzo mnie cieszy – mówi Magda.

Internautom singiel Andres też się podoba: „Super!”, „Kozak produkcja”, „Poezja”, „Genialne”, „Ciarki przechodzą. Jesteś wielka” – takie słowa pojawiają się w komentarzach pod utworem.

Samej wokalistce  „Want me more” również się podoba, ale jak podkreśla, nigdy chyba nie będzie ze swoich utworów zadowolona w pełni, bo zawsze znajdzie coś, co jeszcze można lepiej czy inaczej zaśpiewać lub zagrać.

Magda dodaje również, że dzięki  Jakubowi Wojciechowskiemu i jego muzyce „Want me more” było stosunkowo łatwo nagrać. – Jeśli komuś podoba się moja barwa i lubi się czasem trochę „wychillować”, to ten numer powinien się spodobać – stwierdza Magda.

Kiedy więc można spodziewać się całej płyty? Magda twierdzi, że do tego jeszcze daleko, ale powoli pracuje nad pełnym repertuarem, więc miłośnicy jej talentu będą musieli się uzbroić w żelazną cierpliwość.

https://www.youtube.com/watch?v=b4IwAq3rJkE&feature=youtu.be

Zapytaliśmy Magdę również o to, czy po występach w „Mam Talent” jej życie zmieniło się jakoś szczególnie. – Nie zanotowałam jakiejś ogromnej zmiany, bo nie widać tego aż tak na co dzień, ale miło jest kiedy na moich występach ludzie nadal chcą ze mną robić sobie „selfie” czy proszą mnie o autograf. Nigdy nie sądziłam, że mój podpis czy zdjęcie będą jakkolwiek pożądane – śmieje Magda.

– Dzwoni też więcej telefonów – dodaje tajemniczo.

Magdalena Andres ma 24 lata. Jest rodowitą rzeszowianką. Skończyła technikum fryzjerskie, ale nie dostała dyplomu, bo nie zdała egzaminu zawodowego. Dlaczego? Bo nie miała ochoty go pisać, a fryzjerstwo nigdy nie było jej wymarzonym zawodem. Od dziecka ciągnęło ją do świata dźwięków.

Tata Magdaleny, Sławomir Andres, jest muzykiem, więc dziewczyna wychowała się wśród kompaktów i winyli ojca. To on zabierał ją na koncerty różnych zespołów, począwszy od Arki Noego, kończąc na np. Riverside.

Magdalena śpiewała już w gimnazjum. Zaczęła ćwiczyć głos w domu pod nieobecność rodziców. Kiedy pokonała pierwszą tremę, rodzice zaproponowali jej lekcje śpiewu w prywatnej, rockowej szkole muzycznej. Nauczyciel nalegał, żeby Magda uczyła się śpiewu jazzowego, ale dziewczyna wolała Marlina Mansona.

Nauczyciel miał z nią duże problemy. Magda „wyrosła” z muzyki rockowej i zaczęła słuchać techno. Miała zespół metalowy, ale rozpadł się, bo członkowie składu nie mogli się dogadać.

Dlatego też Magda zaczęła pracę na cały etat i zrezygnowała z lekcji wokalu. Przez pół roku mieszkała w Anglii, gdzie przeszła muzyczną metamorfozę – przestała „zdzierać gardło”, by śpiewać bardziej jak Amy Winehouse.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama